X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nieporozumienie, chyba sam pan to widzi.Spojrzał na nią badawczo. Kim pani jest?Miała nadzieję, że wygląda na zmieszaną. Ma pan przecież mój paszport.Nie dał się nabrać. Kim pani jest?  powtórzył powoli i wyraznie, a jego słowa odbijały sięechem w jej głowie jak kiepski żart.Od razu przeszła do puenty: Nie wiem.Spoważniał. A była pani kiedyś w hiszpańskim więzieniu? Nie traktujemy lekko napadu napolicjanta.Wyczuła grozbę. Chce mnie pan zastraszyć? Wie pani co? Myślę, że wcale nie interesują panią stare książki.Chyba żespalone na wiór. Przeszywał ją ciemnym, płonącym wzrokiem i od razuwiedziała, że Amalio ich sypnął. A handlarze narkotyków budzą w nasjeszcze mniejszą sympatię.To ją zaskoczyło. Handlarze narkotyków?Przeanalizowała szybko tę wersję.Czy to możliwe, że brała udział w transakcji,która spaliła na panewce? Czy ktoś wydał ich policji? Ten, kto zaatakowałJake'a, mówił coś o zemście.Czyżby ona zdradziła?A może to ją zdradzono? Czyżby przy Calle Gitana doszło do strzelaniny, którawymknęła się spod kontroli?Może była członkiem zespołu speców od narkotyków i do wybuchu doszło,kiedy próbowali wyprodukować jakąś zabójczą substancję? Metamfetamina,czysta heroina, kokaina na miejscowy rynek? Maroko jest blisko, a czytałagdzieś, że z Maroka trafia do Europy większość haszyszu.Ale skoro chodzi o narkotyki, gdzie miejsce dla kobiety i dzieci? Czyżby torodzina handlarza? Widziano panią na Calle Gitana  ciągnął Petali. Zwiadek twierdzi, że niebyła tam pani dzisiaj po raz pierwszy.Zjawiła się pani kilka miesięcy temu. I co z tego?  Przed oczami migały jej strzępy obrazów.Usłyszała krzyki.Jej serce biło jak szalone.Zacisnęła ręce na krawędzi krzesła, jakby się bała, żenie zdoła usiedzieć spokojnie.Boże drogi, co się stało? I jaka w tym jej rola?RS Petali przechadzał się po pokoju, a potem pochylił się nad nią i mówił cicho.Miała wrażenie, że nie tylko do niej. Powie mi pani, co tam się wydarzyło.I to prawdę, a nie to mierda, któresłyszałem, a może uda mi się to zgubić. Wskazał dokumenty na biurku.Oblizała usta.Jak ma mu powiedzieć prawdę, skoro sama jej nie zna? Mówił pan coś o narkotykach.Czy wydarzenia na Calle Gitana mają z nimicoś wspólnego? Pani mi powie.O Boże.Chciało jej się płakać, ale się opanowała.Tak samo jak on chce poznaćprawdę.Nie, to kłamstwo.Nie chce poznać prawdy, chce wrócić od domu i zapomnieć oCalle Gitana i o tym, co się tam wydarzyło.Zacisnęła pięści, aż paznokcie wbiły się w skórę.Ma coś w głowie, jakieśmakabryczne wspomnienie, i nie może o nim zapomnieć.Może jeśli będziewspółpracowała z Petalim, jeśli wspólnie.Głęboko zaczerpnęła tchu.Podjęła decyzję. Powiem panu wszystko, co wiem.Wątpię, żeby pan mi uwierzył, ale i takpowiem, co wiem.Ale pan musi zwolnić mojego przyjaciela. Najpierw chcę coś dostać.Zamyśliła się.Za co uwolni Jake'a? Kilka dni temu czterej mężczyzni, z wyglądu mieszkańcy Bliskiego Wschodu,szukali mnie w Waszyngtonie.Zamiast mnie znalezli Jake'a.Petali podniósł głowę. Turcy? Proszę zwolnić Jake'a, a powiem więcej.Szybki ruch głową i polecenie po hiszpańsku.Petali otworzył szufladę, wyjąłcienką teczkę, rozpiął jej kajdanki i zaprowadził do pokoju przesłuchań.Kilkaminut pózniej wszedł Jake.Był zmęczony, ale na jego twarzy nie dostrzegła nowych sińców. W porządku?  