[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kelnerkapostawiła przed nami duże parujące misy zupowatych nudli i Ed odrazu napełnił sobie usta, a potem zwrócił się do mnie.- So sie kuwacieje s tym testem o masie szangu?Siorbnęłam słony sos.- Słucham? Możesz powtórzyć? Przełknął i westchnął.- Tekst o Maksie Zhangu.Co się z nim dzieje? Myślałem, że gogdzieś poślesz.- O tak.To znaczy ciągle się zastanawiam gdzie.- Unikając jegowzroku, nabrałam nudli na porcelanową łyżkę. - Dlaczego? - Walnął dłonią w stół, aż zupa przelała się przezkrawędzie misek.- Na co u licha czekasz?Zgromił mnie wzrokiem, a potem nawinął nudle na pałeczki izaczął siorbać.- Ciągle rozglądam się po internecie.Zastanawiam się, gdzienajlepiej to wysłać.- Im dłużej zwlekasz, tym trudniej będzie znalezć kupca.-Sięgnął po herbatę i upił słuszny łyk.- Wiesz co, dam ci adresy dokilku redaktorów, ale tylko jeśli obiecasz mi, że wykorzystasz je dokońca tygodnia.- Naprawdę? - Poczułam, że się rumienię.- Zrobisz to dla mnie?To było z jego strony takie miłe.Zupełnie do niego niepodobne.Skrzyżowałam ramiona i wbiłam w niego wzrok.- Dlaczego? - spytałam.- Daj spokój, Iz.Nie patrz tak na mnie.- Wzruszył ramionami iwybałuszył oczy.- Nie jestem potworem.Niejednemu pomogłem.- Przecież cię znam.Powiedz dlaczego.Przez chwilę bawił się nudlami, a potem odłożył pałeczki.- Szczerze? - zaczął mówić szybko.- %7łyje się nam tu całkiemdobrze.Jemy w najelegantszych restauracjach, bawimy się wnajmodniejszych klubach, upijamy się w najlepszych barach, mamyco robić w piśmie, otaczają nas piękne kobiety.- Patrzę na niego,marszcząc brwi.- Okej, zapomnij o tym ostatnim.Chodzi mi o to, żebardzo łatwo dać się oszołomić i przestać myśleć o przyszłości.Apotem nagle budzisz się, masz czterdzieści trzy lata i wszystko, coosiągnąłeś, jest na łamach Beijing NOW".Nie chcę, żeby cię tospotkało.Jesteś zbyt dobrą dziennikarką.- Uśmiechnął się krzywo.- Och, Ed.Jesteś świetnym dziennikarzem.Na pewno mógłbyś.Spuścił wzrok, ale zdążyłam dojrzeć w jego oczach żal.- Zresztą - przerwał mi - Tara Joyce, redaktorka New YorkTribune" to niezła laska.Pracowaliśmy razem w Sydney MorningHerald".Nie zapomnij się na mnie powołać, niech wie, że jestemtwoim szefem.Mentorowanie żółtodziobom.to pewny sposób, żebyzaciągnąć ją do łóżka.- Robisz to, żeby się z nią przespać? - spojrzałam na niego zobrzydzeniem połączonym ze zdziwieniem.- No jasne.- Odrzucił głowę w tył i zarechotał.- Za kogo mniemasz? Za jakiegoś Dalajlamę?Tydzień pózniej mam już za sobą wysłanie swobodnego, leczprofesjonalnego mejla do Tary Joyce z New York Tribune"(napisanie go zajęło mi ledwo sześć godzin).Zrobiłam zakupyspożywcze na czwartek i zaczęłam przebierać orzechy pekan.Stojącsama w kuchni, nucę sobie, mieszając syrop Karo z jajkami, wałkujękruche ciasto i karbuję brzeżek.- Cześć, Iz.Jesteś w domu? - Słyszę trzask zamykanych drzwi ikroki Claire.- Jestem w kuchni! - wołam.Od czasu balu Claire jest jakbybardziej wyluzowana.To chyba dlatego, że myśli, iż zaakceptowałamWang Weia.Kiedy spytała mnie o zdanie, rozwodziłam się nad jegourodą i inteligencją, chociaż nie mam wątpliwości, że jest równiegodny zaufania co dziennikarz brukowca.A może to dlatego, że wzeszłym tygodniu skasowała klientów za 103 godziny.Nadal znika nacałe dnie (ale przynajmniej wiem teraz, gdzie jest: w mieszkaniuWang Weia na ostatnim piętrze luksusowego apartamentowca) i nadalżyje wyłącznie na słodzonej zielonej herbacie i papierosach.Ale kilkadni temu zaprosiła mnie do salonu manikiuru i pedikiuru, a nawetzapytała, który lakier Chanel jej doradzam, Splendeur czy Vamp.Kiedy zamiast nich zaproponowałam Shanghai Red, niezdenerwowała się, tylko zgodziła, że rzeczywiście bardziej pasuje jejdo cery.- Cześć, skarbie.- Claire wchodzi do kuchni, zmierza prosto dolodówki i wyciąga butelkę zielonej herbaty.- Co robisz? - patrzy naorzechy pekan na blacie.- Robię ciasto z orzechami na czwartek.- A, rzeczywiście.- Marszczy brwi.- Zwięto Dziękczynienia.Niewiem, czy się wyrobię.- Co? Dlaczego? - pytam zdruzgotana.Wprawdzie coś mimówiło, że będzie chciała się wykręcić, ale Zwięto Dziękczynieniapowinnyśmy przecież spędzić razem.W końcu jesteśmy siostrami.- Przepraszam, Iz.Wiem, jak ci zależało.Ale w przyszłymtygodniu finalizujemy duży kontrakt i jestem zawalona robotą.- Może chociaż przyjdziesz na deser? - nalegam.- Robięszarlotkę i pekanowe ciasto.- Przyniosę dynię - mówi z uśmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]