[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aaaa& tak.Taka jedna firma zbankrutowała, ponieważ produkty nie zawierały w ogólenaturalnych składnikow tylko same sztuczne& Nazywała się  Smakołyki.Wśród mugoli takie postępowanie jest teraz modne.Bogacze wydają bajońskie sumy naubrania szyte ręcznie przez krawcowe z lnu, bawełny, wełny czy jedwabiu bez domieszkisztucznych włókien, jedzą konfitury domowej roboty i nie kupią najgłupszego warzywa, jeślinie pochodzi z ekologicznej farmy.Trochę ubożsi pieką chleby, wyciskają własnoręczniesoki, łatają i cerują ubrania zamiast wyrzucać.Nagle uznali, że należy przestać truć, leczmimo wszystko robią to nadal& Ad rem: na jednej z mugolskich ulic, Savile Row, znajdujesię bardzo drogi zakład krawiecki.Wyłącznie len, wełna, skóra, bawełna i jedwab.%7ładnychdomieszek.Używają wyłącznie igieł, nici, nożyc i materiału.Mają udziały w ekologicznejhodowli jedwabników, plantacji bawełny, stadzie owiec, kóz i bydła&& Więc& stamtąd właśnie pochodzi każdy ścieg tego, co masz i będziesz mieć na sobie, łączniez butami.Po Imperiusie i Confundusie wierzą, że to świnia, a nie rogogon, zielony, czykrótkopyski.Magnus nie wie, co na to odpowiedzieć, zresztą nie sądzi, by ojciec wymagał od niegoodpowiedzi, po prostu przyjmuje, to, co słyszy, do wiadomości i walczy ze znudzeniem.Jeszcze raz spogląda na ojca, na jego szatę zdobioną delikatnym, srebrnym szamerunkiemprzy guzikach oraz rękawach.Zupełnie nagle dociera do niego w całości to, co przed chwiląusłyszał, na odpowiednie miejsce wskakuje jeszcze jeden element&Na twarzy Magnusa pojawia się szeroki uśmiech.- Cóż cię tak bawi, Magnusie?- Zastanawiałem się, co by się stało, gdyby ktoś powiedział panu Malfoyowi, skąd pochodzątwoje szaty&- Niewątpliwie składanie należnego mi hołdu byłoby dla niego o wiele trudniejsze, -stwierdza ironicznie Lord  ale chyba nie masz zamiaru mówić o tym Draconowi?- Nie, nie mam.Wiesz o tym, że się z nim pogodziłem?- Tak.Jestem z ciebie dumny.Mam tylko nadzieję, że Draco nie zawiedzie Lucjusza i niezrobi czegoś, co sprawi, że zaczniecie się znów kłócić.Przez otwarte okno napływa kolejna porcja świeżego upału.Księga, którą Magnus ma szczeryzamiar przeczytać, leży na dywaniku grzbietem do góry, obok jego bosej stopy.LordVoldemort rzuca okiem na tytuł. Pieśń Kamieni , drugi tom  Smoczego Króla.Obecnie, jak się zdaje, jego syn przyswoił jedynie to, że zle mu się trzyma, kiedy jest takgorąco.Pełen pobłażliwości grymas i powrót do lektury  Proroka Codziennego.Magnus przesuwa palcem po literach wytłoczonych na grzbiecie woluminu, spogląda naogród i sadzawkę dla ptaków, przez przypadek muska dłonią rękę ojca.To dziwne, że wciążjest taka chłodna, taka jak& Właściwie&- Ojcze?- Hmm?- Czy obecność dementorów nie wpływa na ciebie?- Nie.- Dlaczego? Przecież jesteś człowiekiem, prawda?- Jestem kimś o wiele większym, synu.Przeszedłem Przemianę.- Na czym to polegało? Nigdy mi nie mówiłeś, kiedy to było i jak to się stało&- Wiedziałem, że zanim wrócę do Anglii, muszę stać się godny imienia dziedzica Slytherina zaczyna Lord  przestudiowałem więc wszystkie możliwe Księgi i notatki wszystkichmagów, którzy do tej pory mnie kształcili.Odszukałem zaklęcie Translokacji oraz pewnezapomniane plemię, żyjące nad Amazonką, zwane Ludem Węży.Znalazłem się w gniezdzie ich bóstw i rozkazałem im, by mnie pokąsały.Uczyniły to chętnie,ja zaś przy każdym rzucałem zaklęcie Zmiany Miejsca, a one dzieliły się ze mną swoją krwią.Trwało to dość długo, ale się zakończyło.Po jakimś czasie.Tom Marvolo Riddle przestał istnieć dawno temu, ale wtedy go dobiłem raz na zawsze.Od tamtej pory mój wygląd przestałsię zmieniać i przyjął obecną formę.