[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego więczgodził się, by dentysta przymocował linę do pasów błyszczącego metalu, który po-krywał lądowisko, ściągnął je i zabrał do furgonetki pełniącej rolę objazdowego gabi-netu dentystycznego.Aluminiowa blacha z lądowiska była dokładnie tym, czego den-tysta potrzebował na pokrycie dachu nowego domu.- Towarzyszu pułkowniku, znacie moje życie rodzinne - użalał się kapitan.- Wimię świętego spokoju.- Ile razy mam wam powtarzać? - ryknął pułkownik.- %7łona nie jest krewną, to tyl-ko dupą, z którą się sypia!- Tak jest!- Zamknij się, wieprzu! I co ja zrobię, gdy jakiemuś dupkowi ze sztabu zachce sięprzylecieć helikopterem i nie będzie miał gdzie wylądować? Wszyscy staniemy przedsądem wojskowym!- Załatamy.- Załatamy?! - wrzasnął pułkownik.- Nie potraficie nawet załatać cipy swojej cór-ki! %7łołnierze rżną ją, kiedy tylko mają ochotę.W biały dzień!Kapitan w milczeniu wysłuchał pomstowania pułkownika, który zresztą mówiłprawdę.Ale w kompleksie wojskowym, gdzie kwatery oficerów i żołnierskie barakistały blisko siebie, takie incydenty były na porządku dziennym, we wszelkich możli-wych wariacjach.- Jeżeli lądowisko nie będzie gotowe za dwa dni.- Pułkownik zrobił złowieszcząprzerwę.- Zróbcie wszystko, co trzeba; okradnijcie sąsiedni pułk, znajdzcie tego cho-lernego dentystę i zedrzyjcie mu dach z chałupy.Jeżeli lądowisko nie będzie gotowe,sami będziecie latać jak pieprzony helikopter.Przysięgam! Wetknę wam śmigło wdupę i będziecie latać! Jak Sojuz-Apollo! Czy to jest, kurwa, jasne?- Tak jest!- Wyjść! - ryknął pułkownik.Hastowiec w rzeczywistości nie był zbytnio zły na kapitana.Ostatecznie, sam czę-sto popijał w łazni z dentystą, kiedy ten pojawiał się w pułku z porządnym zapasemczystego medycznego spirytusu.I nierzadko przyłączała się do nich jego asystentka,252 aby  wymasować komendantowi plecy.Hastowiec złapał telefon, żeby zadzwonić dodentysty.Jeżeli kapitan dostał dwa litry czystego alkoholu, to jemu, pułkownikowiprzecież, należało się co najmniej dziesięć.Tydzień po sprawie lądowiska w biurze pułkownika Hastowca pojawił się pułkowyoficer KGB, kapitan Jurij Makiezenko, w towarzystwie młodszego mężczyzny w lek-kim szarym garniturze i białej koszuli z ciemnym krawatem.Cywil był gładko wygo-lony, miał krótkie włosy i czarne, głęboko osadzone oczy, które zdawały się przewier-cać duszę pułkownika na wylot.Był to Maks.Pułkownik chrząknął.- Mogę zobaczyć wasze dokumenty? Musimy dbać o bezpieczeństwo - dodał pra-wie przepraszająco.Nawet młodsi oficerowie KGB, którzy ostali się po nieudanympuczu, częstokroć byli potężniejsi od generała.Gość bez słowa pokazał małą czerwoną legitymację.- Co mogę dla was zrobić?- Moi przełożeni rozważają konieczność zalecenia waszej dywizji sprzedaży samo-lotu turboodrzutowego Antonow An-22 pewnej spółce z udziałem kapitału zagranicz-nego, z którą współpracujemy.Skontaktuję was z przedstawicielami firmy.Transakcjapowinna dojść do skutku w tym tygodniu.Dzisiaj jest poniedziałek.Hastowiec był nieco zdumiony prośbą przybysza, ale nie okazał tego po sobie.- Nie możemy sprzedać wam nowego An-22- odparł wymijająco pułkownik.- Oni nie potrzebują samolotu prosto z fabryki.- Dlaczego wasi szefowie nie skontaktowali się z naszymi w sztabie?- Nie mogę tego wyjaśnić.Sam podlegam ścisłym rozkazom.Na zewnątrz czekaekspert lotniczy spółki.Hastowiec niespokojnie popatrzył na młodego oficera KGB w schludnym cywil-nym garniturze.- Wobec tego pokażę wam jeden ze starych An-22, jakie mamy w hangarze.- Bylibyśmy niezmiernie zobowiązani, ja i moi zwierzchnicy.Hastowiec podniósł słuchawkę.- Przed hangarem będzie na was czekał szef personelu naziemnego, pułkownik Pa-nin.Pułkownik zabrał Maksa i eksperta z organizacji Japończyka do hangaru leżącegopółtora kilometra od budynku dowództwa.Maks zobaczył największy transportowiec,jaki w życiu oglądał.Wezwany przez pułkownika szef mechaników, który zawsze253 pragnął być w dobrych stosunkach z KGB, zaczął wychwalać zalety samolotu jak naję-ty.Prawie tak, jakby dywizji zależało na jego sprzedaży, pomyślał Maks.Spodziewałsię czegoś podobnego.Lojalność w tym nowym i głodnym społeczeństwie zależaławyłącznie od pieniędzy.Pułkownik Panin recytował cechy transportowca.- Antonow An-22 może przenosić ładunek o masie osiemdziesięciu ton na odległośćdwunastu tysięcy kilometrów z prędkością siedmiuset czterdziestu kilometrów na go-dzinę.Maks podniósł rękę, by zatamować ten potok słów.Mechanik i ekspert Japończykawspięli się po drabince do bocznego luku i po dwóch ciągach aluminiowych schodkówprzeszli z ładowni do kabiny pilotów.Tam stanęli i dyskutowali o wielkim samolocieprzez pół godziny.Maks zastanawiał się, po co Japończykowi taka maszyna.Hastowiec nie mógł po-wstrzymać ciekawości i zadał mu wiele pytań, z których najważniejsze brzmiało:- Ile mają zamiar zapłacić?Maks wzruszył ramionami.- A ile chcecie?- Dwa miliony rubli?- Za dużo - warknął Maks.- Zostałbym skrytykowany jako dowódca, gdybym zgodził się na niższą cenę.Maks obojętnie wzruszył ramionami.- Znajdziemy innego dowódcę.Własny styl pułkownika polegał na demoralizowaniu i zastraszaniu wszystkich wo-kół siebie, więc taka odpowiedz przemówiła do jego instynktu samozachowawczego.Mechanik i specjalista Japończyka wreszcie zakończyli drobiazgową inspekcję wbrzuchu samolotu.Zapytany przez Maksa ekspert odpowiedział:- Generalnie jest w porządku.Wydaje się wysłużony, ale godny zaufania.Pozatym, w przypadku starych samolotów wiadomo, czego się spodziewać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire