[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie oni. Ale oni zajmujÄ… siÄ™ morderstwami! Po co ich trzymać w niewiedzy?König siÄ™ zawahaÅ‚, zerknÄ…Å‚ na Plougha. Monberg podjÄ…Å‚ takÄ… decyzjÄ™.UznaÅ‚, że to byÅ‚oby.zbyt ryzykowne.UważaÅ‚, że pewna informacja może stanowić zagrożenie dla bezpieczeÅ„stwanarodowego.Morsowa twarz Bucha skrzywiÅ‚a siÄ™ w niedowierzaniu. O wÅ‚aÅ›nie. Jego tÅ‚usty palec wskazujÄ…cy mierzyÅ‚ w mężczyznÄ™ podrugiej stronie biurka. JeÅ›li siÄ™ dowiem, że mnie pan okÅ‚amaÅ‚, zasÅ‚uży pansobie na zaszczytne miano pierwszej osoby przeze mnie wylanej.Co to zainformacja?König wyglÄ…daÅ‚ teraz na przerażonego. To nie byÅ‚a moja decyzja. Jaka informacja? naciskaÅ‚ Buch. Nie wiem odrzekÅ‚ König. Monberg powiedziaÅ‚, że wróci do mniez wyjaÅ›nieniem.A potem nagle siÄ™ dowiedziaÅ‚em, że leży w szpitalu.To sÄ…okolicznoÅ›ci nadzwyczajne, muszÄ™ przyznać.Buch rozdrażniony postukiwaÅ‚ dÅ‚ugopisem w stół.König rozejrzaÅ‚ siÄ™ po gabinecie. SugerowaÅ‚bym, panie ministrze, że najpewniej znajdzie panodpowiedz tutaj.Nie u nas.I ja nie kÅ‚amiÄ™.Nie okÅ‚amujÄ™ ani pana, aninikogo. Bardzo mnie to cieszy odparÅ‚ Buch. U siebie musiaÅ‚em zwolnićpięćdziesiÄ…t osób jednego dnia.To nie byÅ‚o przyjemne. NaÅ‚ożyÅ‚ nasadkÄ™ nadÅ‚ugopis. Chociaż tutaj.w Slotsholmen.WpatrywaÅ‚ siÄ™ w kostycznego, Å›miertelnie poważnego mężczyznÄ™ przedsobÄ…. Może to jednak nie byÅ‚oby takie trudne.W ciÄ…gu dwudziestu minut Plough zorganizowaÅ‚ ekipÄ™ przeczesujÄ…cÄ…archiwa poczty elektronicznej.Karina przetrzÄ…saÅ‚a dokumenty papierowe.Buch czekaÅ‚, odbijajÄ…c od Å›ciany swojÄ… piÅ‚eczkÄ™. Monberg zniszczyÅ‚ mnóstwo teczek powiedziaÅ‚a Karina. WidzÄ™,że zostaÅ‚y tylko dwie. Birgitte Agger miaÅ‚a racjÄ™. Buch po raz kolejny cisnÄ…Å‚ piÅ‚eczkÄ… oÅ›cianÄ™. Monberg nie potraktowaÅ‚ poważnie notatki o zagrożeniuterrorystycznym.A jeÅ›li potraktowaÅ‚, to nikomu o tym nie powiedziaÅ‚.Takjak nikt nie powiedziaÅ‚ o tym mnie. ByÅ‚em sekretarzem Monberga od chwili, gdy tu przyszedÅ‚ narzekaÅ‚Plough, patrzÄ…c na kolejny stos papierów Kariny. To bardzo uważny iostrożny czÅ‚owiek. Nie ujawniÅ‚ informacji o zagrożeniu terrorystycznym! krzyknÄ…Å‚Buch.RozproszyÅ‚ siÄ™.PiÅ‚ka zboczyÅ‚a z toru, odbiÅ‚a siÄ™ od portretudziewiÄ™tnastowiecznego poprzednika, po czym zniknęła pod krzesÅ‚ami. Może pan z tym skoÅ„czyć?! krzyknÄ…Å‚ Plough. Niszczy pan Å›ciany.To zabytkowy budynek.Jest pod ochronÄ… konserwatorskÄ…. To tylko