X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale.- próbowała protestować, lecz tylko potrząs�nęła głową.- Powinnam nauczyć się nie wtrącać w nieswoje sprawy.Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.I nie wyjedziesz, bo mam tylko troje " wnuków.Nigdy wcześniej o tym nie myślał, a nagle okaza�ło się, że ma sporą dalszą rodzinę.Z wielką przyjem�nością poznałby swoich kuzynów.Ciekawe, czy od�najdzie w nich jakieś cechy swojej matki?- Daję słowo, że tego nie zrobię - rzekł, kładąc rę�kę na sercu.- Proszę tylko, żeby na razie to wszyst�ko zostało w tajemnicy.- Kapitan nagle przypomniałsobie o celu swojej wizyty.- Aha, mam jeszcze jed�ną prośbę.Czy pewna osoba mogłaby skorzystaćz organów?260 Babka spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale niezadawała żadnych pytań.- Oczywiście.To żaden problem.Mój mąż ma za�pasowy klucz do chóru.Zaraz go przyniosę.Richard podał jej ramię i razem wyszli z ciemnegownętrza.Zwiatło wydawało się dużo mocniejsze niżwcześniej, a przed oczami przebiegła im feeria kolo�rów.Po kościelnej ciszy nawet śpiew ptaków wyda�wał się głośny.Wszystko było jednak radosne i miłe.- Czuję, że wracam do życia.- Babka ścisnęła jegoramię.- To dzięki tobie.Poprosiła, żeby zaczekał przed domem, a samaszybko przyniosła mu klucz.Pożegnali się serdecznie,a następnie Richard wsiadł na konia i ruszył w drogępowrotną.Zatrzymał się dopiero w lasku.Przywiązałkonia i usiadł, żeby raz jeszcze przemyśleć to wszyst�ko, co usłyszał od swojej babki.To, co się stało, napełniało go obrzydzeniem.Jed�nocześnie wiedział, że jego matka została prawie na�tychmiast pomszczona.Julius doskonale nadawał siędo roli mściciela.Przez jakiś czas zarabiał nawet ja�ko nauczyciel fechtunku.Richard wiedział, że jeśli oj�ciec był całkowicie skupiony i spokojny przed walkąz kimś, kogo nienawidził, znaczyło to, że jest po pro�stu wściekły.Julius potrafił zamieniać złość na abso�lutne opanowanie.Wykonywał wtedy jedynie nie�zbędne ruchy i zamieniał się w prawdziwy automatdo zabijania.Za to, kiedy skakał i siekł na oślep, tosię po prostu bawił, panując nad całą sytuacją.Wieluludzi dawało się jednak na to nabrać i Julius Daltonuchodził za  dzikiego" fechtmistrza.Richard w ogóle nie lubił walczyć.Ponieważ jed�nak czuł się Anglikiem, postanowił wesprzeć swój261 kraj w potrzebie.Ojciec nauczył go wszystkiego, cze�go potrzebował.Potrafił doskonale strzelać, jezdzićkonno i korzystać ze szpady czy szabli.W Hiszpaniiopanował też sztukę rzucania nożem, co parokrotnieuratowało mu życie w czasie nocnych patroli.Umiałnawet strzelać z łuku i kuszy, chociaż rzadko korzy�stał z tych możliwości.Pojedynkował się tylko dwarazy, ale nigdy nie trwało to długo.Nie znęcał się nadswoimi ofiarami, tylko zabijał je w czasie pierwszejwymiany ciosów.Po tych refleksjach przyszedł czas na coś przyjem�niejszego.Nagle uświadomił sobie, że rodzina zestrony matki jest mu znacznie bliższa niż Reginald.Zwłaszcza Robert, który ujął się za siostrą oraz bab�ka, która wyglądała na rozumną i dobrą kobietę.Cie�kawe, jacy będą pozostali kuzyni?Rozważania na temat rodziny przypomniały muCaroline.To właśnie jej potrzebował przede wszyst�kim.Musi z nią porozmawiać zanim będzie za póz�no.Musi zrobić wszystko, żeby nie popełniła błędu.Caroline odsunęła się od sekretarzyka i rozpro�stowała zmęczone palce.Przez ostatnie trzy dni,zgodnie z życzeniem lady Edgeware, zajmowała siępisaniem zaproszeń na bal i przygotowywaniem rze�czy potrzebnych na tę okazję.Robiła to oczywiściebez przekonania i jej brak entuzjazmu nie podobałsię chyba za bardzo starszej damie.Na szczęścieciotka J asona znalazła wiernego adiutanta w Jessice,która nie tylko w lot spełniała wszystkie jej życze�nia, lecz jeszcze podrzucała własne, często interesu�jące pomysły.Caroline z rozbawieniem obserwowała obie panie,262 które potrafiły przez dwadzieścia minut dyskutowaćo tym, czy dwadzieścia dań na przyjęciu przed balemto nie za mało i czy należy ubrać lokajów w stare,trochę podniszczone liberie, czy też zostawić w ichcodziennych, eleganckich strojach.Gdyby ktoś' jąo to spytał, Caroline nie potrafiłaby nawet opisaćstroju służby.Dzień wcześniej dostała liścik od Richarda, w któ�rym zapraszał ją do kościoła w Wargrave, gdzie mog�ła skorzystać z organów.Kapitan zapewniał ją, żeznalazł coś ciekawego w zasobach nutowych muzycz�nego pokoju.Nie wiedzieć czemu, nie miała ochotyinformować o tym nawet Jessiki.Dlatego tylko po�wiedziała coś ogólnie na temat spaceru, a następnieruszyła w stronę wioski.Richard miał tam na nią cze�kać zaledwie parę godzin.Nikt oczywiście nie zwrócił na nią uwagi.Wszy�scy byli zajęci wykonywaniem poleceń ciotki Jasona.Dlatego mogła w spokoju cieszyć się swobodą i prze�strzenią.Dopiero w połowie drogi zauważyła ciemne chmu�ry, które zaczęły zbierać się na niebie.Nie miała jed�nak zamiaru "wracać.Przyspieszyła tylko, czując, żeserce bije jej coraz mocniej.Wiedziała, że może tobyć ich ostatnie spotkanie.Przecież niedługo wyjdzieza mąż, a wtedy nie będą już mogli utrzymywać ta�kich jak dotąd kontaktów.Zauważyła go, gdy tylko weszła do kościoła.Sie�dział w jednej z ławek, patrząc na krzyż.Odwróciłsię od razu na dzwięk jej kroków.Wstał i przywitałsię z nią ciepło, a następnie uśmiechnął się tak, jaktylko on potrafił.Caroline miała ochotę rzucić się mu na szyję, ale263 szybko zrezygnowała.Wymienili tylko uściski dłoni,po czym Richard od razu poinformował ją o rezul�tatach swojej wyprawy:- Cieszę się, że mogłaś przyjść.Wydaje mi się, żewszystko jest w porządku.Mam dla ciebie propozy�cję kontraktu do podpisania.Jeśli się zgodzisz, resz�tą zajmie się Chelmsford.To naprawdę uczciwyprawnik.Caroline spojrzała na papiery, które jej podał i za�częła czytać:-Ja, niżej podpisana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire