[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I co dalej? - pytam sennym głosem.- Najpierw powinnam znalezć inną pracę.- Jeśli wchodzą w grę problemy finansowe, to chętnie ci pomogę.Jeśli nie znajdzieszpracy i będzie ci trudno związać koniec z końcem, w ostateczności wprowadzisz się do mnie.- Mark na pewno się ucieszy.- Kto?- Mark.Tak ma przecież na imię twój chłopak?- A ten, nie, już się rozstaliśmy.A w ogóle to skąd go znasz? Nigdy się przecież niespotkaliście?- Czekałaś na niego, kiedy pojawiłam się u ciebie pewnego poniedziałku.Przypominasz sobie? Kiedy przyszłam pierwszy raz.- Czekałam na niego? %7łe ty to jeszcze pamiętasz! Ja już o nim zapomniałam.- To nie było głębokie uczucie. - Na pewno nie.Jeanine podnosi się, wsparta na łokciach, błądzi oczyma po plaży.Podążam za jejspojrzeniem: patrzy na dwóch młodych mężczyzn, biegnących w kierunku morza.Są bardzoprzystojni i wysportowani, a po ich zachowaniu widać, że również tego świadomi.- Popływamy? - proponuje Jeanine.- Woda jest jeszcze bardzo zimna - protestuję.- Trzeba się tylko przez chwilę przyzwyczaić.Chodz!Jeanine wstaje i ciągnie mnie za ramię.Dwaj młodzi ludzie stoją po kostki w wodzie,namyślając się, lecz kiedy się zbliżamy, natychmiast się zanurzają.- O rany - wzdycha Jeanine.- Nie będzie baywatch.Chodz Sabinę, nie będziemy tustać i trząść się jak dwie śliczne idiotki.Młodzi ludzie się wynurzają, śmieją do nas i jawnie prowokują.Jeanine eleganckimruchem zanurza się w morzu, a mnie nie pozostaje nic innego, jak podążać za nią.Zostajemy na plaży na całe popołudnie.Dopiero koło siódmej zabieramy nasząlodówkę, torby plażowe i idziemy do samochodu.Opalone, upiaszczone, w krótkichspodniach i koszulkach wracamy do Amsterdamu.- Pizza u ciebie? - proponuje Jeanine.- Z tą pizzą to muszę uważać, wczoraj też jadłam - odpowiadam.Wdrapujemy się po schodach, rzucamy torby i po kolei wchodzimy pod prysznic.- Skąd ty w ogóle znasz Olafa? Powiedziałaś, że znasz go z dawnych czasów.Czy tobyło w Den Helder? - pyta Jeanine, kiedy odkręcam prysznic.Rozbieram się, wchodzę pod ciepłą wodę i opowiadam Jeanine, że Olaf był kolegąmego brata i czasem bywał u nas w domu.Jeanine siedzi na sedesie i słucha.Nie wiedząckiedy, zaczynam jej opowiadać o Barcie i w końcu o Isabel.- To niesamowite, że ją znałaś - mówi Jeanine.- Ze byłyście koleżankami! Tak częstowidywałam ją dawniej w telewizji.Czy naprawdę niczego sobie nie przypominasz z tamtychczasów?- Niestety bardzo niewiele.Jeanine wchodzi pod prysznic, ja siadam na sedesie i maluję sobie paznokcie u nóg.- Czytałam kiedyś o tym - Jeanine usiłuje przekrzyczeć szum wody.- Już niepamiętam gdzie, pewnie w jakimś czasopiśmie.Chodziło o ludzi, którzy byli wykorzystywaniseksualnie i nic o tym nie wiedzieli.Dopiero dużo pózniej powracało to wspomnienie.Wyrugowali je kompletnie ze świadomości, ponieważ nie mogli w niej znieść tego dramatu.Z różnych powodów podejmowali psychoterapię, ich życie się stabilizowało i wtedy pojawiałosię wspomnienie.- Nie byłam wykorzystywana seksualnie - odpowiadam.- Ależ nie, głuptasie, wcale tego nie twierdzę.Ten artykuł mówił o rugowaniu zeświadomości.Przecież mogło się zdarzyć, że coś wyrzuciłaś ze swojej pamięci, coś, co byłozbyt bolesne, aby mogło w niej pozostać.Maluję sobie w wielkim skupieniu paznokcie u nóg i w każdym błyszczącym odbiciuwidzę twarz Isabel; twarz, w której nie ma śladu życia.Przerażona zamykam oczy.Kiedydochodzę do siebie, spostrzegam, że nie tylko moje paznokcie, ale całe palce są czerwone.Woda przestaje lecieć.Jeanine wychodzi z granitowej kabiny prysznica, owiniętaręcznikiem.- Zamówiłaś już pizzę? - pyta.15Miesiąc przed moimi piętnastymi urodzinami przewieziono mego ojca z pracy karetkąpogotowia do szpitala w Den Helder.Zawał.Pan Groesbeek zabrał mnie z lekcji niemieckiego i zawiózł do szpitala Gemini.Był toz gruba ciosany, zawsze człapiący i krzyczący wozny w szkole.Każdy z respektem patrzył najego ogromne ręce, którymi rozdzielał walczących ze sobą chłopców, chwytał za ramiębezczelnych małolatów, kleił dętki i podlewał kwiaty w klasach.Pan Groesbeek był w moichoczach staruszkiem budzącym strach rozwianymi siwymi włosami i grzmiącym głosem.Codziennie jezdził furgonetką z Callantsoog, gdzie mieszkał, do Den Helder.Po drodzezabierał nieraz uczniów zdążających do szkoły na rowerach i zmagających się z wiatrem iulewnym deszczem.Mnie samą podwoził wielokrotnie.W drodze do szpitala patrzyłam przez brudne okno i czułam, że pan Groesbeek mi sięprzygląda.- Nie jest ci łatwo ostatnio, prawda? - powiedział.Spojrzałam nierozumiejącym wzrokiem.- W szkole, a teraz jeszcze to - dodał.Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową.Pan Groesbeek klepnął mnie w udo, a jego ręka przez chwilę na nim pozostała.Rękęmiał ogromną i owłosioną.Wbiłam w nią wzrok i czułam, jak zaczyna mi ciążyć.Trwałochwilę, zanim ją zabrał.Jechaliśmy dalej w milczeniu.Wysadził mnie przed szpitalem Gemini. - Trzymaj się - powiedział.- I życz tacie zdrowia.Wyskoczyłam z furgonetki i patrzyłam, jak odjeżdża; dopiero wtedy odwróciłam się iweszłam do szpitalnego budynku.16Zawał to poważna sprawa, jednak nie sądziłam wtedy, że życie mojego ojca jestzagrożone.Nie mogłam sobie tego wyobrazić, a jego postawa w czasie wizyt umacniała mniew tym przekonaniu.Za każdym razem, kiedy wchodziłam, witał mnie szerokim uśmiechem,dowcipkując, jakby cały jego pobyt w szpitalu też był jednym wielkim żartem.Wyprowadzałmamę z równowagi, machając ręką, którą był podłączony do monitora.Nagle monitorzaczynał szaleć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire