[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ja znam ko-goś, kto po dwudziestu dniach, jak go pogrzebano, wstał z grobu.Leczyłem tego człowieka i przed śmiercią, i po zmartwychwsta-niu. A jakimże sposobem  wtrąciłem  w ciągu dwudziestudni ciało ani nie zaczęło gnić, ani się nie zepsuło z głodu? A mo-żeś ty jakiegoś Epimenidesa leczył?W chwili, kiedyśmy to mówili, nadeszli synowie Eukratesaz zakładu gimnastycznego; jeden już dorosły, a drugi miał takz piętnaście lat; przywitali się z nami i usiedli przy ojcu, na łóżku.Dla mnie przyniesiono fotel.A Eukrates, jakby mu widok synówcoś przypominał, powiada:  %7łebym się tak z nich pociechy do-czekał  tu objął ręką jednego i drugiego  tak ja ci prawdęopowiem, Tychiadesie.Ja swoją świętej pamięci żonę, matkę tychchłopaków, to wszyscy wiedzą jak kochałem.Okazałem to wszyst-kim, com dla niej robił; nie tylko za życia, ale i po jej śmierci.Wszystkie jej biżuterie razem z nią spaliłem i suknie, które lu-biła za życia.Siódmego dnia po jej śmierci leżałem tutaj nałóżku, tak jak teraz, i szukałem pocieszenia w swojej ża- łobie.Czytałem sobie rzecz Platona o duszy i to mnie uspokajało.Wtedy przychodzi do mnie sama nieboszczka, Demajneta; siadaprzy mnie tak jak teraz ten Eukratides. Tu wskazał młodszegosyna.A ten się w tej chwili wstrząsnął  bardzo to było dziecin-ne  a już od chwili był blady od tego opowiadania. Więc jaciągnął Eukrates, kiedym ją zobaczył, wziąłem ją w ramiona,krzyknąłem z żałości i zacząłem płakać.Ona mi nie pozwoliłakrzyczeć, ale zrobiła mi wyrzut, że, choć w ogóle byłem dla niejdobry, to jednak nie spaliłem jednego z pary jej złotych trzewi-ków.Powiedziała, że on leży pod skrzynią, bo się tam zatrącił;dlatego myśmy go nie znalezli i spaliliśmy tylko jeden.Kiedyśmyjeszcze rozmawiali, jakiś przeklęty piesek, który był pod łóżkiem maltański  zaczął szczekać i ona zniknęła od tego szczeka-nia.A trzewik znalazł się pod skrzynią i spaliliśmy go pózniej.Więc czy to się godzi, Tychiadesie, jeszcze wątpić o tych rze-czach, takich oczywistych, które się co dzień pokazują? Na Dzeusa  powiedziałem. Złotym trzewikiem potyłku, jak małe dziecko, powinien by dostać każdy niedowiareki każdy tak bezczelny w stosunku do prawdy.Teraz wszedł pitagorejczyk, Arignotos.Z długimi włosami,twarz majestatyczna  znasz tego sławnego mędrca  nazywajągo świętym.Kiedym go zobaczył, odetchnąłem; myślałem sobie,że teraz będę miał jakby siekierę na te fałsze. Ten im gęby po-zamyka, mówiłem sobie.Człowiek mądry, a oni takie cudeńkaopowiadają".Miałem wrażenie, że, jak to mówią, deus ex machi-na zjawił się w tym kole  dobry los go zesłał.A ten, jak usiadł,bo Kleodemos ustąpił mu miejsca, przede wszystkim zaczął pytaćo chorobę, a gdy usłyszał od Eukjatesa, że już mu jest lepiej po-wiada: O czym wy tu tak z sobą filozofujecie? Bo coś zasłyszałem,kiedym wchodził; miałem wrażenie, że dobrze wam się rozmawia. No cóż innego  powiada Eukrates  nic, tylko tego tu,twardego jak kamień  tu wskazał na mnie  przekonywamy,aby uwierzył, że są jakieś duchy i zjawy, i dusze zmarłych cho-dzą po ziemi, i pokazują się, komu chcą.Ja się zaczerwieniłem i spuściłem oczy, bo mi było wstydArignotosa.A on mówi:  Poczekaj, Eukratesie; może Tychiadesmówi to, że tylko dusze tych, którzy zmarli śmiercią gwałtowną,chodzą po śmierci.Na przykład, jeżeli kogoś tam powieszono albomu głowę obcięto, albo go wbito na pal, albo w inny sposób w tymrodzaju odszedł ktoś z życia, a dusze tych, co pomarli śmiercią naturalną, tego nie robią.Gdyby on to mówił, to byłoby to stanowisko nie całkiem doodrzucenia. Na Dzeusa  mówi Deinomachos  on twierdzi, że wogóle nie ma takich rzeczy i uważa, że dusz zgęszczonych w o-góle widzieć nie można. Jak mówisz?  powiada Arignotos spojrzawszy na mnieostro. Ty uważasz, że w ogóle nie ma takich faktów, cho-ciaż je, można powiedzieć, wszyscy widzą? Wez na moją obronę  powiedziałem  to: jeżeli nie wie-rzę, to dlatego, że ja jeden ich nie widzę, a inni: tak.Gdybym zo-baczył, to uwierzyłbym, oczywiście; tak samo jak wy. Wiesz  powiada  jakbyś kiedyś przyjechał do Koryn-tu, to zapytaj się, gdzie jest dom Eubatidesa, a jak ci go pokażątam koło zakładu gimnastycznego (Kraneion), to wejdz i powiedzportierowi Tibeiosowi, że chciałbyś zobaczyć, skąd to pitagorej-czyk Arignotos ducha wykopał i wypędził go, i przez to sprawił,że dom nadawał się na przyszłość do zamieszkiwania. A cóż to było, Arignotosie?  zapytał Eukrates. Tam od dawna nie można było mieszkać  powiada  ta-kie tam były strachy, a jak się tylko ktoś sprowadził, to zarazuciekał wystraszony.Wyganiała ludzi jakaś zjawa, straszna i nie-pokojąca.Dom się już zaczynał walić i dach zaciekał, i w ogólenikt nie miał odwagi tam się sprowadzać.Kiedym o tym usłyszał, wziąłem ze sobą książki  ja mambardzo dużo dzieł egipskich o takich rzeczach  i poszedłem dotego domu przed północą, choć mi mój gospodarz odradzał i omalże mnie gwałtem nie zatrzymał, kiedy się dowiedział, dokąd idę na oczywiste nieszczęście, jak mu się zdawało.A ja biorę lampę i sam jeden wchodzę.W największym po-koju położyłem światło i zacząłem sobie najspokojniej czytać,siedząc na ziemi.Staje tedy nade mną duch  myślał, że natrafił na byle kogoi spodziewał się, że mnie też nastraszy, jak straszył innych.Brud-ny był i rozczochrany, i czarniejszy od ciemności.Więc stanąłnade mną i próbował mnie; ze wszystkich stron atakował, czybymu się nie udało przemóc mnie z którejś strony.Raz się robił psem,raz bykiem, to znowu lwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire