[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  Obawiam się, że nie będzie miał wyjścia  odparł butnie Grzymała,ale grzecznie zajął miejsce na krzesełku pod ścianą.Dołączyłem do niego.W sekretariacie panowała cisza, przerywana tylko stukaniem klawiszyklawiatury.Coś mi nie pasowało w tej sytuacji, ale nie miałem szansyuchwycić myśli, która pojawiła się w mojej głowie, bo odezwała sięsekretarka: Bardzo przepraszam, że od razu nie zapytałam  rzekła, podnoszącsię zza biurka i uśmiechając się przymilnie  ale już naprawiam swój błąd:czego się panowie napiją?W jej ruchach było coś nienaturalnego, nawet jeśli brać pod uwagęnormalną dla pracowników biurowych przesadną grzeczność. Skoro taka pani miła  aspirant Grzymała musiał czuć się jak kotsiedzący przed otwartymi drzwiczkami klatki z tylko jednym wyjściem, wktórej środku ukrywał się kanarek, bo opuściła go zwyczajna czujność isłużbowa powściągliwość  to napiję się herbaty.Najlepiej zielonej, ale jeślito problem, może być czarna.Mamy zieloną  zapewniła go sekretarka. Dla pana to samo? zwróciła się do mnie. Dziękuję  odparłem, zaprzeczając jednocześnie niecierpliwymgestem dłoni.Dziewczyna, stukając głośno obcasami podeszła do stolika, na którymstały paczki z herbatą puszka z kawą cukiernica i dwa kartoniki z mleczkiem normalnym i odtłuszczonym.Szybkim ruchem włączyła elektrycznyczajnik, a z szafki nad stolikiem wyjęła filiżankę i spodek.Po chwili woda zabulgotała w czajniku i gdybym nie był lekkorozdrażniony dziwną atmosferą panującą w biurze, pewnie nie zwróciłbymuwagi na czubek łysej głowy, który defilował właśnie za oknem.Oknem,które jak to wiedziałem z poprzedniej wizyty w biurze BUDEXU, wychodziłona zarośnięty chaszczami, ogrodzony wysokim płotem, stary ogród.Powolipodniosłem się z krzesełka naprzeciw okna i ruszyłem w stronę szyby.Zauważywszy moje zachowanie sekretarka zrobiła krok w moją stronę i zwykrzywioną przerażeniem twarzą wyrzuciła z siebie: Może jednak się pan napije.To nie musi być herbata.  Chyba kiedyś pracowała w akwizycji  pomyślałem, rzucając okiemna jej minę i puszczając mimo uszu długą listę napojów, którymi chciała mnieuraczyć.Dwoma krokami dotarłem do okna.Instynkt mnie nie zawiódł.Waldemar Smutek, ubrany w elegancki garnitur przesadzał właśnie płot.Niestety, poła marynarki zaczepiła mu się o ostre zwieńczenie sztachety idrogocenny materiał rozdarł się z trzaskiem pod wpływem ciężaru lecącego wdół ciała dewelopera.Woda w czajniku osiągnęła temperaturę wrzenia.Termostat wyrzuciłprzycisk startu w górę.Za płotem rozległ się ryk kilkunastu cylindrów pod maską terenówki. Dobrze, że pana ze sobą zabrałem  usłyszałem dochodzący z bliskagłos policjanta.Grzymała musiał stać tuż obok już od kilku chwil i widział ucieczkęnieuczciwego przedsiębiorcy. Idziemy, panie Pawle! A co będzie z herbatą?  zapytała sekretarka, udając że nic się niestało. Poczęstuję panią filiżanką na komisariacie  odparł mściwym tonemGrzymała. Podczas przesłuchania  dodał, żeby nie było wątpliwości.Poczym przykuł biedną dziewczynę do kaloryfera i wybiegł za mną na ulicę.Terenówka odjechała już sprzed biura.Inspektor zaklął pod nosem iruszył do swego wozu.Zanim wsiadł, rzucił mi jeszcze pytające spojrzenie.Zaprzeczyłemzdecydowanie.Pokręcił głową z niedowierzaniem, otworzył drzwi i wskoczyłdo środka wozu.Po chwili z rury wydechowej buchnął obłoczek spalin.Oglądałem to już zza przedniej szyby wehikułu, który, na razie ciąglejeszcze w normalnym,  miejskim trybie, był znacznie wolniejszy od obupozostałych maszyn biorących udział w pościgu.Terenówka Smutka i radiowóz Grzymały błyskawicznie zniknęły zazakrętem, ale ponieważ biuro nieuczciwego dewelopera znajdowało się wwillowej części Konstancina i ciągle trzeba było zwalniać przed kolejnymiskrzyżowaniami przecinanymi przez inne samochody, błyskawicznie udało misię usiąść na ogonie policyjnej sierry.Minęliśmy  Annę , przecięliśmy uliceBatorego i Sienkiewicza i ulicą Piłsudskiego dojechaliśmy do ronda.Można był stąd pojechać na północ, mostem ponad Jeziorka w kierunku Warszawy,skręcić na wschód, by po kilku kilometrach dotrzeć do Józefowa bądzOtwocka, albo na południe, w stronę Góry Kalwarii.Waldemar Smutek najwyrazniej nie mógł się zdecydować, gdzie uciekaćdalej, bo przez chwilę krążyliśmy we trójkę po rondzie.Nagle Smutekgwałtownie zahamował.Tylko swojemu odruchowi i niedawnej wymianieklocków hamulcowych, zawdzięczałem, że nie wbiłem się w rufę sierry.Aspirant Grzymała nie miał tyle szczęścia.Nie jechał co prawda szybko, aleto wystarczyło, żeby roztrzaskał dziób radiowozu o wzmocniony, jak sięokazało, tył samochodu dewelopera, który nie zwracając uwagi nawydobywające się spod maski policyjnego wozu kłęby dymu, ruszył z kopytai wybrał drogę wiodącą w stronę Góry Kalwarii.Aspirant Grzymała z gaśnicą w ręku tylko mignął mi gdzieś z boku, gdymijałem jego wóz, by podążyć za terenówką.Pojazd nieuczciwegodewelopera miał już nade mną trzysta metrów przewagi, kiedy przełączyłemwehikuł w tryb rajdowy.Wóz ryknął i wstrząsnął jak ktoś budzący się ze snubladym, zimnym świtem.Poczułem wibrację w dłoniach trzymającychkierownicę.W tym samym momencie odezwała się moja komórka. Niech pan przejdzie na głośnomówiący  rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu aspirant Grzymała.Zrobiłem co kazał. Sprawa jest prosta  głos policjanta nie miał w sobie nic zopanowania miłośnika japońskiego rytuału parzenia herbaty. Musi panutrzymać tego łajdaka na głównej drodze.Od razu jak wyjechaliśmy,poprosiłem o wsparcie.W okolicach Słomczyna czeka blokada.Pan musitylko dopilnować, żeby pan Waldemar nie wybrał się na wycieczkę.Jasne? Jasne  odparowałem. No to, powodzenia  dodał aspirant i rozłączył się. Bułka z masłem  pomyślałem i wcisnąłem pedał gazu, tak że dotknąłpodłogi.Po chwili byłem jakieś dziesięć metrów za tylnym zderzakiemterenówki, który po zderzeniu z dziobem sierry wgiął się w dwóch miejscach,a warstwa błyszczącego metalicznym srebrem lakieru, była porysowana.Smutek szybko dostrzegł mnie w lusterkach i zaczął próbować rozmaitychsztuczek.Zaczął banalnie  od przyspieszania.Ale kiedy z łatwością dogoniłemgo przy prawie dwóch setkach na liczniku, spróbował hamować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire