[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem.Przepraszam.Nie powinienem był tego mówić.W tym momencie do pokoju wszedł roześmiany Russ, kończąc rozmowę z kimś nakorytarzu.- Słucham, Sam, co mogę dla ciebie.Sam uciszył go przykładając palec do ust i obrócił się do Jennifer.- Rozumiem powody, dla których chcesz odejść z firmy, ale proszę, żebyś wstrzymałasię z decyzją jeszcze na jakiś czas.- Dlaczego? - Spojrzała na niego ze znużeniem.Na twarzy Sama nagle wykwitł szeroki uśmiech.- Dlatego.że właśnie dzwonili do mnie z Gladwin Vintners.Kampania reklamowadżinu tak bardzo ich zachwyciła, że chcą, abyśmy podjęli się promocji ich whisky i wódki.Russ wydał gromki okrzyk wojenny, uniósł rękę i plasnął nią w wyciągniętą dłońSama.- Skurczybyku! Miałeś rację! Od początku miałeś rację!- Mówiłem wam, że stać nas na to - uśmiechnął się Sam.- To była tylko kwestiaczasu.I dlatego, Jennifer, nie mam zbytniej ochoty wypuścić cię z rąk.Prosili, żebyś towłaśnie ty przygotowała projekt.Jennifer potrząsnęła głową.- To przemiłe z twojej strony, Sam, i bardzo się cieszę, że dostaliśmy to zlecenie, aleja już po prostu nie mam w sobie tej iskry.Nie chcę, żebyście przeze mnie stracili dużykontrakt.Sami doskonale sobie poradzicie, chłopcy.Sam jęknął z irytacją.- Wobec tego proponuję ci taką opcję: Gladwin zaprasza nas do Londynu.Chce,żebyśmy się z nimi spotkali i przedyskutowali plan działania.Nie musimy im przedstawiaćżadnych dokumentów; nie musimy im przedstawiać w ogóle niczego, wystarczy, że fizyczniebędziemy tam obecni.Zależy mi na tym, abyś ze mną pojechała, Jennifer.Weź też Benjiego.-Sam wyrzucił ręce w górę nonszalanckim gestem.- A co mi tam! Zabierz również Jasmine!Zatrzymamy się w Ritzu, bo nam się to, psiakrew, należy! A dopiero po spotkaniuzdecydujesz, czy chcesz odejść czy nie.No i co ty na to?Jennifer popatrzyła na niego przez chwilę, tłumiąc śmiech.- Wybacz, Sam.Nagle oczyma duszy ujrzałam cudowny obraz Jasmine obsługiwanejw Ritzu.- Dlaczego nie? - Sam rozłożył ręce.- Przeszła przez to samo piekło co wy.No, proszęcię, maleńka, zrób to dla mnie.Jennifer zastanowiła się.- Musiałabym zwolnić Benjiego ze szkoły.- Zrób to! - Sam zatarł ręce widząc, że jego argumenty zaczynają trafiać do celu.-Wszyscy będziemy się świetnie bawić.Jak już powiedziałem, po spotkaniu podejmieszdecyzję: tak czy siak.- Dobra.Sam triumfalnie klasnął w dłonie.- Ale - ciągnęła Jennifer - nie mogę lecieć jutro.Muszę to najpierw omówić z Benjim iJasmine, no i z dyrektorem szkoły Benjiego.- Nie ma sprawy.I tak lecielibyśmy dopiero na początku przyszłego tygodnia.Maszjeszcze trzy dni czasu przed weekendem.- Zajrzał jej w oczy.- A zatem zgoda?- Zgoda - uśmiechnęła się.- Świetnie! - Sam opuścił swoje miejsce przy oknie.Załatwię wszystko z GladwinVintners, zarezerwuję bilety o r a z pokoje w Ritzu.Aha, Russ.- Ujął go za ramię.- Czybyłbyś tak dobry, wziął od Jennifer kopie tej oferty, nad którą właśnie siedzi, i wydusił z niejcoś, co można będzie dziś rzucić na żer klientom? Nic wielkiego; tyle, żeby zatkać im usta nadzień lub dwa.- Jasne.- Russ skinął głową.- Dzięki.- Sam puścił oko do Jennifer.