[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oprócz nich nie było żywego ducha.Opuścili taras.Stanton prowadził ścieżką wśród sosen.Parłnaprzód jak sportowiec szybkimi, sprężystymi krokami, sprawiał wrażenie, że mógłby nawet biec.Tom odgadł, dokąd idą.Na polanę nad urwiskiem, gdzie stała ławka obok lunety. Oto miejsce, gdzie można spokojnie myśleć oznajmił Stanton, kiedy dotarli do szczytu.Gdy tylko nam się uda, będziemy tu mieć kwaterę z dala od zgiełku tłumów, tylko ty i ja knować tubędziemy 1 dumać nad treścią żywota.Już po raz drugi użył tego określenia.I choć ton jego głosu był Zartobliwy, to jednak ciemne oczyStantona jarzyły się blaskiem, który sugerował powagę.Odczuwał wielką potrzebę rozmowy,szczególnie107o przeszłości, jak gdyby naświetlenie dawnych spraw miało pomóc w objaśnieniu terazniejszości.Tom też gotów był rozmawiać.Chciał bliżej poznać Stantona.Po latach przypomniał sobie słowaHallera: Większość ludzi zachowuje się podobnie, kiedy przyjeżdżają na Kariakos.Najpierwdostrzegają tylko dziewczyny i te rzezby.P0 pewnym czasie widzą już tylko Maurice'a".Prawdziwość słów Hallera zaczynała się potwierdzać tego ranka.Poprzedniego wieczoru Tom miałokazję podziwiać Stantona jako mówcę, który przykuwa uwagę słuchaczy siłą osobowości.Wiedział, że jest to człowiek obdarzony charyzmą, doświadczył na sobie, jak jego charyzma działa.Zaobserwował, że swym niemal magicznym urokiem Stanton budzi w ludziach ciepłe uczucia.Tegoranka dominowała w nim skłonność do refleksji.Mówił o swoim życiu z taką otwartością, że Tomw końcu zaczął się niecierpliwić, bo nie wiedział, do czego tamten zmierza.Trzeba przyznać, żeupłynęło sporo czasu, zanim Stanton przeszedł do sedna sprawy.Siedzieli na ławce obok lunety i rozmawiając patrzyli na morze.Niebo o tak wczesnej porze byłoperlistobiałe, a morze bardziej spiżowe niż błękitne.Nad ich głowami krążyły mewy; co chwilęktóraś z nich spadała z krzykiem na powierzchnię wody.Sosny rzucały długie cienie, powietrzebyło świeże i chłodne, pełne zapachu morza, które biło o skały u podnóża urwiska.Stanton mówił o wojnie i o swojej przyjazni z Hansem Pohlem i Pierre'em Bouvierem. Połączyłanas walka z hitlerowcami, z faszystami, a nie z Niemcami wyjaśnił. To, co działo się wNiemczech, mogło się równie dobrze wydarzyć w każdym innym kraju mówił. Musiałempodjąć z tym walkę.Zawsze będę to zwalczać.Palili papierosy z paczki Toma, dziwiąc się, że obydwaj palą teni sam gatunek. Czy wojna i tewszystkie przeżycia zmieniły coś w tobie? spytał Tom.Stanton zastanawiał się chwilę. Myślę, że tak.Do wybuchu wojny niczego nie traktowałempoważnie. Gorzki uśmiech wykrzywił mu usta. Mówiono, że moim sposobem na życie jestrozpusta i skandale.Chyba było w tym sporo prawdy.Ale potem wróciłem do Europy i zobaczyłem,co szykują nam tu politycy. Wzruszył ramionami. To wystarczyło, by każdego otrzezwić. Po wojnie wytyczyłem sobie pewne cele na przyszłość ciągnął. Nic szczególniegłębokiego roześmiał się. Postanów' łem, że zajmę się kultywowaniem piękna i roztoczęopiekę n przyjaciółmi.To wszystko.Wiedziałem, że to mi wystarczy do szczęść"Przez kilka powojennych lat Stanton mieszkał nadal w Szwajca108 łownie w Genewie: Mogłem znów podróżować, jezdziłem trochę w jnteresach, trochę dlaprzyjemności.Tom zamyślił się nad charakterem tych jego przyjemności.Wspomnienie słów Hallera nasunęło muskojarzenia, które mogły się uzewnętrznić na twarzy, ponieważ Stanton kontynuował z ironicznymuśmiechem: Byłem na tyle głupi, że podczas wojny się ożeniłem, patrząc na to z perspektywy,była to dla mnie rzecz zupełnie nieodpowiednia, wręcz bezsensowna.Nie jestem człowiekiem,który się nadaje do stanu małżeńskiego.Nigdy nim zresztą nie byłem i nie będę. Ognik nagłejrefleksji zapalił się w jego oczach. Tylko nie zrozum mnie opacznie.Nie jestem przeciwnyinstytucji małżeństwa.Wielu ludziom to odpowiada.Jesteś młodym człowiekiem i przypuszczam,że kiedyś spróbujesz.Mnie nie przekonuje pomysł, by wiązać ludzi parami.To zabijaindywidualność, uważam to za odrażające.Niewielu ludzi, pomyślał Tom, ma tak indywidualistyczne podejście do życia, jak Maurice Stanton. Rozwód to nie była miła sprawa przyznał Stanton. Szwajcarzy są straszniekonformistyczni w tych sprawach.Teraz, oczywiście, jest tam pod tym względem lepiej, ale zarazpo wojnie. Pokręcił z obrzydzeniem głową. Potraktowali mnie, jakbym kogoś zamordował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]