[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Soli.Soli mogła zostać wielką damą.Było jego obowiązkiem zapewnić jej tę możliwość.Ale nadal czuł się winny.Wciąż tęsknił za przyjaznią, która łączyła ich nim dotarlina Nową Kretę.Te chwile nie mogły wrócić, gdyż Soli już nigdy nie będzie dzieckiem.Var nadal jednak tęsknił i cierpiał.297* * *W dwa tygodnie pózniej, gdy zbierał w lesie chrust i ładował go na wózek, Soliprzyszła do niego ponownie.Tym razem miała na sobie chłopięce ubranie.Ukryła wło-sy, a na twarzy wymalowała czarne i rude plamy.Wyglądała jak wałęsający się łobuziak.Var wiedział, że dobrze opanowała tę rolę. Uciekam stąd oznajmiła. Chodz ze mną, tak jak dawniej.Var złapał ją i pociągnął z powrotem do szkoły.Mogła go obezwładnić na wielesposobów, lecz nie próbowała się opierać. Wiem, że płacisz za mnie krzyknęła. Nienawidzę cię!Wiedział, że nie myśli tak naprawdę, jednak te słowa zabolały. Dlaczego chcesz, żebym tu była? zapytała żałośnie brzmiącym głosem.Dlaczego nie możemy wędrować razem? To wszystko, czego pragnę.Var ciągnął ją dalej.Jej gibkie ciało w jego ramionach było jędrne i okrągłe.Wyciągnęła w górę głowę i pocałowała go w usta, jak dojrzała kobieta.Tak jak robiłato jej matka, Solą.298 Chce tylko być z tobą, Var.Pokusa uderzyła w niego gwałtownie.Pamiętał ją jako dziecko, lecz jako kobietarównież miała na niego duży wpływ.Mimo to szedł naprzód, nie odpowiadając jej. Czy chcesz, żebym zaczęła płakać?Nie zrobiła tego jednak, choć to by go załamało.Gdy wciąż jej nie odpowiadał,szepnęła: %7łałuję, że uderzyłam cię pantoflem.Potem, gdy ujrzeli już budynki szkoły, dodała: To powinien być morgensztern!Var pomyślał, że gdyby miała morgensztern, to naprawdę mogłaby go nim zdzielić,a tego by już nie przeżył.Oddał Soli przełożonej.Gdy wracał do lasu, usłyszał, jak zaczęła krzyczeć z bólui wściekłości.Bito ją za jej wykroczenie.Choć używano do tego skórzanego paska,który nie zostawiał żadnych szpecących śladów, Var wiedział, że to boli.Wiedział teżjaka będzie kara.Przełożona już na samym początku wyjaśniła mu, czym grozi złamaniedyscypliny.299Ból jednak nie mógłby zmusić do krzyku Soli, która była przecież twardym wojow-nikiem.Chciała tylko, by usłyszał ją Var, a także pragnęła zadowolić przełożoną, którajednak nieprędko dała się nabrać.Var miał co dziesiąty dzień wolny.Choć był chętny do pracy, sprawiedliwa przeło-żona upierała się przy tym.W pobliżu szkoły znajdowało się miasto.Podczas swojegodrugiego wolnego dnia Var udał się tam, by się rozejrzeć.Nie czuł się jednak dobrze.Wielu tubylców okazywało mu lekceważenie, nie pragnąc jego towarzystwa.Trudnobyło odgadnąć kiedy się uśmiechać, a kiedy bić, gdy nie było Kręgu, który wyznaczał-by granice między uprzejmością a walką.Var uznał, że najlepszy byłby dla niego ZłyKraj.Nie rozumiał żadnej społeczności ani tutejszej, ani amerykańskich koczowników.Uznał więc, że najlepiej mu będzie, kiedy zostanie sam.Gdy tylko Soli ukończy szkołę,on z powrotem zamieni się w szczęśliwego dzikusa.Gdy jednak pomyślał o Soli, zrozumiał, że oszukuje sam siebie.Czy była dzieckiem,czy kobietą, on nigdy nie będzie szczęśliwy bez niej.18 Dowiedziałem się, do kogo należą ci żołnierze, którzy czekają tu już od miesiąca oznajmił stary.W ciągu roku Var nauczył się z nim rozmawiać, choć nigdy nie miał okazji, bypoznać jego imię.Stary zawsze znał mnóstwo plotek, lecz Vara rzadko kiedy to intere-sowało.Zauważył żołnierzy i wiedział, że stanowią oni straż jakiejś królewskiej osobi-stości.Większość uczennic była wysoko urodzona.Należało do dobrego tonu opuścićszkołę po jej ukończeniu w towarzystwie świty uzbrojonych, nawet jeśli trzeba ją byłospecjalnie w tym celu wynająć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]