[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To prawda.I pomyśleć, \e kiedyś Maggie pracowała jako doradca inwestycyjny.- A ona - Colby wskazał kciukiem na Sarinę - jako urzędniczka w przedsiębiorstwienaftowym.W rzeczywistości jest jedną z najlepszych agentek wywiadowczych, jaką udało misię spotkać.- Bez przesady.- Sarina spuściła skromnie oczy, choć w głębi duszy rozpierała jąduma.Podczas ostatniej akcji zostałam ranna.Ka\demu się zdarza - stwierdził Eb.- Ja te\ parę razy byłem podziurawiony.Ale ranysię goją.Prędzej czy pózniej - dodał Colby.Sally wróciła do domu z synkiem, uroczym, trochę nieśmiałym chłopczykiem, który zwyglądu był dokładną kopią swojego ojca.śona Eba, szczupła blondynka, po uszy zakochanaw mę\u, uczyła w miejscowej szkole podstawowej.Zabawiała Sarinę rozmową, podczas gdypanowie wspominali dawne dzieje.Następny dzień Colby z Sariną spędzili z Cyrusem i Lisa.Cyrus poprosił paru swoichzaufanych ludzi, by mieli oczy i uszy otwarte.Niech zaglądają do ulubionych barów świętejpamięci Lopeza, wypatrują obcych, patrolują teren.- A wiesz, \e niedaleko stąd jest ranczo na sprzeda\? - Cyrus zwrócił się do Colby'ego.Serio?Tak.Dość małe jak na tutejsze standardy, ale ma dobre pastwiska, a środkiemprzepływa rzeczka.Zwietnie by się nadawało na hodowlę koni.Colby zerknął na Sarinę, która uwa\nie przysłuchiwała się rozmowie.- W którym dokładnie miejscu?157- Poka\ę wam.Lisa, która była w zaawansowanej cią\y, wolała zostać w domu.Jazda po wertepach,powiedziała, przyprawia ją o mdłości.Cyrus załadował więc gości do du\ej czerwonejterenówki i ruszyli w trójkę.Posiadłość starego Hoba Downeya znajdowała się tu\ za świetnie prosperującymranczem Judda i Christabel Dunnów.- Hoba zabił jeden z tych parszywych braci Clarków - wyjaśnił Cyrus.- To byłuczciwy, porządny człowiek, którego wszyscy w okolicy kochali.Od tamtej pory nikt tu niemieszka.- Zaparkował wóz przed starą, rozpadającą się chałupą.- Ale\ macie miny! -zauwa\ył, widząc przera\enie malujące się na twarzach swoich gości.- Dom jest dorozbiórki; liczy się ziemia.- Dom faktycznie nadaje się tylko do rozbiórki - przyznał Colby.- Nowy mo\na byzbudować w stylu hiszpańskim.Pasowałby do tych agaw i kaktusów.- To prawda.- Sarina uśmiechnęła się ciepło.- Mo\na by go pomalować na jasno\ółtykolor.- Bernardette byłaby zachwycona.Mogłaby codziennie jezdzić konno.- Nie posiadałaby się ze szczęścia.Wpatrywali się w siebie tak, jakby byli na pustyni.Jakby nikogo poza nimi nie było na przestrzeni wielu kilometrów.Cyrus chrząknął.- Mo\e wysiądziemy? - spytał, uśmiechając się pod nosem.Na końcu podjazdu stała wbita w ziemię tablica z napisem Na sprzeda\.Przybrudzony napis świadczył o tym, \e tkwiła tu od dłu\szego czasu.- Sprzeda\ą zajmuje się pośrednik z Jacobsville, Andy Webb.Stary Hob nie miał\adnych krewnych ani rodziny, tote\ nikt po nim nie dziedziczy.Część pieniędzy zesprzeda\y rancza pójdzie na zwrot kosztów pogrzebu, a reszta zostanie zainwestowana.Zyskiz inwestycji będą systematycznie przekazywane na miejscowy fundusz pomocy biednym.Hob zawsze twierdził, \e państwo za mało pomaga ubogim, a w ten sposób sam po śmiercibędzie mógł przyczynić się do poprawienia ich losu.- Musiał być z niego bardzo miły człowiek - powiedziała cicho Sarina.- Owszem.Przejdzcie się kawałek, rozejrzycie, a ja zadzwonię do Lisy.- Uśmiechnąłsię speszony.- Często z sobą gadamy.Im bli\ej rozwiązania, tym częściej.Colby odciągnął Sarinę na bok.- Gdybyś go znała sześć lat temu, nie uwierzyłabyś, \e to ten sam facet.Mał\eństwostrasznie go zmieniło.- Sprawia wra\enie bardzo zakochanego.Ujął jej dłoń.158- Zwiata poza Lisą nie widzi.- Poprowadził ją za dom.Podwórze porośnięte byłoogołoconymi z kwiatów krzakami ró\.Dalej za ogrodzeniem, a\ po horyzont, ciągnęło siępastwisko.- Mnóstwo tu przestrzeni.Tak jak na terenie rezerwatu.- Twój ojciec du\o mi o nim opowiadał.O twoim dzieciństwie w rezerwacie.Zdawałsobie sprawę, \e popełnił wiele błędów.Ogromnie ich \ałował.Colby zacisnął mocniej rękę na jej dłoni.- Winiłem go za ka\dą krzywdę, jaka mnie w \yciu spotkała - oznajmił.- Nawet kiedyju\ byłem dorosły.- Wziął głęboki oddech.- Dopiero teraz zaczynam rozumieć, co czuł.Kochał moją matkę, ale nie potrafił odstawić alkoholu.Po jej śmierci musiał siebieznienawidzić.A to sprawiło, \e jeszcze częściej zaglądał do kieliszka.Błędne koło.- Faktycznie przez długi czas nienawidził samego siebie.Ale kiedy się dowiedział, \enoszę twoje dziecko.\e on będzie dziadkiem, wytrzezwiał i ju\ nigdy więcej nie wypiłkropli alkoholu.Nawet piwa.Opiekował się Bernardette, kiedy chodziłam do pracy.W tensposób chciał odpokutować za swoje winy.Bardzo kochał wnuczkę.- Ja te\ ją kocham - rzekł z powagą Colby.- Ka\dego dnia coraz mocniej.Przez moment wpatrywała się uwa\nie w jego śniadą, ogorzałą twarz o ciemnychoczach.Prawie połowę swojego \ycia kochała tego mę\czyznę.Jak zdołała wytrzymać bezniego przez ostatnie siedem lat? Miłość to uczucie głębokie, silne, trwałe.I przera\ające.Opuszkami palców potarł jej usta.- Kochałaś mnie - powiedział cicho - a ja zamieniłem twoje \ycie w piekło.Zasłu\yłem na Maureen.Nie da się budować szczęścia na cudzym nieszczęściu.Serce jej zabiło szybciej.- Darzyłeś Maureen miłością.- zaczęła.- Nie! - przerwał ostro.- Nie lubiłem jej jako człowieka.Wzbudzała we mniepo\ądanie, ale nie sympatię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]