[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krassus cwałuje na koniu, to marsz triumfalny.Lecz odór krwi jest tak silny, że Cezarma odruch wstrętu.Czy można jednak przywrócić porządek, nie uciekając się do okrucieństwa?Po powrocie do Rzymu ma wrażenie, że miasto ogarnął szał.Tłumy się radują.Przyszła wiadomość, że Wielki Pompejusz rozgromił jedną z ostatnich band zbuntowanychniewolników, mordując wszystkich, którzy się poddali.Ludzie wylęgają na jego powitanie naVia Valeria i na widok jego chorągwi na ulicach, którymi przejeżdża, wznoszone są okrzykina jego cześć.Pompejusz jedzie dumnie, obwieszczając: „Krassus pokonał zło, ale jawyrwałem je z korzeniami!”Cezar się domyśla, że Krassus jest wściekły, zżera go zazdrość.Senat przyznałPompejuszowi prawo do odbycia triumfu, gdy tymczasem Krassusowi przyznano tylko prawodo owacji.Czyż to jednak nie on jest prawdziwym pogromcą Spartakusa? Pretor protestuje iuzyskuje tyle, że zostaje mianowany razem z Pompejuszem na stanowisko konsula w roku 70.Plebs cieszy się z pogodzenia dwóch rywali.Cezar obserwuje ich.Obaj razem odpowiadają na wiwaty ludu, przysięgają, że będąmu służyć i skończą z pozostałościami korzystnych dla senatu praw Sulli.Entuzjazm plebsu wzmaga się w dwójnasób.Cezar odchodzi.Idzie aż do bram miasta, tam gdzie zaczyna się Via Appia.Wokółkrzyży uwijają się chmary kruków.Śmierć to cena zwycięstwa.Takie jest prawo.Cezar już teraz wie, że jeśli chce wygrać, to jego droga, podobnie jak Via Appia,będzie usłana trupami.Rozdział 13Mój brat, Katon, ciebie nie lubi, mówi, że jesteś rozpustnikiem, Grekiem, królową Bitynii i żechcesz zostać królem w Rzymie.Cezar w półśnie czuje, że ktoś na niego patrzy.Nie rusza się.Nie odczuwa żadnegostrachu.Wyobraźnia podsuwa mu jednak myśl, że to któryś z niewolników z willi, mającychdostęp do jego sypialni, albo może któraś z kobiet, które go masują, zanurzy mu w piersisztylet, a potem popełni samobójstwo, chcąc uniknąć tortur.Nie wierzy w taki los.Bogowie nie mogą na to pozwolić, jednak od czasu walki zezbuntowanymi niewolnikami Spartakusa ma wrażenie, że coś się w nim zmieniło.Być możepogłębiło się przekonanie, że życie jest niczym, zwykłym tchnieniem, które może zostaćprzerwane żelaznym ostrzem.A człowiek nie jest niczym więcej niż kupą mięsa, którąrozszarpią sępy.A więc wszystkiego należy dokonać w tym życiu, zanim się ono skończy.Otwiera oczy.To tylko obserwowała go jego kochanka, Serwilia, wsparta na łokciach, z wygiętymciałem.Cezar widzi jej ciężkie piersi.Serwilia ma długą szyję, jej czarne włosy przytrzymujebursztynowy grzebień wysadzany diamencikami.Pochyla nieco głowę, odsuwa się od niegona skraj szerokiego łoża, na którym położyli się wczesnym popołudniem.Teraz zapadł jużzmrok i lekki powiew wiatru zaczyna unosić zasłony przy drzwiach i oknach, rozpraszającwilgotny upał, który dławiącym ciężarem zalega przez całe lato nad Rzymem.- Mój brat ciebie nie lubi - mówi Serwilia.Zbliża się do niego, jakby chciała coś powiedzieć, zadowala się jednak potrząśnięciemgłowy, usta ma rozchylone.- Katon nie lubi nikogo - mruczy Cezar, wstając.Katon jest chudy, jak to zwykle zazdrośnicy.Ma kościste ciało i gorzkie myśli.Jestsenatorem, prawnukiem wielkiego Katona Starszego i pragnie być obrońcą cnoty.Gdy się gosłucha, ma się wrażenie, iż Rzym nie jest już niczym więcej niż greckim lupanarem, zepsutymprzez rozkosze, przyjemności, pieniądze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]