[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale skąd się tu wziąłeś, Mike? spytała matka.Myślałam, że regaty trwają jeszcze dwa dni. Bo też i trwają, a ja wróciłem dzisiaj.Czy Stella cię otym nie uprzedziła? Nie. Nic o tym nie wiedziałam, Mike szepnęła Stella.Byłabardzo blada i zdawała się jak gdyby półprzytomna. Telefonowałem wczoraj wieczór i zostawiłem wia-domość Bernice. Nic mi o tym nie mówiła.Ma dzisiaj wychodne i pewnozapomniała.Znowu ta fatalna okoliczność nieoczekiwany powrótmęża, ten sam układ sytuacji.Odwróciłem się do matki zzapytaniem: Gdzie jest Mousie? Chyba w Nowym Jorku.Dlaczego o to pytasz? Wróciła do siebie? Tak, wczoraj wieczorem. Ach, tak.Powiedz, proszę, ciotce Jenny, że z samegorana przyjdę się z nią przywitać.A teraz wybacz mi, ale całydzień siedziałem przy sterze i chcę się położyć spać. Ciotka Jenny nie przyjechała powiedziała matkaprzepraszającym tonem. Wynikły jakieś komplikacje.Aleza to będzie tu na początku września. Jakaś nagła zmiana decyzji? Przecież wiesz, jaka jest ciotka Jenny. Wiem tylko to, że Stella mogła była zostać ze mną najachcie do końca regat. Nie mogłam się z tobą porozumieć wyjaśniła matka.Po długiej chwili niezręcznego milczenia powiedziaławreszcie: Dobranoc, moi drodzy i wyszła.Zostałem sam ze Stellą.Opadła w duży uszaty fotel. Co to było, Mike? I ja miałem cię o to spytać. Nic nie wiem.Zeszłam po schodach i zobaczyłam tenpistolet na podłodze.Nie wiedziałam, że wróciłeś, i niemogłam zrozumieć, co to ma znaczyć.Gdzieś go znalazł?Czy ci spadł na ziemię?Zacisnąłem mocno rękę na kolbie pistoletu w kieszeni. Stello, opowiedz mi dokładnie, co zaszło poprosiłemcicho. Leżałam w łóżku, usłyszałam jakiś hałas i zeszłam nadół. Mówiła to ze zdumieniem, jakby błaganiem nawet. Nie mogłam zasnąć, więc wzięłam dwa proszki i zwielkim trudem się obudziłam, jednak hałas był takdonośny, że się przeraziłam.Zmusiłam się do wstania,zeszłam po schodach, zapaliłam światło i zobaczyłam napodłodze ten pistolet. Więc go podniosłaś? Tak. Zupełnie zrozumiały odruch stwierdziłem. Każdyby tak zrobił.Gdyby ktoś wszedł do pokoju i znalazł naziemi broń, powiedziałby sobie: Cóż to ma znaczyć, udiabła? i podniósłby.Tak, to oczywiste. Mike, nic nie rozumiem, to twój pistolet, prawda? Tak, ten, który zginął na jachcie. Ale jak się tu znalazł na podłodze? Mike, co się stało? Nie wiesz? Kochany, przecież powiedziałam ci wszystko, co wiem.Mike, dlaczego masz taką dziwną minę? Stello, ten hałas, który słyszałaś, to był strzał.Byłemwtedy w kuchni i ktoś do mnie strzelił.Głęboko westchnęła i spojrzała na mnie z przerażeniem,zaciskając kurczowo ręce. Czy nic ci się nie stało? Ledwo mogłem dosłyszeć, comówi. Tak, jestem cały i zdrów.Stello, chcę cię o coś zapytać.Gdzie byłaś wczoraj wieczorem? Poszłam na kolację z George em.Ale dlaczego o topytasz? Elegancka kolacja, dansing i tak dalej? Nie, pojechaliśmy po prostu do Gospody pod Pa-rowcem. A skąd się wziął George? Zatelefonowałam do niego, żeby mu opowiedzieć o tymzajściu z Robertą Allison.Jest naszym adwokatem ipomyślałam sobie, że może nam coś poradzi. Stello, wiem, że już kiedyś przedtem dał ci bukiecikorchidei.Czy wczoraj wieczór też to zrobił?Spojrzała na mnie ze zdumieniem. Ależ nie, skądże znowu. Bukiecik orchidei leży w lodówce.Otworzyła szeroko oczy. Nie, to niemożliwe! za-wołała. Idz i przekonaj się sama.Zapaliłem światło, weszła do kuchni.Nagle patrząc nalodówkę głośno krzyknęła: Tam jest dziura! To miejsce, w które trafiła kula.Powiedziałem jej przecież, że ktoś do mnie strzelał, aledopiero gdy zauważyła czarny otwór na nieskazitelniebiałej tafli, w pełni to zrozumiała.Poruszała się dotąd jakwe śnie, ale teraz otworzyła szeroko oczy i krzyknęłagłośno: Ktoś próbował cię zabić, Mike! Może.A może chciał mnie tylko przestraszyć.Rzuciła mi się w ramiona, zaciskając kurczowo palcena moich plecach, tuląc się do mnie i łkając: Mike, najdroższy, ja tego nie zrobiłam, ja tego niezrobiłam.Przycisnąłem ją do siebie. Wiem, że to nie ty, kochanie. Czy naprawdę tam w środku jest jakiś bukiecik? Nie jakiś, tylko orchidei.Odchyliła głowę i spojrzała na mnie. Mike, boję się.To jakiś szatański podstęp.Ktoś chcemnie przyprawić o utratę zmysłów. To raczej ten ktoś postradał zmysły.Ktoś zakradł się tudzisiaj w nocy i czekał na mnie.Ten ktoś był ukryty wciemności, kiedy podszedłem do drzwi, a kiedy zapaliłem wkuchni światło i stałem się znakomitym celem, strzelił domnie, wiedząc bez wątpienia, że śpisz na górze. Ale dlaczego, Mike? Dlaczego? Ten ktoś obłędnie cię nienawidzi.Ten ktoś chce nanowo rozpocząć całą sprawę.Załóżmy, że zostałemtrafiony.Wszystkie gazety zaczęłyby się rozpisywać: %7łonaz orchideami znowu w akcji.Już widzę te nagłówki. Ktoś chciał ciebie zabić, żeby się na mnie zemścić? Nie,to niemożliwe. Na to mi jednak wygląda stwierdziłem spokojnie. Nikt mnie przecież nie nienawidzi aż do tego stopnia. Nie sądzę, byśmy tu mieli do czynienia z osobąnormalną, Stello. Chyba nie masz na myśli Roberty Allison? Z tego, co słyszałem, byłaby do tego zdolna, ale żeglujegdzieś teraz ze swoim mężem.Nie mogła znalezć się tutaj,w tym domu, nie zna jego rozkładu.Poza tym niezapominaj, że to jest mój pistolet.Skąd by wzięła mójpistolet? Ktoś ukradł twój pistolet z Albatrosa szepnęła.Ktoś zrobił to właśnie w tym celu. Na to wygląda. Ale przecież zamykasz zawsze kabinę. Tak, ale mogłem zapomnieć zamknąć przedni luk,równie dobrze mógł zapomnieć o tym Joe Downs.Wyjąłem rewolwer z kieszeni i spojrzałem na niegouważnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]