[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostałem go wpaczce z Anglii - zaproponował skrzywiony Mistral.Chwilę certowaliśmy się, wreszcie dla świętego spokoju Trepka ustąpił.Zabrałem siędo otwierania kompotu.Po chwili wonny smakołyk znalazł się na spodeczkach.- Wracając do naszej poprzedniej rozmowy - zaczął Trepka - radzę panu takżewykorzystać pretekst choroby i wynieść się z tego domu jutro rano.- To śmieszne - rzekł Mistral.- Czy pan nie rozumie - nalegał kapitan.- że pańska choroba i konieczność zażywaniaróżnych środków dają zbrodniarzowi wyjątkową okazję.Stwarzają to, co nazywam układemzbrodniotwórczym.Wywołują pokusę łatwej zbrodni. Przystań Eskulapa nie jest dla panazdrowym miejscem, profesorze.W tym domu mieszka z panem zbrodniarz.- To tylko pańska teoria.O ile mi wiadomo, oparta jedynie na tych nieszczęsnychdrzwiach w Izolatce , które ktoś zamknął przez roztargnienie na klucz.Czy to nie za wątłeoparcie?- Niech mi pan wierzy - rzekł Trepka - moje obserwacje potwierdzają tę teorię.Pewnewrażenia, jakie wyniosłem z Przystani.- Ach, nareszcie puścił pan farbę! - zawołał Mistral zapominając o bólu.- Więc panbuduje swoje teorie na wrażeniach.A może na szóstym zmyśle? I to mają być te nowoczesnemetody pana pracy! Pan daruje, ale już wolę Conan Doyle`a.On przynajmniej udawał, żeopiera się na dedukcji i analizie.- Mam pewne doświadczenie w tych sprawach - ciągnął nie zrażony Trepka - kiedy sięw tym siedzi tyle lat.- Zatraca się trzezwe spojrzenie - wpadł mu w słowa Mistral.- Pan mi daruje, żestrawestowałem pańskie słowa, kapitanie, ale my, lekarze, też coś o tym mamy dopowiedzenia.Rutyna, doświadczenie, suma nabytych odruchów, to bardzo cenne, ale to brońobosieczna.Niekiedy prowadzi do przykrych omyłek.Psychologia zna takie wypadki.Zbytdaleko posunięta specjalizacja w jakiejś dziedzinie to rzecz niekoniecznie zdrowa.Umysłnastawiony ustawicznie na tropienie zbrodni zaczyna z biegiem lat troszeczkę patologiczniereagować.Albo obojętnieje, albo co gorsza wpada w maleńką nerwicę, której nie będę tubliżej tłumaczył, gdyż i tak wydaje się pan nieco urażony.- Nie, proszę, niech pan dokończy - rzekł chłodno Trepka.- Otóż obawiam się, że zagraża panu pewien stan lękowo-maniakalny.Jak pan mógłwymyślić coś takiego, że Jonasz chce mnie otruć proszkiem.To przecież farsa.Znam tegochłopaka jeszcze z czasów, gdy był studentem.To z gruntu uczciwy chłopiec!- Nie ma nic pewnego pod gwiazdami - powiedział filozoficznie Trepka wpatrując się wszybę błyszczącą kroplami deszczu.- Radziłbym także dobrze zamknąć okno i spuścić rolety.To mówiąc Trepka podszedł do okna, sprawdził, czy jest zamknięte, a potem dokładnieje zasłonił.- Daj pan spokój - zaprotestował Mistral - uduszę się w tym pokoju.Już wiosna, a onipalą jak w łazni.- Przykro mi - rzekł Trepka - że pan nie ma do mnie zaufania.No cóż, mam jedną wadę.Dla wielu ludzi wyglądam śmiesznie.- Ależ nie, co znowu - zmieszał się profesor - pan mnie zle zrozumiał.Doceniampańskie poświęcenie się tej sprawie i żałuję, że narobił pan sobie tyle fatygi.Ale zobaczy pan,jutro będziemy się razem śmiać z tych ostrożności.- Oby tak było - westchnął Trepka pochmurnie - w każdym razie nie wyjdę stąd, pókimi pan nie obieca, że wykona pan moje zlecenia.- Dobrze już.dobrze - Mistral uśmiechnął się twarzą wykrzywioną z bólu.Zastukano do drzwi:- To profesor Kasica - rzekł Mistral - zdaje się, że panowie mają grać w brydża.21Wyszliśmy.- Ludzie, co się dzieje w tym domu! - wykrzykiwał wzburzony Kasica.- Nędznejpartyjki nie można zacząć!W tym momencie na schodach pojawiła się Macioszkowa z tacą i doktor Protoklicka.- Czy wam przypadkiem, panowie, nie za gorąco - powiedziała doktor otwierając okno.- Pani Macioszkowa to pali, jakby miała kopalnię węgla.- Nie każdego serce grzeje - odburknęła Macioszkowa rozstawiając dzbanek z kawą ifiliżanki.Przez otwarte okno dochodziło szczekanie psów, dzwięk dzwonów i pojedyncze strzały.Maoioszkowa zasłuchała się nabożnie.- Już rezurekcja.Mój Boże!- A pani nie wybiera się ma rezurekcję? - zapytał Trepka.- Nie każdy może, a ci, co mogą, nie chcą - karcącym wzrokiem obrzuciła rozłożonekarty.- Gosposiu, co to znów za aluzje - zmarszczyła się doktor Protoklicka.- Państwo się nie obrażą, ale to nieładnie grać dzisiaj w karty.Nie trzeba się Bogunarażać.Przecież to Zmartwychwstanie.Kara boska jeszcze na nas spadnie.- Niechże już sobie pani idzie, Macioszkowa - rzekł dobrotliwie Kasica.- Jeszcze zobaczę, czy profesorowi Mistralowi czego nie potrzeba.Nie śpi chyba.-zastukała do drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]