zapytała.Skinął głową. A ty? Też. Dosyć tego!  Petali pchnął krzesło w stronę Jake'a. Sientense. Drugie podsunął Margo. No więc? Kim pani jest?Odetchnęła głęboko. Nie wiem.I to jest prawda.~ Opowiedziała mu wszystko.Z każdym słowemnieruchomiał coraz bardziej.Kiedy skończyła, w pomieszczeniu zapanowałacisza. To. Petali zdawał się szukać odpowiednich słów po angielsku  asombroso stwierdził, jakby tylko w ojczystym języku mógł się w pełni wyrazić. Nie kłamię. Jestem Cyganem.Romem.Mamy takie powiedzenie: bywają kłamstwabardziej wiarygodne od prawdy. Uśmiechnął się. Ale nie w tym przypadku.RS  Proszę posłuchać, ja też początkowo jej nie wierzyłem  zaczął Jake. Alefaceci z łańcuchem byli prawdziwi.I ci dwaj, którzy chcieli odstrzelić jej głowę. Ci z łańcuchem, z Bliskiego Wschodu.Słyszał ich pan? Mówili chyba po arabsku. Nie po turecku?Jake pokręcił głową.Petali się zamyślił.A potem, jakby nagle podjął decyzję,otworzył teczkę z aktami i podał coś Margo,Był to na wpół spalony argentyński paszport na nazwisko Ricardo Rossini.Okładka spłonęła, ale ze zdjęcia zostało dość, by zobaczyła mężczyznę okwadratowej szczęce. Zna go pani? Pokręciła głową. Ciekawe. Zabrał paszport, zanim Jake rzucił na niego okiem. To pani rodak. Uderzył się w czoło, jakby o czymś zapomniał. No tak, aleArgentyna to wielki kraj, prawda?  Wydał usta, pochylił się. Pani rząd go nie zna.Ale pani, se�orita Vargas, czy kimkolwiek pani jest,owszem.Bo idę o zakład, że on zna panią.Margo uniosła brwi, zaskoczona. Niby dlaczego miałby mnie znać? Wdziała kiedyś pani ofiarę poparzeń? Zrobiło jej się zimno. Poparzeń?Petali przejechał palcem po policzku, skupiony, zamyślony, wyrachowany. Ciekawe, co powie se�or Rossini, kiedy mu powiem, że wróciła kobieta, którago zostawiła w płomieniach na Calle Gitana.Serce Margo waliło jak oszalałe, dłonie pokryły się potem. Twierdzi, że go porzuciłam? No cóż, panno.Vargas, oparzenia trudno się goją i do tej pory niczego niepowiedział, tak przynajmniej twierdzą zakonnice.Ale dawno go nie widziałem.Może nastąpił przełom.Jego słowa, ich implikacje  że jest tu ktoś, kto ją zna i wie, co zrobiła dzwięczały w jej głowie, eksplodowały.Złapała Petalego za rękę. Musi mnie pan do niego zaprowadzić.Spojrzał na jej palce na swoimprzegubie. Muszę?  Podniósł na nią lodowate spojrzenie. Pod warunkiem że najpierwusłyszę prawdę.Nie usatysfakcjonowany tym, co mu powiedziała, Petali odesłał Margo i Jake'ado cel w różnych częściach posterunku.Odprowadziło ich dwóch policjantów.Mieli klucze do cel.Petali skuł Margo, ale nogi miała wolne.Posłusznie weszła do celi, ale zanimstrażnik zdążył ją zamknąć, zerwała się z miejsca, podciągnęła na kracie ikopnęła go w pierś.Zaskoczyła go.Upadł i zemdlał.Nie zastanawiała się, jakim cudem tego dokonała.Zabrała mu kluczyki, rozpięłakajdanki i rozglądała się czujnie, czy nikt jej nie widzi.RS Cisza.Zabrała policjantowi broń, wsunęła za pasek dżinsów i wyszła.Rozejrzała sięposterunku  lustra, ale brak kamer.Zabezpieczenia na comi saria nie nadążałyza nowymi czasami.Nie miała pojęcia, gdzie jest Jake, ale podejrzewała, że cele przejściowe sąblisko siebie.Jednym okiem obserwowała korytarz, drugim zerkała w lustra.Puściła się biegiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire