[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle poczuł na ramieniu ciepłą dłoń.Odwrócił się i zobaczył Sunny.Wyglądała bosko w niebieskim sweterku i dopasowanych czarnych spodniach.Włosy miała podpięte do góry i tylko kilka loków, które wymknęły się spodkontroli, zdobiło jej delikatną twarz.Boże, jakie ona ma oczy, jęknął w duchu.- Cześć, Connor - powiedziała z uśmiechem.- Co tutaj robisz? Sądziłam,że cię nie będzie.- Ach, Sunny.- Słowa uwięzły mu w gardle.Czuł, jak ogarnia go dzikanamiętność.- Szukam mojej mamy - dodał po chwili.- A gdzie się podziałSteve? - Chyba nie zostawił jej tu samej bez opieki?- Musiał wyjść, bo jakaś krowa się cieli i ma kłopoty.- No tak, życie weterynarza.- Poczuł egoistyczną satysfakcję, że Stevenie spędzi tego wieczoru z Sunny.- Mam tylko nadzieję, że to faktycznie byłokonieczne.- A dlaczego miałoby nie być? - zdziwiła się Sunny.- Sam nie wiem, to taki głupi żart, nie przejmuj się.- Nagle wszystkostało się jasne.Jego mama dostrzegła, że Steve musiał opuścić zabawę inaprędce wymyśliła historyjkę, żeby go tu zwabić.Właśnie z niewinnym uśmiechem pokiwała do niego ręką.Miał poważneobawy, że za moment zacznie się druga część tego dzisiejszego spektaklu.70SRNajpewniej uczynna mama zrobi wszystko, by zaaranżować kochanemusynkowi i Sunny wspólny wieczór.- Witajcie, moi drodzy, widzę, że już się odnalezliście w tym tłumie.Tonadzwyczajne! Tak się cieszę, że jednak przyjechałeś, kochanie.Zwietnie sięskłada, bo Sunny została sama, więc myślę, że dotrzymasz jej towarzystwa.Może zatańczycie?Moja matka, pomyślał Connor nie bez swoistego podziwu, to po prostusubtelny buldożer.Z buciorami pakuje się w moje życie, ale robi to zniekłamanym wdziękiem.A jednak myśl, że dostarczyła mu pretekstu, by mógł dotykać ponętnegociała Sunny i przytulać ją do siebie, bardzo mu się spodobała.Nie znosiłtańczyć, ale świadomość, że będzie trzymał ją w objęciach, wręcz pchała go naparkiet.- Co ty na to? - zwrócił się do Sunny.- Zadziwiające - powiedziała, zerkając na Sheilę - że pojawiłeś się tuniemal w tej samej chwili, gdy wyszedł Steve.- Prawda? - Sheila zaśmiała się lekko.- Co za zbieg okoliczności!Przepraszam was, ale woła mnie moja przyjaciółka.- Nie gniewaj się na nią, czasem jest nie do zniesienia.- Wcale się nie gniewam.- Dopiero teraz dostrzegła, że Connor trzyma wręku swoją podręczną walizeczkę.- Ach, teraz już rozumiem, ściągnęła cię tu,wymyślając jakąś dramatyczną historyjkę, że niby ktoś pilnie potrzebujelekarskiej pomocy?- A ja, jak ten idiota, dałem się nabrać.Naprawdę kocham moją matkę,ale czasem mam ochotę przełożyć ją przez kolano.- W sumie nic złego się nie stało, prawda? - zapytała, podchodząc doniego.71SRZdecydowanie za blisko.Poczuł jej delikatny zapach i krew zaczęła muszybciej krążyć w żyłach.- No bo cóż może być złego w kilku tańcach? - dokończyła.Nie wyglądała jak ktoś, kto wzbrania się przed wspólnym wieczorem, i tododało mu otuchy.Kilka tańców to jeszcze nie koniec świata, pomyślał,próbując się wyluzować.Odstawił więc kuferek na krzesło, zdjął płaszcz ipodał Sunny ramię.- Zatem chodzmy.- Oczywiście wolałby być z nią sam na sam inamiętnie ją całować, czuć pod palcami jej delikatną skórę, ale to nie byłomożliwe.Stali przez chwilę w napięciu, czekając, aż zacznie grać muzyka.Gdyusłyszeli pierwsze takty, podbiegł do nich rudy chłopiec z ręką w gipsie.- Panie doktorze, panie doktorze! - zawołał z wypiekami na twarzy.- Czynie pomógłby mi pan wycinać dyni?- Sunny, nie obrazisz się? - zapytał Connor, nie bardzo wiedząc, jakwybrnąć z sytuacji.- Ależ skąd.- Widać nie było jej dzisiaj dane zatańczyć z żadnymmężczyzną.Chłopiec pociągnął go za rękaw i już po chwili stali przy ogromnejstercie dyń.Głośno się spierając, wybierali tę najbardziej odpowiednią.Wkońcu Connor położył dynię na stole i wspólnie zaczęli rysować wzory, któremiały być wycięte.- Hej Sunny, co u ciebie słychać? - usłyszała za sobą głos Jenny.- Cześć, och, wszystko w porządku.Nie wiesz przypadkiem, co to zachłopak, ten z ręką w gipsie?72SR- To wnuczek Edith Largo.Jego rodzice zginęli w wypadku i Edithbardzo martwi się o niego - odparła zniżonym głosem Jenny.- Stara się, jakmoże, ale to niezwykle trudna sytuacja.- Biedny chłopak.- Sunny pokiwała głową.- Ale spójrz tylko, wyglądają,jakby znali się z Connorem od lat.- Coś w tym jest.Odkąd Danny stracił rodziców, Connor spędza z nimsporo czasu.Głównie grają w kosza, to znaczy dopóki Danny nie złamał ręki.Chłopak wprost uwielbia mojego brata.- Odkąd Connor lubi dzieci? - spytała, siląc się na obojętność.- Lubi, i to bardzo.Zresztą sam jest dużym dzieciakiem, więc dobrze się znimi rozumie.Sunny poczuła, jak topnieje jej serce.Do oczu napłynęły jej łzy na widokchłopca, który z uwielbieniem wpatrywał się w swego dobroczyńcę.Gdy zakończyli pracę, Connor postawił wspólne dzieło na dużym balusłomy, by było dobrze widoczne.Chłopiec gorąco mu podziękował i już go nie było.Na parkiecie w rytmie muzyki poruszało się wiele par.Connor nie czekałdłużej, tylko ujął Sunny pod ramię i porwał do tańca.Cudownie było czuć tak blisko jego silne ciało, mimo że naprawdę niebył dobrym tancerzem.W końcu zaczęła mu udzielać wskazówek- Teraz dwa razy w prawo, a teraz raz w lewo.To naprawdę bardzoproste
[ Pobierz całość w formacie PDF ]