[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maciej siedział dotychczas zamyślony jak zawsze i milczący.Ten nieśmiały czło-wiek przełamywał jednak swoje skrępowanie ilekroć chodziło o Jezusa bar Nash i Jegonaukę.Mówiąc o niej stawał się pewny siebie, wymowny.Był w nim niepokój poznaniai głoszenia prawdy i to wyczuwało się w jego słowach.Niewiele wiedzieli o jego przeszłości.Był dla nich zagadką.W dzielnicy wyrobni-ków mówiono, że został usunięty z Chiribet Qumran pod Jerycho za bunt w osadzie AinFeszha.Musiało być w tym coś z prawdy, skoro było powszechnie znanym faktem, żesprowadził kilkunastu braci eseńskich do rzeszy Jezusa bar Nash.On sam, zapytywa-ny, nie zaprzeczał temu.Ludzie mijani na ulicach Jerozolimy, o których wiedziano, żesą eseńczykami wysłanymi przez osadę dla załatwienia tu jakichś tajemnych spraw być może starych sporów prawnych ze Zwiątynią odwracali na jego widok głowę338lub pluli.Inni nie eseńczycy patrzyli nań z ciekawością nie pozbawioną lęku.Byłzagadkowy, skazany na samotność, wyklęty.Zdaniem Macieja Mesjasz musi zwyciężyć, ponieważ Jego nauka ujmuje w słowotęsknotę ludzką do sprawiedliwości.Ludzie z natury są dobrzy.Nawet ci, którzy wystę-pują przeciw Niemu, ponieważ przeważnie czynią to w dobrej wierze.Zwiat potrzebujedobra, w które mógłby uwierzyć, a uwierzywszy wyzwolić się.Jezus bar Nash przynosiświatu to dobro.Zobaczył siebie u stóp wzgórza, na którym siedział Jezus bar Nash. Błogosławieni, którzy pragną sprawiedliwości słyszał Jego daleki głos.Stał w tłumie ludzi w pasiastych chałatach.Słyszał za sobą drwiący chichot dwóchstudentów Talmudu natrząsających się głośno, w uczonej hebrajszczyznie z chederu,nad nauką Nauczyciela dla hołoty i kalek.Ich bezczelne kpiny zagłuszały syki i prze-kleństwa.Amhaarecim, upokorzeni i wściekli, w tonie ich głosu wyczuwali pogardę tę odwieczną, nienawistną pychę uczonego wobec nich, ludzi ziemi.Jednak równieodwieczna pokora amhaarecim wobec niezłomnie prawych peruszim powstrzymywałaich od przepędzenia uczonych mężów.Byli nią spętani.Byli bezradni.339Jezus bar Nash przywracał im godność wskazując, że prawdziwa wielkość polega napokorze.Kto jest najmniejszy pośród was wszystkich mówił ten jest prawdziwiewielki.Mówił ich aramejszczyzną, którą rozumieli wszyscy, językiem prostym, w hag-gadach, które tak bardzo lubili, które zaś dawały im tyle do myślenia.Czuli, że w morzuintryg, poniżeń i krzywdy, jaka przenika świat, jest to nauka czysta i przeznaczona dlakażdego, a więc i dla nich, nie czyniąca różnicy pomiędzy ułomnym i zdrowym, uczo-nym i prostym, doktorem Tory, biedakiem i księciem.Dlatego tylu ich przyszło znadjeziora i wisi okolicznych.Czasami nie rozumieli Go, z reguły złorzeczyli Mu i odcho-dzili idąc za głosem uczonych peruszim, czujnie czekających na każdy postępek Jezusabar Nash, by głośno wyrażać zgorszenie.Wracali jednak znowu.Fascynował ich.Bylitrochę jak żywioł lub jak dzieci: kapryśni, zmienni, poddani nastrojom.Nieobliczalni.Niektórzy z nich leżeli teraz na noszach pokryci strupami, pokręceni, wspierali sięo kule.Szli tu sami i z rodzinami, rozkładając się obozem u stóp góry ruchliwą, koloro-wą ciżbą wierząc, że Nazareńczyk pomoże im znalezć prawdę, której szukali żarliwie,na oślep i nigdzie dotąd nie potrafili znalezć odtrącani z pogardą od eseńezyków,uczonych peruszim i kapłanów prawdę o sensie ich żałosnego życia.Dla wielu z nich340ten sens wydawał się ważniejszy niż samo wyzdrowienie.Nieszczęśliwi i mali po-myślał ułomni i poniewierani znalezli swojego Mesjasza.Stanął mu w pamięci obóz w Chiribet Qumran, który opuścił tak niedawno, a prze-cież, zdawałoby się, minęła od tego czasu cała wieczność.Znów wspina się na drze-wo, by zebrać daktyle w oazie Ain Feszha, niesie następnie kosz w pobliże sadzawki,gdzie wysypane owoce tworzą piramidę.Idzie następnie ze współtowarzyszami do obo-zu przez pustynię.Gmina jest samowystarczalna.Na małym polu w pobliżu Chiribet Qumran rośniewystarczająca ilość zboża, by wyżywić braci.Nie ma potrzeby wchodzenia w stosun-ki handlowe ze znienawidzonymi synami ciemności.Widzi siebie, jak w ciągu kilkulat przechodzi stopnie wtajemniczenia dostępne dla nowicjuszy.Ogląda pomieszczeniakowali, szewców, garbarzy, kobiet piorących bieliznę i szyjących chałaty, szkołę, skąddobiega głos mełameda i głosy dzieci powtarzających litery: alef, bet, ghimel.Nie może jeszcze, jako od niedawna ezrach i brat należący do najniższej spośródczterech grup, zwiedzić pomieszczeń kapłanów, gdzie składano zwoje, filakterie, sied-mioramienny, srebrny świecznik, ani pomieszczeń księcia sprawiedliwości oraz rady341starszych zarządzającej majątkiem gminy, gdzie mieli wstęp tylko bracia najwyższejgrupy, ale idąc do oazy wie, że w obozie od wschodu słońca do zachodu każdy z bracii sióstr ma swoje wyznaczone miejsce, którego nie może opuścić.To było imponującei nadawało sens życiu.Tu liczyła się tylko praca jego rąk.Tu nie składano kosztownychofiar Zwiątyni.Tu wszyscy byli synami światła, którzy poznali tajemnicę wolności du-chowej i to, że jej niezbędnym warunkiem jest duchowa czystość.Zwiat natomiast, jakizostawili za sobą, był światem synów ciemności, zagłady i zła dalekim od Jehowyi skazanym na potępienie.Przeklętym.Tu przestawał być amhaarecem, nieczystym, po-gardzanym.Aączył się z Panem w czasie codziennych wspólnych posiłków, rytualnychobmywań i modlitw, gdy chórem powtarzali wersety psalmów Dawida i Oniasza zwa-nego Sprawiedliwym, Nauczycielem lub Mistrzem Sprawiedliwości, które ułożył poswym powrocie z Persji specjalnie dla gminy ubogich, jako jej założyciel.Oniaszaukamienowano na rozkaz rozwścieczonych kapłanów i peruszim.Nie zaprzyjaznił się z nikim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]