[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzej młodzi uczniowie tłumaczyli po kolei wyjątki z Selectaee Veter i Testamento historiae, zbioru opowiadao, zaczerpniętych ze StaregoTestamentu.Jedynie Jan-Maria stale tkwił jeszcze pogrążony w swoich koniugacjach, aim bardziej usiłował je sobie przyswoid, tym większy zamęt powstawał mu w głowie.Capio, capis, capit., Biedny Jan-Maria! Niewątpliwie nauka szła mu nieco łatwiejod czasu, gdy na polecenie księdza proboszcza zaspokajał głód przynajmniej raz na dzieo.Mając jednak dwadzieścia lat, był już za stary na to, by móc pakowad do głowy to, czegojego młodsi koledzy uczyli się jakby się bawiąc.34Capiebam, capiebas, capiebat., powtarzał Jan-Maria, wsłuchując się jednymuchem w to, co Piotruś Deschamps tłumaczył głośno: Wtedy ukazał mu się Pan wpłomieniach ognia, ze środka krzewu.Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem, a niespłonął od niego. O Boże! pomyślał Jan-Maria, dlaczego tylko w cierniach sięukrywasz? Całym sercem czuł pociąg ku świętym przybytkom, lecz przystęp zagradzałmu nieprzebyty gąszcz deklinacji i koniugacji łacioskich.Płonęły, a nie spalały się, mimotysięcznych wysiłków, by jakoś przez nie przebrnąd. O mój Boże, dlaczego ukrywasz sięw płonącym krzewie? jęczał powtarzając od nowa z trudem: capiam, capies, capiet.Tymczasem Maciek z zapałem tłumaczył dalej: Mówil Pan: Dosyd napatrzyłemsię na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekao jego na ciemięzców,znam, więc jego uciemiężenie.Zstąpiłem, aby go wyrwad z ręki Egiptu i wyprowadzid z tejziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód. WielkiBoże! jęknął Jan-Maria Hebrajczycy musieli ciosad kamienie.To tysiąc razyłatwiejsze niż uczyd się łacioskich koniugacji.Kiedy mnie wreszcie wybawisz od megoutrapienia i wprowadzisz do ziemi obiecanej?A więc, Jasiu odezwał się nagle ksiądz proboszcz, zwracając się do swego ucznia powiedz mi juturum sim-plex od capere.Jan-Maria ciężko westchnął i zacząłwystękiwad odpowiedz: Capiam, capias, capiat. Nie zrozumiałeś dobrze pytania przerwał kapłan. Nie pytałem cię o coniunctivus praesentis, lecz o futurum simplac.Capibo, capibis, capibit. wykrztusił Jan-Maria cał kowicie zbity z tropu.Tym razem odpowiedz była zupełnie do niczego.Maciek nie mógł się pohamowad: Nigdy nie pojmiesz! Nunąuam capies dodał po łacinie.Lecz ksiądz zgromił gosurowo wzrokiem. Maciek, będziesz go teraz uczył odmiany czasownika capere.A jaktego nie zrobisz, uszy będą w robocie.Wy zaś idzcie na podwórko i narąbcie drzewa.Mówiła mi siostra, że już sięskooczyło.Obaj chłopcy tym chętniej przyjęli polecenie, że gospodyni księdza za każdymrazem nagradzała ich dużym jabłkiem.Jedynie Maciek Loras westchnął ciężko: Aatwiejjest drzewo rąbad.Jednakże z najlepszą wolą zabrał się do zleconego mu zadania,usiłując Vianneyowi wbid do głowy trudną koniugację.Przez dłuższy czas dawał dowodyanielskiej wprost cierpliwości.Skoro jednak jego nieszczęsny uczeo ciągle mieszał czasy i tryby, gniew zawrzałnagle w młodym nauczycielu.Rzucił gramatyką łacioską w głowę niefortunnego uczniakrzycząc: Niech kto inny próbuje coś wbid w ten zakuty łeb! Ja nie dam rady.Krew uderzyła