[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A ja muszę coś tam wnieść.Tobie niesprawi to \adnych trudności.Bułka z masłem, jak to się mówi.Do Moniki dotarło wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi.A ona, idiotka, uwierzyła, \e ten zbir się w niej zadurzył. Nie mogę.Tam jest ochrona. Naturalnie, \e jest. Karl uśmiechnął się i znowu za-cisnął palce na jej szyi. Dlatego właśnie zwracamy się ztym do ciebie, Monico.Rozdział 57Na widok otwierającej mi drzwi Andie oniemiałem z za-chwytu.Wyglądała wprost rewelacyjnie.Była w czerwonymsweterku zapinanym na zamek błyskawiczny i spranych d\in-sach.Włosy miała spięte z tyłu głowy spinką, na policzkiopadało jej kilka niesfornych kosmyków.Oczy jej błyszcza-ły i mówiły, \e cieszy je mój widok.Tak samo jak mojeoczy jej widok. Znajomy zapach wybąkałem, wciągając w nozdrzaaromat mięczaków z pomidorami i szafranem.Zapowiadałasię paella, \e palce lizać. Nareszcie nie będę musiała przyłapywać cię na szwen-daniu się pod domem powiedziała z uśmiechem. Na obserwacji.To elegantsze określenie mruknąłem,wręczając jej butelkę hiszpańskiego wina z okręgu Rioja. Obserwujesz mnie? A z jakiego to powodu? Powiedzmy, \e o tym chciałem porozmawiać, przyjmująctwoje zaproszenie. No to śmiało, zaczynaj. Zatrzepotała z uśmiechemrzęsami.Jestem teraz przekonany, \e przez sekundę usiłowałem sobieprzypomnieć, jakie wra\enie robiła na mnie na procesie, gdysiedziała w boksie dla przysięgłych w tym swoim zwariowanymT-shircie, zanim doszło co do czego.Nasze spojrzenia kilka176razy się wówczas skrzy\owały.Chyba oboje się w tychmomentach płoniliśmy.W ka\dym razie na pewno nierazktóreś z nas, jeśli nie oboje, uciekało spojrzeniem w bok. Mam akurat na ruszcie trochę zakąsek.Rozgość się.Dała nura z powrotem do kuchni, a ja wszedłem do niewiel-kiego, gustownie urządzonego living roomu.Stała tam obitakwiecistą tkaniną sofa i mały stolik, na którym le\ały numery Architectural Digest oraz In Style.Kieszonkowe wydanieKochanie króla Philippy Gregory.Rozpoznałem muzykę, któraleciała z odtwarzacza.Coltrane.Podszedłem do półki z ksią\kamii wziąłem z niej płytę CD.A Love Supreme. Niezle pochwaliłem. Kiedyś sam grałem trochę nasaksofonie.Ale to było dawno temu. To znaczy kiedy? zawołała z kuchni. W latach pięć-dziesiątych?Wszedłem tam i usiadłem do stołu przy ladzie. Bardzo śmieszne.Przesunęła w moim kierunku talerz z ptysiami nadzie-wanymi serem i empanadasami, czyli pysznymi piero\kamihiszpańskimi. Częstuj się.Czym chata bogata.Nadziałem ptysia na wykałaczkę. Pycha.Nalała mi z otwartej ju\ butelki kieliszek pinot grigio i usia-dła naprzeciwko.Pachniała świe\ością, kwiatami lawendą, morelą, sam niewiem.Czymkolwiek to miało być kolacją, randką, spotka-niem informacyjnym w sprawie Cavella podobało mi się ju\bardziej, ni\ chyba powinno.Andie się uśmiechnęła. Hm, coś się nam rozmowa nie klei, prawda? Na wszelki wypadek nie gasiłem silnika w samochodzie. Na wypadek, gdybym zaczęła histeryzować. Na wypadek, gdyby nie smakowała mi twoja paella.An-die roześmiała się.177 Masz refleks. Uniosła do ust kieliszek. Mam na-dzieję, \e przynosisz mi dobre wiadomości. Bardzo dobre. Stuknęliśmy się kieliszkami. Tymrazem Cavello ju\ się nie wywinie. Nagle relacjonowaniespotkania z gangsterem wydało mi się, nie wiem czemu, nie namiejscu.Jak do tej pory łączył nas tylko ten straszny proces.Znowu zaległo niezręczne milczenie.Upiliśmy po łyczku wina.Andie uśmiechnęła się i dała mi odpust. Nie musimy o tym rozmawiać.Mo\emy porozmawiaćo twojej pracy na uniwerku.Albo o tym, co się wyprawia wIraku.Albo o dru\ynie Yankees i tej, po\al się Bo\e, formie,jaką ostatnio reprezentują.Przy kolacji zdecydowałem się jednak powiedzieć jej coświęcej o swoim spotkaniu z Cavellem.Zwiadomość, \e tensukinsyn będzie musiał jednak za coś odpowiedzieć, podniosłają chyba na duchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]