[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli znówzacznie się dusić, puść na chwilę, aż powietrze przestanie syczeć.Nie mógł wygodnie sięgnąć Stebbingsa lewą ręką, więc rzucając mi spojrzenie kątemoka, wyciągnął powoli prawą i zamknął otwór kciukiem.Wstałam, pojękując, i znów zajęłamsię przeglądaniem ładunku.Może będę musiała użyć smoły.Przedtem przyczepiłam ciepłąsmołą trzy brzegi naoliwionego płótna do piersi kapitana i sporo jej zostało.Nie było toidealne rozwiązanie, bo prawdopodobnie nie zdołałabym jej w pośpiechu usunąć.Czy niebyłoby lepiej zastosować niedużą zatyczkę z mokrego materiału? W jednej ze skrzyń HannyArnold natrafiłam jednak na prawdziwy skarb - niewielki zbiór słoików z suszonymi ziołami,w tym ze sproszkowaną gumą arabską.Zioła same w sobie były interesujące i przydatne, bonajwyrazniej importowane: kora chinowca - jeśli kiedykolwiek zejdziemy z tego okropnegostatku, muszę postarać się wysłać to do Karoliny Północnej dla Lizzie - mandragora i imbir,czyli coś, co nigdy nie rosło w koloniach.Nagle poczułam się bogata.Za mną jęczałStebbings.Usłyszałam szelest materiału i cichy syk, gdy Jamie na chwilę uniósł kciuk.Jednakże żadne bogactwa Wschodu Stebbingsowi raczej nie pomogą.Otworzyłam słoik zgumą arabską, wybrałam nieco na dłoń, skropiłam wodą i ulepiłam z tego małą kulkę,następnie ukształtowałam ją w rodzaj walca, owinęłam kawałkiem żółtego perkalu znadrukowanymi pszczołami i zawiązałam końce.Zadowolona ze swego dzieła wróciłam, bezkomentarza wyciągnęłam pióro, które zresztą zaczynało już pękać na skutek nacisku mięśnimiędzyżebrowych, i wcisnęłam w to miejsce mocniejszą i większą pustą kość kurczaka.Tymrazem Stebbings się nie śmiał.Zatkałam końcówkę kości i klęknąwszy przed Jamiem,wróciłam do zszywania skóry na obojczyku.Głowę miałam zupełnie jasną, ale w ten dziwniesurrealistyczny sposób, który świadczy o całkowitym wyczerpaniu.Zrobiłam, co trzeba byłozrobić, wiedziałam jednak, że nie zdołam już wiele dłużej utrzymać się na nogach.- Co miał do powiedzenia kapitan Hickman? - spytałam, bardziej żeby zająć myśli nasobojga niż dlatego, że rzeczywiście chciałam wiedzieć.- Jak możesz się domyślić, wiele rzeczy.- Odetchnął głęboko i utkwił wzrok w wielkiejskorupie żółwia, wciśniętej między skrzynie.- Pomijając jego czysto osobiste opinie inieprzyzwoitości języka, sprowadzało się to do tego, że ruszymy w górę Hudsonu do FortuTiconderoga.- Co takiego? - Zmarszczyłam brwi i przepchnęłam igłę przez skórę.- Dlaczego?- Tam właśnie zamierzał płynąć, gdy pojawiły się komplikacje, i tam teraz zamierza sięskierować.Uważam, że to dżentelmen o ugruntowanych i niezmiennych poglądach.Zza skrzyni z herbatą dobiegło nas głośne parsknięcie.- Tak, zauważyłam coś takiego.- Zawiązałam ostatni szew i odcięłam nitkę nożem.- Czycoś pan mówił, kapitanie?Parsknięcie tym razem było głośniejsze, ale nie towarzyszył mu żaden komentarz.- Czy nie można go przekonać, by nas wysadził na brzeg?Palce Jamiego zbliżały się do świeżych szwów, najwyrazniej chcąc podrapać swędzącemiejsce, ale je odepchnęłam.