do głowy Vianneyowi.Mimo woli zacisnął pięści, jakby miałodparowad cios.Maciek zdawał się na to czekad, bo wstał i zajął pozycję obronną.LeczVianney zdołał już opanowad odruch gniewu.Wstał, podszedł do kolegi, klęknął przednim i powiedział: Wybacz mi, Maciek, że sprawiłem ci tyle przykrości.Zasłużyłem natwoje niezadowolenie.Na przyszłośd dołożę więcej wysiłku.35Maciek nie wiedział, co się z nim dzieje.Poczerwieniał, następnie zbladł, łzyukazały mu się w oczach, wreszcie jąkając się przemówił: Postąpiłem po świosku.Przebacz mi, Janie.Tak, po stąpiłem po świosku.Z rozpaczą opadł na krzesło, ukrył twarz w dłoniach i zaczął gwałtownie szlochad. Czy chcesz jeszcze raz spróbowad? zapytał z cicha Jan-Maria. Owszem, jaknajchętniej.Będę z tobą pracował, jak długo zechcesz. Sądzisz, że ja kiedyś toopanuję? spytał ze smutnym uśmiechem Vianney. Na pewno opanujesz.Tylko nieklękaj już więcej przede mną.Nie rób tego już nigdy! I obaj chłopcy zapuścili się znowu wgąszcz łacioskich koniugacji.Kiedy ksiądz proboszcz po powrocie zapytał Jasia, ten odpowiedział poprawnie nawszystkie pytania. No, wreszcie opanowałeś z grubsza trzecią koniugację stwierdziłksiądz Balley zadowolony. Jutro zabierzemy się do verha deponentia.Maciek również otrzymał swoją porcję pochwał: Dobrze wywiązałeś się zobowiązku nauczyciela.Jakkolwiek od tego dnia młody Loras zajął się gorliwie swoimstarszym kolegą i okazywał wobec niego ogromną cierpliwośd, to jednak postępy wnauce były bardzo słabe.Tym razem sam Jan-Maria tracił cierpliwośd.Coraz częściejprzyłapywał się na braku uwagi.Przyszło lato.W domu rodzicielskim wszystkie ręce byłyzajęte pracą, a on., on trwonił czas na uczeniu się łacioskiej gramatyki, która za nic wświecie nie chciała przed nim zdradzid swych tajemnic.Wreszcie pewnego dnia, gdybardziej niż kiedykolwiek nie powiodło mu się, oświadczył księdzu Balleyowi, który napróżno starał się mu dodad odwagi: Dobrze widzę, że trud księdza jest daremny.Jutrowracam, do Dardilly.Poczciwy kapłan z przerażeniem popatrzył na swego nieszczęsnego ucznia, którystał przed nim blady, z oczyma utkwionymi w ziemię.Wielkimi krokami przemierzyłpokój raz i drugi.Następnie zatrzymał się przed zdesperowanym uczniem i z całąserdecznością i ojcowską słodyczą powiedział: Chcesz odejśd, biedny chłopcze? To citylko przyczyni nowych cierpieo.Gdy raz wrócisz do domu, ojciec nie pozwoli ci goopuścid po raz drugi.A wtedy trzeba się będzie pożegnad z kapłaostwem. Ależ ja i tak do niego nie dojdę jęknął boleśnie Jan- Maria. Jest to szalonamyśl i z pewnością nie pochodzi od Boga.Tak jest, możesz mi wierzyd.Tę myślpodszepnął ci ktoś inny, szatan, jestem pewny.Musi w tym mied jakiś wielki interes,skoro przeszkadza ci w osiągnięciu celu.Pan Bóg cię powołuje, jestem tego pewien, aszatan dokłada wszelkich starao, by zagrodzid ci drogę.To nic.Pracuj dalej, a z pomocąBożą dojdziesz do celu.I chodby miało spaśd dziesięd plag egipskich, faraon z Ecully niepozwoli ci stąd odejśd, zanim nie pomoże ci wejśd do Ziemi Obiecanej.A zatem do dzieła!Zatwardziało serce faraona i nie pozwoli ci odejśd. Porównanie nie jest właściwe zauważył z uśmiechem Jan-Maria
[ Pobierz całość w formacie PDF ]