- Ale co to.- W pewien sposób dementorzy odczuwają moją serpentoidalność i o wiele wyższy poziomrozwoju niż ten, jaki odnotowują u ludzi.Nie mogą też odczytać, zinterpretować i obrócićprzeciwko mnie moich emocji.Tak samo, jak nie mogliby zrobić tego Nagini, Stevenowi iSissi.Emocje.Magnus mruga oczami.Nigdy o tym nie myślał, nie miał powodu, ale& wydaje musię nagle, że ktoś zacisnął palce na jego gardle.Gapi się na swoje kolana, zakryte jasnozielonąszatą.- Ale chyba masz jakieś?Czarny Lord nie odpowiada na pytanie wprost.Zwraca się do Nagini, głaszcząc ją pogrzbiecie.- Poooowiedzdzdzdz Magnusssowiiii, Nagini, jaaakaaa jesssteśśśśś& jaaakaabyyyywaszszsz&- Nagini jessst mąąąądraaa& byssstraaa& silnaaa& wieeernaaa& byyywwwaaazzzadowooolooonaaa& lub gnieeewnaaa& głoooodnaaa& lub ssssyyyytaa& spragniona&nasycona& ssssennnaaaa& trzezzzzwaaaa&- Rozzzuuumieeemm& w porzrzrząąądkuuu, Naaaggggiiiniiii& - patrzy na ojca  To&wszystko, co czujesz?- Czyżbyś uważał mnie za zwierzę, synu?- Odwracasz kuguchara ogonem.Powiedziałeś, że dementorzy na ciebie nie działają i dodałeś,że nie są też w stanie nic zrobić Nagini i moim wężom, więc&- Po pierwsze: jestem serpentoidem, a nie wężem.Po drugie: wiem, o co ci chodzi; uważam,że nie dałem ci żadnych powodów i jesteś na tyle rozsądny, by sam o tym wiedzieć.&- Tak czy nie?- Masz rację.Przepraszam.Ale jak wobec tego jest z dementorami& i z tobą?- Jest tak, że ja rządzę swoimi emocjami, a nie one mną.Sam się tego nauczyłem, już wsierocińcu.Okazało się bardzo pomocne, bo gdyby nie owa umiejętność, mój pierwszy mistrzCzarnej Magii nie chciałby nawet na mnie spojrzeć, a co dopiero uczyć.- Mówisz o Grindelwaldzie? Mieliśmy o nim na lekcji Obrony.- O? Nie pamiętam, żeby na Obronie zajmowano się historią&- To była lekcja specjalnie dla mnie.Miała mi uświadomić, kim naprawdę jesteś.Dlaczegonie chciał cię przyjąć?- Byłem angielskim kundlem bez grosza przy duszy, ze skażoną  według niego  krwią.Niezapominaj o tym, że była wtedy wojna, a Grindelwald popierał tamtego mugola.Zainteresował się mną dopiero wtedy, kiedy zastosował legilimencję.Dużo pózniej wyjawiłmi, że uderzyły go wtedy moje wrodzone predyspozycje do Magii Umysłu& A wracając do dementorów: mugole i większość czarodziejów konfrontując się ze swoimi najgorszymiwspomnieniami tracą nad sobą kontrolę i poddają się.Nie są w stanie nabrać do nichdystansu, tak jak ja.Zapominają o rozsądku, chłodnej logice i rozwadze.Magnus pozwala ojcu poznać swoje mniemanie, że rzadko kto miewa nad swoimi emocjamitaką kontrolę i dystans do nich, jak on.Męczy go już ta rozmowa.Prawdę powiedziawszy, maochotę się zdrzemnąć.W jakiejś& bliżej nieokreślonej przyszłości& dokończy drugi rozdział Pieśni Kamieni , teraz&Przeciąga się, tłumiąc ziewanie.Jego ręce i nogi wydają się być jeszcze dłuższe.- Zdrzemnij się obok sadzawki. Radzi Czarny Pan. Nie zapomnij o tiarze.I wypij eliksir.- Ojcze, nie mam pięciu lat.- Wiem.Zawsze mogłeś zapomnieć.Obserwuje znad  Proroka , jak jego syn wkłada na głowę letnią tiarę z szerokim rondem iwypija eliksir.Magnus wychodzi na nagrzany słońcem kamienny taras, schodzi na schodkachdo ogrodu, kładzie się obok jeziorka i wreszcie zapada w sen.Tiara chroni go przed słońcem,a dzięki eliksirowi jego zapach odstraszy każdego owada i robaka.Zapiski, jakich Magnus obecnie dokonuje w dzienniku, mają zupełnie inną formę od tychwcześniejszych.Nie pisze ich już w formie listów do  ojca , nie zadaje pytań i nie czeka naodpowiedz.Czuje się bardziej tak, jakby rozmawiał z samym sobą w obecności ojcowskiegoportretu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire