[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale.- próbowała protestować, lecz tylko potrząsnęła głową.- Powinnam nauczyć się nie wtrącać w nieswoje sprawy.Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.I nie wyjedziesz, bo mam tylko troje " wnuków.Nigdy wcześniej o tym nie myślał, a nagle okazało się, że ma sporą dalszą rodzinę.Z wielką przyjemnością poznałby swoich kuzynów.Ciekawe, czy odnajdzie w nich jakieś cechy swojej matki?- Daję słowo, że tego nie zrobię - rzekł, kładąc rękę na sercu.- Proszę tylko, żeby na razie to wszystko zostało w tajemnicy.- Kapitan nagle przypomniałsobie o celu swojej wizyty.- Aha, mam jeszcze jedną prośbę.Czy pewna osoba mogłaby skorzystaćz organów?260Babka spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale niezadawała żadnych pytań.- Oczywiście.To żaden problem.Mój mąż ma zapasowy klucz do chóru.Zaraz go przyniosę.Richard podał jej ramię i razem wyszli z ciemnegownętrza.Zwiatło wydawało się dużo mocniejsze niżwcześniej, a przed oczami przebiegła im feeria kolorów.Po kościelnej ciszy nawet śpiew ptaków wydawał się głośny.Wszystko było jednak radosne i miłe.- Czuję, że wracam do życia.- Babka ścisnęła jegoramię.- To dzięki tobie.Poprosiła, żeby zaczekał przed domem, a samaszybko przyniosła mu klucz.Pożegnali się serdecznie,a następnie Richard wsiadł na konia i ruszył w drogępowrotną.Zatrzymał się dopiero w lasku.Przywiązałkonia i usiadł, żeby raz jeszcze przemyśleć to wszystko, co usłyszał od swojej babki.To, co się stało, napełniało go obrzydzeniem.Jednocześnie wiedział, że jego matka została prawie natychmiast pomszczona.Julius doskonale nadawał siędo roli mściciela.Przez jakiś czas zarabiał nawet jako nauczyciel fechtunku.Richard wiedział, że jeśli ojciec był całkowicie skupiony i spokojny przed walkąz kimś, kogo nienawidził, znaczyło to, że jest po prostu wściekły.Julius potrafił zamieniać złość na absolutne opanowanie.Wykonywał wtedy jedynie niezbędne ruchy i zamieniał się w prawdziwy automatdo zabijania.Za to, kiedy skakał i siekł na oślep, tosię po prostu bawił, panując nad całą sytuacją.Wieluludzi dawało się jednak na to nabrać i Julius Daltonuchodził za dzikiego" fechtmistrza.Richard w ogóle nie lubił walczyć.Ponieważ jednak czuł się Anglikiem, postanowił wesprzeć swój261kraj w potrzebie.Ojciec nauczył go wszystkiego, czego potrzebował.Potrafił doskonale strzelać, jezdzićkonno i korzystać ze szpady czy szabli.W Hiszpaniiopanował też sztukę rzucania nożem, co parokrotnieuratowało mu życie w czasie nocnych patroli.Umiałnawet strzelać z łuku i kuszy, chociaż rzadko korzystał z tych możliwości.Pojedynkował się tylko dwarazy, ale nigdy nie trwało to długo.Nie znęcał się nadswoimi ofiarami, tylko zabijał je w czasie pierwszejwymiany ciosów.Po tych refleksjach przyszedł czas na coś przyjemniejszego.Nagle uświadomił sobie, że rodzina zestrony matki jest mu znacznie bliższa niż Reginald.Zwłaszcza Robert, który ujął się za siostrą oraz babka, która wyglądała na rozumną i dobrą kobietę.Ciekawe, jacy będą pozostali kuzyni?Rozważania na temat rodziny przypomniały muCaroline.To właśnie jej potrzebował przede wszystkim.Musi z nią porozmawiać zanim będzie za pózno.Musi zrobić wszystko, żeby nie popełniła błędu.Caroline odsunęła się od sekretarzyka i rozprostowała zmęczone palce.Przez ostatnie trzy dni,zgodnie z życzeniem lady Edgeware, zajmowała siępisaniem zaproszeń na bal i przygotowywaniem rzeczy potrzebnych na tę okazję.Robiła to oczywiściebez przekonania i jej brak entuzjazmu nie podobałsię chyba za bardzo starszej damie.Na szczęścieciotka J asona znalazła wiernego adiutanta w Jessice,która nie tylko w lot spełniała wszystkie jej życzenia, lecz jeszcze podrzucała własne, często interesujące pomysły.Caroline z rozbawieniem obserwowała obie panie,262które potrafiły przez dwadzieścia minut dyskutowaćo tym, czy dwadzieścia dań na przyjęciu przed balemto nie za mało i czy należy ubrać lokajów w stare,trochę podniszczone liberie, czy też zostawić w ichcodziennych, eleganckich strojach.Gdyby ktoś' jąo to spytał, Caroline nie potrafiłaby nawet opisaćstroju służby.Dzień wcześniej dostała liścik od Richarda, w którym zapraszał ją do kościoła w Wargrave, gdzie mogła skorzystać z organów.Kapitan zapewniał ją, żeznalazł coś ciekawego w zasobach nutowych muzycznego pokoju.Nie wiedzieć czemu, nie miała ochotyinformować o tym nawet Jessiki.Dlatego tylko powiedziała coś ogólnie na temat spaceru, a następnieruszyła w stronę wioski.Richard miał tam na nią czekać zaledwie parę godzin.Nikt oczywiście nie zwrócił na nią uwagi.Wszyscy byli zajęci wykonywaniem poleceń ciotki Jasona.Dlatego mogła w spokoju cieszyć się swobodą i przestrzenią.Dopiero w połowie drogi zauważyła ciemne chmury, które zaczęły zbierać się na niebie.Nie miała jednak zamiaru "wracać.Przyspieszyła tylko, czując, żeserce bije jej coraz mocniej.Wiedziała, że może tobyć ich ostatnie spotkanie.Przecież niedługo wyjdzieza mąż, a wtedy nie będą już mogli utrzymywać takich jak dotąd kontaktów.Zauważyła go, gdy tylko weszła do kościoła.Siedział w jednej z ławek, patrząc na krzyż.Odwróciłsię od razu na dzwięk jej kroków.Wstał i przywitałsię z nią ciepło, a następnie uśmiechnął się tak, jaktylko on potrafił.Caroline miała ochotę rzucić się mu na szyję, ale263szybko zrezygnowała.Wymienili tylko uściski dłoni,po czym Richard od razu poinformował ją o rezultatach swojej wyprawy:- Cieszę się, że mogłaś przyjść.Wydaje mi się, żewszystko jest w porządku.Mam dla ciebie propozycję kontraktu do podpisania.Jeśli się zgodzisz, resztą zajmie się Chelmsford.To naprawdę uczciwyprawnik.Caroline spojrzała na papiery, które jej podał i zaczęła czytać:-Ja, niżej podpisana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]