piÅ‚ka, do diabÅ‚a burknÄ…Å‚ Buch.PiÅ‚ka zaginęła, a nie mógÅ‚ sobie pozwolić, by szukać jej na klÄ™czkach. Monberg na pewno nie zrobiÅ‚ tego bez powodu zasugerowaÅ‚Plough. WiÄ™c niech mi pan poda ten powód.Karina milczaÅ‚a, czytajÄ…c jakiÅ› dokument z teczki.Gdy mężczyznisobie to uÅ›wiadomili, przestali siÄ™ sprzeczać. Może ja go podam powiedziaÅ‚a cicho.Buch podszedÅ‚ i zerknÄ…Å‚ na dokumenty, które trzymaÅ‚a w rÄ™ku. Ten dokument miaÅ‚ trafić do niszczarki, ale nie zdążyÅ‚. KarinapokazaÅ‚a mu stosowne miejsce. Monberg zÅ‚ożyÅ‚ zamówienie na aktadotyczÄ…ce Anne Dragsholm.Z Ministerstwa Obrony.PoprosiÅ‚ o aktapersonalne.I caÅ‚Ä… jej korespondencjÄ™ z nimi.Plough bawiÅ‚ siÄ™ okularami, ewidentnie wÅ›ciekÅ‚y. Nie mógÅ‚ tego zrobić bez mojej wiedzy.Wszystkie takie zamówieniamuszÄ… przechodzić przeze mnie.To jest wrÄ™cz niesÅ‚ychane. Ale zrobiÅ‚ zauważyÅ‚ Buch. Może pan dla mnie zdobyć tedokumenty? Czy ja mógÅ‚bym zobaczyć to, co on widziaÅ‚? ZadzwoniÄ™ do kogoÅ› w Ministerstwie Obrony.Karina? Przygotujministra na WspólnÄ… RadÄ™.Przeanalizujcie ewentualne pytania. Z pytaniami mogÄ™ sobie poradzić w każdej chwili warknÄ…Å‚ Buch.To odpowiedzi mi brakuje.Plough spiesznie wypadÅ‚ przez drzwi.Karina spojrzaÅ‚a gniewnie na Thomasa Bucha. Przepraszam powiedziaÅ‚. Nie cierpiÄ™ bÅ‚Ä…kać siÄ™ po omacku.Czy jabyÅ‚em wobec niego niegrzeczny? MyÅ›lÄ™, że Plough pod wieloma wzglÄ™dami jest bardzo wrażliwy. KupiÄ™ mu hot doga obiecaÅ‚ Buch. Musi pan przećwiczyć te pytania.JeÅ›li pan tego nie zrobi, BirgitteAgger rozerwie pana na strzÄ™py.PiÅ‚eczka leżaÅ‚a pod sofÄ….Buch nie mógÅ‚ oderwać od niej oczu.Karinateż jÄ… widziaÅ‚a. Nie teraz. WstaÅ‚a, by wykopać piÅ‚eczkÄ™ poza zasiÄ™g wzrokuministra.*Brodaty mężczyzna na wózku podążaÅ‚ powoli głównÄ… nawÄ… koÅ›cioÅ‚aGunnara Torpego.Poranne sÅ‚oÅ„ce sÄ…czÄ…ce siÄ™ przez witrażowe okna byÅ‚obezlitosne.Mężczyzna miaÅ‚ ziemistÄ… twarz, chorÄ… i smutnÄ…, zielonÄ… i brudnÄ…kurtkÄ™, wÅ‚osy fatalnie ostrzyżone i dawno niemyte.Ale jego twarz wydawaÅ‚asiÄ™ ciÄ…gle mÅ‚oda, nawet optymistyczna.Naiwna.SunÄ…Å‚ powoli pomiÄ™dzy Å‚awkami w stronÄ™ postaci w luteraÅ„skiej szaciez kryzÄ…. Grüner powiedziaÅ‚ Torpe. DziÄ™ki, że przyjechaÅ‚eÅ›. Te organy muszÄ… grać powiedziaÅ‚ inwalida, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™. Gdziejest chór? Chór nie przyjdzie. Czemu? David Grüner podniósÅ‚ teczkÄ™ leżącÄ… na jego chudychbezużytecznych nogach. PrzyniosÅ‚em swojÄ… muzykÄ™. KtoÅ› tu chce siÄ™ z tobÄ… spotkać.Torpe podszedÅ‚ do drzwi wejÅ›ciowych i zamknÄ…Å‚ je na klucz.Zzaambony wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ Raben.RÄ™ce Grünera chwyciÅ‚y kółka wózka i obróciÅ‚y je powoli, a RabenuÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, wyciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ i czekaÅ‚. Obcy powiedziaÅ‚ kaleka. My nigdy nie jesteÅ›my obcy, Davidzie.To niemożliwe.Grüner siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.Raben też, chociaż swobodniej.Ich dÅ‚oniezetknęły siÄ™ w bladym zimowym Å›wietle spÅ‚ywajÄ…cym spod kopuÅ‚y.Kilka minut rozmowy o niczym i cisza.Raben usiadÅ‚ na Å‚awce.GrünerwierciÅ‚ siÄ™ na wózku.Nogi miaÅ‚ przerazliwie chude.Ale byÅ‚o w nim życie, natwarzy widniaÅ‚ sÅ‚aby uÅ›miech. PracÄ™ mam nudnÄ… powiedziaÅ‚. Ale lepszej bym nie dostaÅ‚.Z tymtu. KlepnÄ…Å‚ nogi. %7Å‚ebracy nie majÄ… wyboru.No chyba że zostaÅ‚bymżebrakiem.A to jakoÅ›. Jego wzrok powÄ™drowaÅ‚ na mozaikÄ™ nad oÅ‚tarzem:zÅ‚oty Chrystus z apostoÅ‚ami. Jestem trochÄ™ wybredny.Kapelan daje mi tupograć na organach.I sÅ‚usznie.Jestem w tym dobry. Co u twojej żony? Już lepiej, teraz sobie z tym radzi.Ma pracÄ™ w supermarkecie.MiÄ™dzy nami niezle siÄ™ ukÅ‚ada. A maluch? Maluch? Ma już dwa i pół roku! To już nie jest żaden maluch.UÅ›miech zniknÄ…Å‚. Wszystko siÄ™ zmienia.Tylko ja jestem taki sam. Nie. Wiesz, co jest najgÅ‚upsze, Raben? Gdybym chodziÅ‚, wróciÅ‚bym tambez wahania.PoszedÅ‚bym w caÅ‚e to gówno i ból.Od tego jesteÅ›my, co? Pewnie. Mój syn chce mieć wózek inwalidzki, gdy doroÅ›nie. GrünerrozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ znowu i obróciÅ‚ siÄ™ w miejscu. Jak tatuÅ›.Mam piÄ™knego syna.KochajÄ…cÄ… żonÄ™.MojÄ… muzykÄ™.GównianÄ… robotÄ™.MogÅ‚o być gorzej.PochyliÅ‚ siÄ™ do przodu, poÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce na Å‚awce. Kiedy ciÄ™ wypuÅ›cili? Nie wypuÅ›cili.UciekÅ‚em. WstaÅ‚, podszedÅ‚ do mężczyzny w wózku. Myg siÄ™ do ciebie zgÅ‚aszaÅ‚? CoÅ› siÄ™ dzieje. Jezu. Grüner nie patrzyÅ‚ mu w oczy. Teraz to ciÄ™ zamknÄ… nawieki. I tak byÅ‚em zamkniÄ™ty na wieki.MówiÅ‚ za gÅ‚oÅ›no.SÅ‚yszaÅ‚, jak jego gÅ‚os odbija siÄ™ od zimnych Å›ciankoÅ›cioÅ‚a. Raben. Myg nie żyje.Prawniczka też.Nie oglÄ…dasz wiadomoÅ›ci? OglÄ…dam.Ale z Mygiem nie za bardzo wymieniaÅ‚em kartkiÅ›wiÄ…teczne.Raben pochyliÅ‚ siÄ™, chwyciÅ‚ za porÄ™cze wózka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]