[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.My jej mamy dosyćGarnuszeczkiem nosić.( Znaki przeszłości", s.196.)Po wypowiedzeniu niniejszego zaklęcia należało wzmocnić siłę jego oddziaływania poprzezodmówienie Zdrowaś Mario" i przeżegnanie się znakiem krzyża.Należy przyznać, iż ludzie, którym przypisywano nadprzyrodzone umiejętności władaniachmurami, otaczani byli w swoim środowisku dużym szacunkiem.Było to zrozumiałe, od ichdziałalności bowiem w jakimś stopniu uzależniony był stan zbiorów płodów rolnych.Szacunek tenłączono z przychylnością bądz bojaznią, co uzależniano od faktu, czy ich zdolności były dziełemBoga, czy też złych mocy (diabłów).W pierwszym przypadku uważani byli niekiedy za postacie napoły święte (boży ludzie) i stanowili w danej zbiorowości pewnego rodzaju wzór osobowy o takichcechach pozytywnych, jak pobożność, uczynność, sprawiedliwość, ofiarność itp.Nic dziwnegowięc nie ma w tym, iż czyniono różnorodne starania w celu pozyskania względów tych ludzi izgodnego z nimi współżycia, jak również służono im pomocą w konkretnej potrzebie i publicznieokazywano im szacunek.Liczne ślady tego typu postaw zarejestrowane zostały zwłaszcza wrejonach Gorlic, Kolbuszowej, Niska i Radzynia Podlaskiego.Natomiast w przypadku wędrownychpłanetników szczególnie dbano o danie im pieniężnego okupu i ugoszczenie, co miało stanowićwidomy wyraz wiary w ich moc nadprzyrodzoną.Z kolei ludziom, którzy diabłu zawdzięczaliswoją moc władania chmurami, należało w miarę możności ustępować z drogi i unikać z nimibliższych kontaktów, jak też nie czynić im żadnych przykrości.Zlady tego typu postaw odnotowanom.in.w rejonach Chełma, Radzynia Podlaskiego i Włodawy.Niekiedy tym specjalistom od chmurprzypisywano możliwości wykonywania także szeregu innych praktyk magicznych, jaksprowadzania chorób, a nawet śmierci na ludzi i wówczas szczególnie zabiegano o ich względy.Odnotować również należy występowanie i takich poglądów, iż żadnymi sposobami nie możnapozyskać sobie przychylności płanetników-ludzi.Na nią bowiem należy sobie zasłużyćpobożnością, dobrocią i uczynnością wobec innych, a przede wszystkim żarliwą modlitwą.72Przenieśmy się teraz w region Tatr i Podhala, gdzie w tradycyjnej kulturze góralskiej odnalezćmożna także pewne wątki wierzeń w płanetniki.Są to według Górali istoty półdemoniczne,przebywające w chmurach i od czasu do czasu schodzące na ziemię, gdzie przebywają przezpewien okres.W czasie ziemskiego bytowania płanetnicy podhalańscy lubią pracować w młynachwodnych.Przeważnie przypisywany jest im diabelski rodowód. Drzewiej według opowieściGórala z Jurgowa mioły być płanetniki, co rządziły pogodą, przeważnie deszczem, gradem iwiatrem.Tyk sie strasyło dymem z mąki święconej i ziela święconego.Należało rozpalić ogień wpiecu i sypać zioła, i trza było na węgiel sypać mąki, to płanetniki uciekały z chmurami iwysypywały grad i dysc tam, gdzie tego nie robili.Były też dzwonki poświęcone i tymi trza było nachmury zwonić.Tą samą siłę miały dzwony kościelne" (B.Bazińska, s.86).W szeregu opowieścipasterskich płanetnicy przedstawiani są jako istoty o ponadnaturalnych kształtach..Strasny to był cłek.Głowę mioł okrutnie duzom, usy tele, co mu het nagie ciało przykrywały" (s.87)..a tu ze stawu wysed chłop okrutnie wielgi, ino cienki, na długich nogach się gibał, a to samodługimi rencami chycił się za skałe okrutnie wielgom" (s.88).Stosunek płanetników do ludzi pojmowany jest tu bezkonfliktowo.Straszą one wprawdziedziewczęta góralskie, ale nie wyrządzają ludziom żadnej krzywdy i na ogół ustępują w spotkaniu znimi.W innych natomiast regionach Polski zachowały się jedynie bardzo drobne ślady wierzeń w daneistoty półdemoniczne i nikłe są o nich zapisy w naszej literaturze etnograficznej.Na koniec wspomnieć należy, iż opowieści o płanetnikach o dość różnorodnej fabule bogato sąreprezentowane w naszej folklorystyce.Wystarczy wskazać, iż J.Krzyżanowski odnotował ichponad 20 w swoim katalogu.Opowieścio demonach atmosferycznychLatawce Parobek, mając latawca, ożenił się i młodą pojął żonę.%7łona kochała go, nie będąc kochanąnawzajem; bolała na to, lecz smutek swój sama w sobie kryła.Pewnego razu poszła ze zbożem domłyna, ale w młynie było zawozno, musiała czekać długo; na koniec młynarz, ujęty grzecznymisłowy hożej mołodycy, pospieszył z mlewem i mołodyca, choć pózno w noc, wróciła do domu.Wchodzi do izby, a mąż na łóżku, a przy nim latawiec cudnej urody; oboje całują i pieszczą się,chociaż mąż spał widocznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]