[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.7.PrzyjęcieCharlie wraca ze szkoły, ściskając w ręce zaproszenie na przyjęcie urodzinowe.Jest dziko podekscytowany, bo jubilat, Jack, obiecał, że będzie magik, cola i zimne ognie.Dzwonię domamy Jacka, Clare, by podpowiedziała mi coś w sprawie prezentu i mówię jej, że Charlie jest zachwycony magikiem i zimnymi ogniami.Clare pyta: „Jakim znów magikiem?" Okazuje się, że w planach miała raczej głuchy telefon i galaretkę, ale teraz będzie musiała przemyśleć sprawę, bo inaczej kompletnie zrujnuje Jackowi reputację.Przyznajemy obie, że mali chłopcysą beznadziejni.Obiecuję jej, że zadzwonię do Kate i zapytam,czy nie zna jakichś magików, którzy byliby osiągalni w najbliższym terminie.Kiedy dzwonię do Kate, okazuje się, że Clare już z nią rozmawiała, ale Kate nie może jej pomóc.Już dawno zdecydowałyśmy, że w tym roku urządzimy Charliemu i Jamesowi wspólne przyjęcie, ma się odbyć za dwa tygodnie.Kate wynajęła za grube pieniądze miejscową pływalnię, a kafejka na piętrze ma zapewnić urodzinowy poczęstunek.Wolno nam przynieść własny tort, ale wszystko inne musimy kupić w kafejce po bardzo wygórowanychcenach.Ale za to - i to jest naprawdę fantastyczne - biorą na siebie całe sprzątanie po imprezie i dmuchanie balonów, a nawet zapewniają osobę do pomocy.Genialnie.Nie obchodzi mnie, ile to będzie kosztować, grunt, że nie będę musiała zbierać rozwalonegotortu z dywanu w salonie.Kate musi też urządzić w przyszłym miesiącu przyjęcie dlaPhoebe, a to już bardziej skomplikowana sprawa.Phoebe podpowiedziała tylko, że James ma zakaz wstępu i że ona umrze, jeśli nie będzie mogła się umalować i założyć wysokich obcasów.Ostatnio trochę jej odbiło na punkcie makijażu.Kate zaczęła nawet chować swoją kosmetyczkę na dnie szafy, żeby udaremnić zapędy córki, która usiłuje wychodzić z domu ucharakteryzowana jak PatButcher z EastEnders.W przypływie natchnienia wpadam na genialny pomysł: Kate może przecież zamówić wizażystkę z salonu piękności, żeby przyszła na przyjęcie i zrobiła profesjonalny makijaż Phoebe i jej koleżankom.Potem Kate mogłaby im wszystkim zrobić zdjęcia.Kate biegnie powiedzieć o wszystkim Phoebe.Po dziesięciu minutach oddzwania i oznajmia mi, że nadąsanaPhoebe przemieniła się w ekstatycznie szczęśliwą Phoebe i że jestem zaproszona na jej przyjęcie jako honorowy gość, ale tylko jeśli obiecam, że nie przyprowadzę Charliego.Wygląda na to, że kręcimy jednak drugą reklamówkę psiegożarcia.Barney popada w coraz większą histerię, bo Lawrenceumówił mu niezliczoną ilość spotkań z właścicielami bernardy-nów i teraz przyłażą do biura, żeby Barney mógł obejrzeć psy.Spędzam długie godziny przy telefonie, usiłując poumawiać studio i ekipę, a Mack grozi, że przyniesie na plan parę kotów, żeby trochę ożywić atmosferę.Jesteśmy umówieni na ten weekend, alezapowiadam mu, że jeśli jeszcze raz wspomni o kotach, możew ogóle nie wyjeżdżać z Londynu.Odbieram Charliego ze szkoły i wchodzę właśnie do domu,kiedy dzwoni telefon.Charlie biegnie, żeby odebrać i dopada słuchawki przede mną.- O, cześć, Barney.Chryste.- Tak, u mnie wszystko w porządku, dziękuję.Chcesz usłyszeć mój nowy świetny dowcip?O Chryste Panie.- Jak nazwiesz osła, który ma tylko trzy nogi?Następuje długa pauza.- Kulas.Macham do Charliego jabłkiem i mówię mu, że zaczęły siękreskówki.Charlie rzuca słuchawkę i gna z jabłkiem do salonu.- Cześć, Barney.- Zdaje mi się, że twój syn i dziedzic właśnie nazwał mniekutasem.- To tylko niewinne dziecię, Barney.Nie wie, co mówi.- Jest dosyć pyskaty jak na niewinne dziecię, zupełnie jakjego mama.No, nieważne.Przejdźmy do rzeczy.Załatwiłaś jużekipę?- Tak, przefaksowalam ci wszystko parę godzin temu.- Świetnie.Zerknę na to, kiedy wrócę do biura.Lawrence za­łatwił jeszcze więcej tych cholernych psów, więc nawiałem.Pogadamy później.Biedny Lawrence.Prawie mnie kusi, żeby do niego zadzwonić i ostrzec, że Barney się nie zjawi i nie obejrzy jego piesków.Ostatecznie uznaję jednak, że lepiej trzymać się od tego z daleka.Dzwonię tylko z ostrzeżeniem do Stef, bo jeśli nie będzie ostrożna, Lawrence na pewno spróbuje odbić to sobie na niej.Wchodzi Charlie i pyta, czy Barneyowi spodobał się jego dowcip, odpowiadam, że bardzo się spodobał, ale następnym razem to ja odbieram telefon.- Dobrze, mamusiu, ale lubię rozmawiać z Barneyem.Jestbardzo miły.Mogłabym wymienić mnóstwo osób, które byłyby gotowe zeznać pod przysięgą, że jest wręcz odwrotnie, ale postanawiam nie rozwiewać jego złudzeń.Nadchodzi dzień urodzin Jacka.Podrzucam Charliego na przyjęcie o trzeciej po południu.Sporo dzieci już się pojawiło, a Clare jest na granicy histerii.Jack biega w kółko, wykrzykując corazbardziej piskliwym głosem „Mam magika! Mam magika!" i wyrywając prezenty przybywającym gościom.Tato Jacka wydziera mu je z rąk, mówiąc: „Umówiliśmy się, że otworzysz prezenty później, pamiętasz?*" Wygląda na to, że lada chwila rozegra się dramatyczna scena, wycofuję się w pośpiechu, zanim zaczną się wrzaski.Kate wpada do mnie z Phoebe na filiżankę herbaty.Włączamymalej film na wideo, a same wykradamy się na dwór, na potajemnego papierosa.Stwierdzamy zgodnie, że czujemy się jak niegrzeczne nastolatki popalające na przystankach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire