[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.1PAATKI NA WIETRZE 203Pewien francuski generał ma takie przezwisko, a z tego co wiem,król paryskich złodziei te\ jest tak nazywany.Ignorując jego ostatnie słowa, spytała z nagłym podnieceniem:- Jaki generał?Spojrzał na nią twardo.- Michael Roussaye.Po bitwie pod Lipskiem mój znajomyusiłował wziąć go do niewoli razem z niewielkim oddziałem francuskich \ołnierzy.Roussaye ciągle mu się wywijał, zupełnie jak wą\.Todoskonały \ołnierz.- Generał Roussaye jest kolejnym głównym podejrzanym.- Co zyskałby na tym, \e traktat pokojowy zniszczyłby Francję?- spytał z irytacją.- Pani rozumowanie jest pozbawione sensu.- Rewolucjonistę mo\e ucieszyć nędzny traktat pokojowy.Jegowarunki tak rozwścieczą Francję, \e cały kraj znowu poderwie się dowalki.Słowa Helenę odniosły natychmiastowy skutek.Pułkownik zapadłsię w sobie i sprawiał wra\enie, jakby zapomniał o jej obecności.W końcu powrócił do niej wzrokiem.- Dlaczego pani mi to mówi? Jeśli naprawdę jestem podejrzany,to czemu Wellington po prostu mnie nie zaaresztował?: - Trzeba uwzględniać realia polityczne - odparła.- MarszałekBliicher byłby wściekły, gdyby jego drogi adiutant został zaaresz-towany na podstawie tak kruchych dowodów.Właściwie nie mo\namówić o \adnych dowodach, a jedynie o przypuszczeniach.To jedenz powodów, dla których cała ta sprawa jest trzymana w ścisłejtajemnicy.Jeśli wszyscy się dowiedzą o przygotowaniach do spisku,skutek będzie prawie tak samo katastrofalny, jak sam zamach.- Mo\liwe - zgodził się pułkownik.- Ale jak pani powiedziała,nie ma \adnych konkretnych dowodów, co zresztą wcale mnie niedziwi, bo przecie\ nic nie zrobiłem.A właściwie co panią przekonujeO istnieniu tego spisku?Helenę wzruszyła ramionami.- Plotki i drobne nieścisłości, które nie wystarczą \adnemu sądowi.Jedynym naprawdę przekonywającym dowodem jest zamach nalorda Castlereagha.Przygotowano go tak, by upozorować wypadek.Poza tym mo\liwe, \e brytyjski agent został zamordowany dlatego,\e za bardzo zbli\ył się do Le Serpenta.- A mo\e dlatego, \e wdał się w bójkę o kobietę.Jeszcze nie204 MARY Jo PUTNEYsłyszałem, \eby szpiedzy mieli poczucie honoru.- Von Fehrenbachświdrował ją wzrokiem.- Co doprowadza nas do pani, madameSorel.Odpowiedziała mi pani na wiele pytań, ale wcią\ nie wiem,dlaczego właśnie pani, a nie jakaś inna Francuzka, przyszła tu, bymnie oskar\yć.Teraz rozmowa będzie naprawdę trudna.Czuła, \e jej dłonie sąmokre od potu.- Mam nieoficjalne powiązania z brytyjskim wywiadem - powie-działa - i jestem wciągnięta w to śledztwo.- A więc ta dama jest szpiegiem? - stwierdził z niesmakiem.- Aleczy istnieje tu jakaś sprzeczność? Szpiegowanie jest formą prostytucji,a rozumiem, \e kobieta szpieg sprzedaje się na ró\ne sposoby.Przeczuwała, \e powie coś takiego, a mimo to jego słowa jązabolały.- Nigdy nikomu się nie sprzedałam w \aden sposób, pułkowniku,i nie przyjmuję pieniędzy za to, co robię - powiedziała ostrymtonem.- Równie dobrze ktoś inny mógł zadać panu te pytania, alechciałam zrobić to sama.- Dlaczego? - Pochylił się w fotelu, z jego twarzy biła wrogość.- Jeszcze raz pytam, dlaczego pani?- Pan wie dlaczego, pułkowniku.- Spojrzała na niego tak szczerzei serdecznie, jak tylko potrafiła.Chocia\ jego oczy były zimne niczym północne lody, w ichgłębiach dostrzegła piekący ból.Mruknąwszy niemieckie przekleń-stwo, odwrócił od niej wzrok, wstał i podszedł do biblioteczki.Zeswego miejsca mogła odczytać niektóre tytuły ksią\ek.W większościdotyczyły filozofii i historii, było te\ trochę tekstów łacińskich igreckich.Pułkownik miał szerokie zainteresowania.Kiedy się odezwał, nie patrzył na nią.