[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(W końcu informatorzy Rosengoldatwierdzili, że prawnik prowadzi żywot samotnika.) Wśliznął się do środka.Przeszedłciemnawy salon, oświetlany jedynie blaskiem ulicznej latarni, docierającym pomiędzydrzewa, i wszedł do gabinetu.Z bliska śmierć adwokata była jeszcze bardziej oczywista.Zgon musiał nastąpić całkiemniedawno, bo ciało było lekko ciepłe i nie wystąpił jeszcze rigor mortis.Na biurku i pod nimleżały rozsypane proszki nasercowe.Przewrócona szklanka z resztą szkockiej whiskypozwalała domyśleć się przebiegu zdarzeń.Umoczył palec w trunku i oblizał.Zladutrucizny.W myślach próbował odtworzyć sytuację.Po powrocie do domu Osterholtznajwyrazniej zamierzał jeszcze pracować, na biurku leżały otwarte dokumenty jakichśklientów.Walcząc ze zmęczeniem, musiał nalać sobie drinka, czego dowodził otwarty barek iniedokręcona butelka Black Label.Zapewne kiedy poczuł się zle, próbował zażyć lekarstwa.Nie dał rady.Ale czy było tak naprawdę? Czy tylko niezbyt inteligentni policjanci mieli taksobie pomyśleć?Stanisław obejrzał ciało.%7ładnych śladów przemocy sińców, wskazujących, że mógłzostać ogłuszony, otarć na nadgarstkach charakterystycznych u ludzi skutych lubzwiązanych.Stanowczo ten człowiek nie był torturowany.Przynajmniej fizycznie.Zgon też wyglądał na naturalny, choć Frąckowiak miał dziwną pewność, że nie nagłyatak serca był powodem śmierci mecenasa.Znał wiele trudno wykrywalnych toksyn, któremogły zostać podane w kawie albo w drinku i wywołać objawy blizniaczo podobne dozawału.Rozejrzał się po mieszkaniu.Dzięki niezaciągniętym firankom mógł obejść się bezzapalania światła we frontowych pokojach, a mała latarka posłużyła do oświetlania detali.%7łeby tylko nie przechodził koło domu jakiś spostrzegawczy policjant!Nigdzie, również w sypialniach na piętrze (trzy robiły wrażenie od dawna nieużywanych)nie spostrzegł śladów plądrowania, nie mówiąc już o walce.A zatem rekapitulował dwóchorientalnych nieznajomych odbyło z mecenasem wycieczkę, potem odwiozło go do domu,zostawiło.A może nie zostawiło, tylko czekało, aż nastąpi zgon?Zajrzał do kuchni.Na ociekaczu leżało kilka szklanek.Dwie jeszcze wilgotne.Odczuł dreszcz emocji.A więc byli tu, pili z ofiarą.I to całkiem niedawno.A możejeszcze kryli się gdzieś na strychu lub w piwnicach? Raczej nie, zrobili przecież to, co do nichnależało.Obszukał ciało Osterholtza.Portfel znalazł w prawej kieszeni marynarki.Ktośdokonujący przed nim przeszukania prawdopodobnie pomylił kieszenie.A skoro nie byłnieomylny, może jeszcze popełnił jakiś błąd? Jednak poza zdjęciem synów blizniaków idawno rozwiedzionej żony, suchej blondyny o wejrzeniu agentki gestapo, znalazł tylko trochępieniędzy, kart kredytowych i prawo jazdy.Jeśli było coś jeszcze, z pewnością zmieniłowłaściciela.Odsunął się od denata i zainteresował komputerem, bardziej chłodnym niżwłaściciel.Zapewne nie był tego dnia w ogóle uruchamiany.Podobnie nikt chyba niemyszkował po szufladach.Czyżby morderców nie interesowały żadne dokumenty? Mielipewność, że gdy policja zajmie się denatem, nie natrafi na nic, co mogłoby im zaszkodzić?Symptomatyczny był brak teczki, ale Frąckowiak gotów był przysiąc, że wychodząc z biuraOsterholtz miał puste ręce.Pod stosem papierów znalazł kalendarz z terminami.Za pomocą swej komórkisfotografował zapiski na ostatnich kartkach.Siódmego maja przy godzinie 13.30 zapisanabyła literka A (jak Adam), co korespondowało z datą odnotowaną przez Renate ipotwierdzało hipotezę planowanego spotkania z Habbibim.Interesujące, że tego dnia nie byłojuż więcej przewidzianych zajęć.Czyżby mecenas zamierzał zająć się Egipcjaninem bez reszty?Pozostawiając analizę terminarza na pózniej, zainteresował się komórką prawnika,spoczywającą w bocznej kieszeni marynarki.Nie spodziewał się, żeby Osterholtz użył jejjako magnetofonu i nagrał rozmowę z napastnikami.Mecenas nie okazał się aż takpomysłowy.Stanisław sprawdził za to listę wybieranych numerów.Ostatni, wystukanyzaledwie przed godziną, miał tylko dwie cyfry 1 i 3
[ Pobierz całość w formacie PDF ]