[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cienie pod oczami iwychudzona twarz świadczyły o tym, że był potwornie zmęczony.Powiedział, że zabierze ją ze sobą.Nie mówił, że ją kocha, ale może, jaksądziła ciotka, nie wiedział jeszcze, czym jest miłość.Obudziła się w niejnadzieja.Odgarnęła mu włosy z twarzy i złożyła na jego czole delikatny pocałunek.Nicholas zasnął.***Rand Clayton wziął najświeższe wydanie London Chronicie" odjednego z dwóch mężczyzn, którzy właśnie zjawili się w jego gabinecie.Obrzucił spojrzeniem posłańca z Bow Street o ponurym wyrazie twarzy,po czym skupił się na pierwszej stronie gazety:RAYENWORTH UCIEKA Z KOCHANKPoniżej, drobnym drukiem, można było przeczytać:Wczesnym wieczorem hrabia Ravenworth, poturbowawszy starsząkobietę i kilku strażników, uciekł z więzienia w Newgate w damskimprzebraniu.Rand skończył czytać artykuł, zgniótł gazetę w kulę i cisnął przez pokój.- Diabli nadali.- Przykro mi, że przynoszę złe wieści, wasza książęca mość.Bromwell Smali, czterdziestolatek o szczupłej, rumianej twarzy byłuczciwy i doskonały w swoim fachu.- To nie twoja wina, Brom.- Ale na pewno skomplikuje sprawę.- Niewątpliwie.Twarde spojrzenie Randa powędrowało w stronę obecnego w gabineciedrugiego mężczyzny, wysokiego, szerokiego w barach, z czarną brodą iczarnymi, kręconymi włosami.Nadal jednak zwracał się do Bromwella.- Moi przyjaciele znalezli się w prawdziwym niebezpieczeństwie.- To prawda, ale nie może pan ich winić.Inaczej Ravenworth na pewnozawisłby na szubienicy.- Owszem - przytaknął Rand, nie przestając wpatrywać się w wysokiego,ciemnowłosego mężczyznę.- Ale pan Gibbs zamierza to wszystkozmienić, prawda, mój przyjacielu?Tanner Gibbs, właściciel tawerny Pod Aabędziem, wzruszył potężnymiramionami.- Jeśli moje wyznanie, że Kendalla wcale nie było w gospodzie wtedy,kiedy - jak twierdzi - był, zmieni sytuację, to istotnie.- Będą chcieli wiedzieć, dlaczego kłamałeś.Mogą cię oskarżyć.- Smali powiedział, że pan to załatwi.Powiedział, że jeśli powiemprawdę, dopilnuje, żebym odszedł wolno.Rand wbił w niego ponury wzrok.- A ty jesteś pewien, że powiesz szczerą prawdę? Kolejne wzruszenieramion.- Kendall zapłacił mi niezłą sumkę, żebym skłamał.Pan płaci mi znaczniewięcej, żebym powiedział prawdę.-Która brzmi.- Ten przeklęty lord przyszedł do gospody, wypił dość piwa, żeby sięupić, i wyszedł pół godziny pózniej.- Miał więc mnóstwo czasu, żeby wrócić do zamku Colomb i udusićhrabinę Ravenworth.- O tym nic nie wiem.Wiem jedynie, że spędził Pod Aabędziem tylko półgodziny.Zapłacił mi, żebym zeznał, że był tam dłużej, ale to nieprawda.- Są też inni pracujący w gospodzie, gotowi potwierdzić słowa panaGibbsa - dodał Brom.Rand skinął głową.- Zabierz go na policję.Zadbaj, żeby opowiedział im to, co ma dopowiedzenia.Ja zajmę się resztą.Brom uniósł brwi.- Jeśli wolno mi zapytać, to co wasza wysokość będzie robić w tymczasie?Rand uśmiechnął się.- Oczywiście porozmawiam z Greville'em Townsendem.Ciekaw jestem,czy wersja wydarzeń przedstawiona przez jego lordowską mość ulegniezmianie, podobnie jak zeznania pana Gibbsa.Gospoda Pod Wieprzkiem i Skrzypcami nie była najgorszym miejscem,w jakim zdarzyło się Nickowi zna-lezć.Zbudowana z cegieł, miała dwa piętra i czyste pokoje.Aleusytuowana została na północnym skraju miasta, w dzielnicy zwanejSaffron Hill, niecieszącej się dobrą reputacją.Było to niebezpieczne miejsce, królestwo kieszonkowców irzezimieszków.W głębi korytarza, przy którym mieścił się ich pokój,mieszkały dziwki.Sam pokój był czysty, choć urządzony po spartańsku, aspomiędzy desek w podłodze przedostawały się z dołu sprośne rechoty idym.W nocy słychać było myszy buszujące w ścianach, a jedzenieprzyrządzano byle jak i bez smaku.Prawdę mówiąc takie miejsce niezbyt nadawało się dla damy, a już napewno nie dla kobiety, na której zależało mu tak bardzo.Nicholas czułniesmak i miał wyrzuty sumienia na myśl o tym, że znalazła się tutajprzez niego.- Znowu się kręcisz po pokoju, milordzie.Słodki głos Elizabeth odciągnął jego uwagę od okna wychodzącego nahałaśliwą, brudną ulicę.Ze swoimi ognistymi włosami błyszczącymi wwąskiej smudze słonecznego światła stanowiła taki kontrast zprzygnębiającym otoczeniem, że coś ścisnęło go za serce.Westchnął i odwrócił wzrok.- Przepraszam.Chyba błądziłem myślami.Wędrował w myślach odponurej terazniejszoścido równie ponurej przyszłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]