- Pani mówi zagadkami, madame Sorel.- Wyra\am się bardzo jasno, choć mo\e nie chce pan zrozumiećmego języka.- Wstała, przeszła przez pokój i zatrzymała się kilkastóp od niego.- Nawet jeśli nie chce pan tego przyznać, coś nasłączy od chwili, kiedy zobaczyliśmy się po raz pierwszy.Obrócił się na pięcie, jego twarz płonęła gniewem.- Zwietnie, przyznaję.Podnieciła mnie pani, tak jak napalonaklacz roznamiętnia ogiera! Pani te\ to czuje, prawda? Czy zginęło a\tylu Francuzów, \e musi pani tak daleko szukać kochanka? MamPAATKI NA WIETRZE 205panią wziąć tutaj, na dywanie? Mam pani zrobić to, co chcę, by krajesojusznicze zrobiły Francji?Helenę pobladła.Oczekiwała, \e będzie z nią walczył, i uznała, i\rani ją celowo, by sprawdzić, jak głębokie jest jej uczucie.Mimo tojego słowa dotknęły ją zbyt boleśnie, by mogła je zignorować.- Jeśli chodziłoby mi tylko o przelotny romans, mogłabym wybraćkogokolwiek i wcale nie musiałabym przychodzić do mę\czyzny,który mnie obra\a.- Więc dlaczego jest pani tutaj, madame? - Jego słowa byłyoschłe, ale nie tak lodowate, jak jego niespokojne oczy.- Chcę, \eby pan na mnie spojrzał, tylko raz - rzekła cichym,twardym jak stal głosem.- śeby na chwilę pan zapomniał, \e jajestem Francuzką, a pan Prusakiem.Przyglądał się jej długo, widać było, jak krew pulsuje pod jegojasną skórą.A potem szybko odszedł.- To niemo\liwe, madame - rzucił przez ramię.Kiedy znalazł się w bezpiecznej odległości, odwrócił się, byobrzucić ją gorzkimi słowami.- Patrzę na panią i widzę mój spalony dom, moją zamordowaną\onę i syna, i siostrę.Zamordowanych przez Francuzów, panirodaków, madame, mo\e przez pani brata albo mę\a.Nigdy nie udaUli się zapomnieć, \e jesteśmy wrogami.- Ja nie jestem pana wrogiem - powiedziała cicho.Popatrzył na nią z wykrzywioną twarzą.- Owszem, jest pani.Moim jedynym gorszym wrogiem jestem jasam, bo spodobała mi się kobieta, nale\ąca do narodu, któregonienawidzę i którym gardzę.Przez panią spędziłem wiele bezsennychnocy, madame.Czy będzie pani zadowolona, kiedy się dowie, jakbardzo z tego powodu siebie znienawidziłem?Helenę nie próbowała zbli\yć się do niego.Stała przed półką zksią\kami - niewysoka kobieta o łagodnie zaokrąglonych kształtach,delikatna, a jednak nieustępliwa.- Nigdy się nie cieszę z czyjegoś bólu.Zaczęłam szpiegować, bychoć w minimalnym stopniu przyczynić się do zawarcia pokoju.Miałam braci, pułkowniku.Jeden zginął podczas odwrotu spodMoskwy, drugi od tortur, zadanych mu przez hiszpańskich partyzantów.Powiedziano mi, \e umierał dwa dni.To był mój młodszy brat,Pierre, który pragnął zostać malarzem.Miałam tak\e mę\a - dodała206 MARYJOPUTNEYpo chwili - został zabity pod Wagram, dwa miesiące przed urodze-niem mojej młodszej córki.Pan walczył pod Wagram, pułkowniku.Mo\e to pańskie oddziały go zabiły.- Wspaniale, madame Sorel, oboje cierpieliśmy.- Jego głos byłpełen goryczy.- Pozwalam pani nienawidzić Prusaków tak bardzo,jak ja nienawidzę Francuzów.Czy to panią zadowala?- Nie! - krzyknęła.Jej ból w końcu okazał się silniejszy odpozornego spokoju, którego się nauczyła, kiedy \ycie stało sięnieprzerwanym pasmem cierpienia po stracie najbli\szych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]