- Zatem drzyj, Anglio, przybywamy! - corzekłszy, dumnie zadarł głowę i wymaszerował z pokoju.Jennifer podeszła do biurka i otworzyła swojego laptopa.- Wybacz, że zwalam to na ciebie, Russ.Zupełnie nie wiedziałam, od czego zacząć.Pokręcił głową.- Nie przejmuj się.Coś tam dla nich zmontuję.Nie zapominaj, że ja też jestemgeniuszem!Jennifer wepchnęła dyskietkę do komputera, skopiowała na nią dokument i wręczyłaRussowi.Stał przez chwilę, postukując dyskietką w czubki palców.- Jak Benji znosi, hm, nieobecność Alexa?- Nie najlepiej - Jennifer westchnęła.- Bardzo to przeżył.I tak był już przygnębionypo.- Po wyjeździe Davida?Spojrzała na niego zdziwiona.- Proszę, proszę, co za intuicja! - Uśmiechnęła się.- Owszem.Od wyjazdu Davida.David był jego idolem.- Miałaś od niego jakieś wieści?- Tylko raz, wkrótce po ich powrocie do Szkocji.Jego ojciec zmarł tego samego dnia.Od tamtej pory ani słowa.Benji koresponduje z synem Davida, Charliem.- Słuchaj.- zająknął się Russ, nadal postukując palcami w dyskietkę.- Może niepowinienem tego mówić, ale.chyba nie tylko Benji bardzo go polubił, prawda?Jennifer poczuła, że się czerwieni.- Boże, Russ, ty naprawdę wysubtelniałeś! Jeszcze rok temu mogłabym się spokojniezałożyć o sto dolarów, że tego nie zauważysz! - Podeszła do okna.- Masz rację.Przyznamszczerze, że to był najbardziej wyjątkowy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek spotkałam.Russ milczał przez chwilę.- Fakt - rzekł.- On naprawdę był wyjątkowy.Jennifer obejrzała się.- Skąd wiesz? Widziałeś go tylko raz w życiu.- Raz wystarczył.Pamiętasz nasz mecz tenisa?Przytaknęła ruchem głowy.- Jakiś tydzień później oglądałem pokazowy mecz na kortach Flushing Meadows.Takie przedstawienie dla publiki, mieszanina dobrego tenisa i dobrego humoru.W drugimsecie lepszy tenisista zaczął grać na swoją niekorzyść, żeby mogli przeciągnąć imprezę natrzeci set.Psuł serwy, trafiał o cal poza linię.Robił to celowo, ale tak zmyślnie, że chybawiększość widzów w ogóle tego nie zauważyła.Ja tak, bo tydzień wcześniej David robił zemną to samo.Russ podszedł do Jennifer i zaczął się bawić sznurkiem żaluzji.- Boże! - westchnął.- Powiem ci, że nieźle ubodło to moją dumę.Ale pomyślałemsobie, co mi tam jakiś David! Najwyraźniej nie zależało mu na wygranej.Dopiero po jakimśczasie dotarło do mnie, że umiał się poniżyć, bo w sumie był ponad to.Okazał się też wyższyode mnie.Co więcej, uświadomił mi to bez uciekania się do demonstracji.Puścił sznurek i zerknął na Jennifer, która przyglądała mu się z uśmiechem.Wspięłasię na palce i cmoknęła go w policzek.- W ten czy inny sposób zmienił życie nas wszystkich - powiedziała.- Wiem, że tobrzmi jak cytat z komiksu o Supermanie, ale czasem naprawdę zastanawiam się, dlaczegospośród milionów drzwi w całych Stanach Zjednoczonych zapukał właśnie do moich.-Zamknęła komputer, wyjęła przewód z gniazdka i zwinęła go, wracając do biurka.- Zresztągdyby nie on, nie planowalibyśmy dziś wycieczki do Londynu!- Czemu nie miałabyś się wybrać do Szkocji? - zapytał nagle Russ.- Co? - Jennifer zamarła z laptopem do połowy wepchniętym do teczki.- Jedź go odwiedzić! - Russ oparł się na biurku i spojrzał jej prosto w twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]