- To jeszcze nie wszystkie kłopoty, Angliszko.- No to mów - mruknęłam, wstając i przeciągając się.O Boże drogi, mój krzyż! - Co to zakłopoty? Chcesz herbaty?- Tylko z dużą domieszką whisky.- Oparł głowę o gródz, zamykając oczy.Na policzkiwypłynął mu lekki rumieniec, choć czoło miał wciąż pokryte potem.- Wystarczy ci brandy? - Ja bardzo potrzebowałam herbaty, i to bez alkoholu.Ruszyłamku drabinie, nie czekając na odpowiedz.Stawiając stopę na najniższym szczeblu, zobaczyłam,że sięga po wino.Na górze wiał zimny wiatr.Gdy wynurzyłam się spod pokładu, owinął mi długi płaszczwokół nóg i poderwał halki, bardzo ożywczo.Ożywił także pana Smitha, a raczej panaMarsdena, który zamrugał i pospiesznie odwrócił wzrok.- Dobry wieczór pani - odezwał się uprzejmie, gdy udało mi się odzyskać kontrolę nadubraniem.- Mam nadzieję, że pułkownik dobrze się czuje.- Tak, on.- przerwałam i rzuciłam mu ostre spojrzenie.- Pułkownik? - Zcisnęło mnie wżołądku.- Tak, jest pułkownikiem milicji, prawda?- Był - podkreśliłam.Smith uśmiechnął się.- Nie był, proszę pani.Zrobił nam honor i objął dowództwo kompanii.Mamy się nazywaćNieregularny Oddział Frasera.- Bardzo trafnie - powiedziałam - ale co do diabła.Jak do tego doszło?Pociągnął nerwowo za jeden z kolczyków, widząc, że te wiadomości raczej nie ciesząmnie tak bardzo, jak się spodziewał.- Cóż, prawdę mówiąc, proszę pani, obawiam się, że to moja wina.- Pochylił głowęzawstydzony.- Rozpoznał mnie jeden z marynarzy z Pitta , a gdy powiedział kapitanowi,kim jestem.Odkrycie prawdziwego nazwiska pana Marsdena, w połączeniu z jego ozdobami,wywołało spore oburzenie wśród różnych załóg zebranych obecnie na pokładzie %7łmii -takie, że groziło mu, iż zostanie wyrzucony za burtę lub zostawiony na oceanie w małej łódce.Po zażartej dyskusji Jamie zasugerował, że być może da się przekonać pana Marsdena dozmiany zawodu i zostania żołnierzem, szczególnie że całkiem sporo marynarzy na pokładzie %7łmii chciało ją opuścić i dołączyć w Ticonderodze do sił kontynentalnych.Zamierzaliprzenieść towary i broń do jeziora Champlain i pozostać tam jako ochotnicy.To rozwiązaniezyskało powszechny aplauz, choć kilka niezadowolonych osób wciąż mruczało, że Jonasz toJonasz i nie ma znaczenia, czy jest marynarzem, czy nie.- Dlatego uznałem, że lepiej schowam się na dole, jeśli wie pani, co mam na myśli -zakończył pan Marsden.Rozwiązywało to również problem, co zrobić z wziętymi do niewoli marynarzami z Pitta i pozbawionymi pracy marynarzami z Cyraneczki.Ci, którzy zechcą, będą mogliprzyłączyć się do amerykańskich rezerwistów, natomiast brytyjscy marynarze, którzyzdecydują się na życie jeńców wojennych, zostaną w niewoli w Forcie Ticonderoga.Mniejwięcej połowa ludzi z Cyraneczki po niedawnych morskich przygodach wyraziłazdecydowaną chęć znalezienia zajęcia na lądzie, oni więc także mieli przyłączyć się doNieregularnego Oddziału.- Rozumiem - powiedziałam, pocierając palcami nos.- Cóż, proszę mi wybaczyć, panie.Marsden, muszę sobie zrobić filiżankę herbaty, i to ze sporą ilością brandy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]