[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możemy tylko raz w ciągu życia reprodukować się - bez względu na to, jak długożyjemy.- Ale macie taką potencję! Nie rozumiem dlaczego.Wina leży w waszych samcach.Amoże wasze samice są niepłodne? To znaczy, mają jedną sposobność wydaniapotomstwa.118 - Nasi samce, Dragosani? - powiedział głos w jazni Borysa sardonicznie.- Naszesamice.?- Co mówisz?- Samce, samice! Nie, Borys.Gdyby natura tak rozwiązała problem, z pewnością jużdawno by nas nie było.- Ale ty jesteś samcem.Wiem, że tak!- Mój żywiciel był samcem.Oczy Dragosaniego rozszerzyły się w ciemności.Coś z wewnątrz ponaglało do ucieczki -ale skąd? Wiedział, że Diabeł nie może - nie ośmieli się go skrzywdzić.- Więc jesteś samicą.?- Myślałem, że to już wyjaśniłem.Nie jestem ani jednym ani drugim.- Hermafrodyta? - Nekromanta nie był pewny czy używa właściwego słowa.- Nie.- Zatem jesteś bezpłciowy, agamiczny!Perlista kropka uformowała się na bladym, pulsującym koniuszku cuchnącej macki,wystającej tuż nad głową Dragosaniego.Urosła, była niczym perła, zwiesiła się izadrżała.Ponad nią pojawiło się purpurowe oko bez powieki.Spoglądało upiornie naprzybysza.- Co myśleć wtedy o twej żądzy, tej nocy, gdy mieliśmy tę wieśniaczkę?- Twojej żądzy, Borys.- A wszystkie kobiety, które miałeś w życiu?- Posiadłem je moją siłą, ale żądza była żywiciela!- Ale.- Mój synu, mój synu - już prawie koniec, po wszystkim - Głos w głowie Dragosaniegozawył przerazliwie.Strwożony nekromanta ponownie ruszył na kraniec potępionego kręgu.- Co jest? Coś złego? Masz! Więcej krwi! - Przeciął gardło drugiego ptaka i odrzucił ciało,ziemia wessała czerwoną krew.Diabeł pił łapczywie.Nagle w głowie nekromanty zakręciło się, przez chwilę poczuł wielką siłę Wampira - iwielką chytrość, przebiegłość.Szybko odskoczył do tyłu i w tej samej chwili perlistakropla nad głową przybrała purpurowy kolor.I.spadła na szyję Dragosaniego, tużponiżej linii kołnierzyka.Poczuł to, jak kroplę wilgoci z drzewa.Ale tu było niezmierniesucho! Może ptak? - nigdy przedtem nie widział tu ptaka! Złapał się szybko za szyję,chciał wytrzeć.nic nie znalazł.Jajo Wampira, niczym rtęć, szybko przeniknęło przezskórę - teraz docierało do kręgosłupa.Borys poczuł ból, odskoczył od drzewa, ale bólnasilił się.Uciekał z kręgu, ślepo uderzał w pnie drzew na swojej drodze.Zatoczył się iupadł.I ten ból w czaszce, sięgający do kręgosłupa, ogień lejący się przez żyły niczymkwas.Ogarnęła go śmiertelna panika, jakiej nie zaznał w całym swoim życiu.Wydawało mu się,że umiera, że coś nim zawładnęło i cokolwiek to jest, musi go niechybnie zabić.Czuł jakpękają wszystkie organy wewnętrzne, jak płonie mu mózg.Nasienie Wampira znalazło miejsce spoczynku w klatce piersiowej Dragosaniego.Przestało drążyć, uspokoiło się.Było bezpieczne.Pragnęło odpoczynku.119 Męki w jednej chwili opuściły nekromantę.Tak wielka była ulga, że stracił świadomość,tonął w błogiej bezboleści - zapadał się w miękką rozkosz.Harry Keogh leżał w swoim łóżku, zlepione potem włosy oblepiały czoło, kończyny drżaływ rytm snu.To było coś więcej niż sen - za życia jego matka była uznanym medium,śmierć nie zmieniła jej, a nawet wyostrzyła talent.Przez lata odwiedzała Harry ego wsnach - tak jak teraz.Znił, że stoją razem w ogrodzie w Bonnyrigg.Było lato.Za płotem, rzeka toczyła wolnoswe wody między zarośniętymi zielenią brzegami.Słońce i rzeka - sen pełen kontrastów iżywych kolorów.Ona była znów młodą dziewczyną, on - równie młody, mógłby być raczejjej kochankiem niż synem.W tym śnie ich pokrewieństwo odeszło daleko.Ona jakzawsze martwiła się o niego.- Harry, twój plan jest niebezpieczny i możliwe, że ci się nie powiedzie - powiedziała.-Nie zdajesz sobie sprawy, co robisz? Jeśli ci się uda - to będzie morderstwo, Harry! Niebędziesz lepszy niż on.- Głowa o złotych warkoczach obróciła się i spojrzała na domniebieskimi kryształami oczu.Dom był ciemną plamą na tle błękitnego nieba.Wyglądał niczym czarna dziura, czarnyjak dusza mężczyzny, który w nim mieszkał.Harry potrząsnął głową, odwrócił wzrok wielkim wysiłkiem woli.- Nie morderstwo - powiedział - sprawiedliwość, której on nie zaznał od piętnastu lat.Byłem jeszcze dzieckiem, małym chłopcem, gdy zabrał ciebie ode mnie.Teraz jestemmężczyzną.Jakim będę człowiekiem, jeśli to tak zostawię?- Nie, Harry! - naciskała matka.- Zemsta nie przyniesie sprawiedliwości, dwa zła niedadzą dobra.Usiedli na trawie, objęła go, pogłaskała po włosach.- Nie chcę zemsty, mamo - powiedział.- Chcę wiedzieć dlaczego zamordował ciebie.Byłaś piękną, młodą żoną, damą z majątkiem i talentem.Powinien był ciebie uwielbiać -a on zabił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire