[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I z pewnością zasłużył sobie na jej wyrozumiałość.- Trudno oceniać kogoś na podstawie zaledwiekilku wspólnie spędzonych godzin.Zrobił na mnie dość sympatyczne wrażenie.- Chyba masz rację - powiedział Eliot.- Może w przyszłości zdołamy z niego wydobyć trochę więcej.Dobrzesię czułem w ich towarzystwie.- Musimy się znowu kiedyś z nimi umówić - powiedziała, zaskoczona własną przychylnością.- Tak - zgodził się Eliot.- Myślę, że to dobry pomysł.- Zresztą zrobimy tak, jak będziesz sobie życzył, kochanie.Znasz się o wiele lepiej na ludziach niż ja - po-wiedziała, ukradkiem przesuwając w palcach wymiętą wizytówkę Kena.Tydzień pózniej Carol przezwyciężyła onieśmielenie i zatelefonowała do biura Kena.Przez cały tydzieńzbierała się na odwagę.Przekonywała samą siebie, że chodzi o jej własne dobro.Wszystko przecież wska-zywało na to, że przyjazń i zacieśniające się stosunki służbowe Eliota z Maggie doprowadzą do ponownegospotkania z Kenem.Argumentowała przed samą sobą, że ich wzajemna relacja wymaga ustalenia podsta-wowych zasad.Nie była jednak pewna prawdziwych motywów swojego działania.- Dzień dobry, pani Butterfield - powiedział Ken.Wyczuła w jego głosie nutę sarkazmu.- Daj spokój, Ken - rzekła.- Carol - zniżył głos do szeptu.37- Ken.Ja.sama nie wiem, jak to powiedzieć - zaczęła.Czego właściwie oczekiwała? Utrzymywania z nimmniej intymnych stosunków? - Słyszysz mnie?Czekała przez kilka sekund.Słyszała jego oddech, a może nawet brzmienie myśli.- Tak, słyszę cię - odparł.- Musimy porozmawiać - powiedziała, nie wiedząc nawet, czy ma na myśli rozmowę telefoniczną.Dostrze-gała zagrożenie, ale nie chciała bardziej wnikliwie go analizować.Była świadoma swojej reakcji, zarównouczuciowej, jak i fizycznej.Czy na tym właśnie polegało owo zagrożenie? A może były jeszcze inne niebez-pieczeństwa? Takie na przykład jak to, że Eliot bliżej zainteresuje się osobą Kena, ona zostanie zdemasko-wana i runie jej starannie zbudowany domek z kart?- Wybierz jakieś miejsce - usłyszała głos Kena.Adres nasunął się sam - Pals, kafejka przy Second Avenue.Pamiętała, że biuro Kena znajduje się na EastSide.Za godzinę? Zgodził się, ale kiedy odłożył słuchawkę, pomysł tak pilnego spotkania wydał się jej niedo przyjęcia.Była zażenowana.Kusiło ją, żeby ponownie do niego zadzwonić i wszystko odwołać.I dlaczego zatelefono-wała do niego z hallu Pierre'a, jak gdyby coś knuła? Dlaczego pomyślała właśnie o Pals? Czy dlatego, żenie było to małe, ciemne i romantyczne miejsce, a otoczenie nie sprzyjało atmosferze intymnego spotkania?Jak wpadła na ten pomysł?Godzina wydała się jej wiecznością.Było pózne, chłodne popołudnie.Nagle znad East River zerwał sięwiatr i Carol przeszył ziąb.A może drżała z innego powodu?Kiedy weszła do kafejki, odrzuciła pomysł o odosobnionym miejscu i wybrała widoczny stolik na środku sali.Ken spóznił się kilka minut.Gdy zbliżał się do niej, przyglądała mu się badawczo, porównując go z zapamię-tanym obrazem dwudziestojednoletniego chłopaka, jak gdyby nie widziała go tydzień temu.Zauważyła, żerazem z długimi włosami i okrągłymi okularami zniknął jego tajemniczy, chrystusowy wygląd.W jakim mógłbyć teraz wieku? W połowie czterdziestki? Nie roztył się i miał długi, swobodny krok.Rozpięta marynarkaodsłaniała rytmiczne ruchy jego bioder.Carol przypomniała sobie, że Ken zawsze nosił obcisłe spodnie.Skierowała wzrok na wypukłość w jego kroku i zaczerwieniła się.- Jaki werdykt? - zapytał, zajmując miejsce na krześle naprzeciwko niej i bezczelnie taksując ją wzrokiem.- Winny - odparła, wiedząc, że nie o tę odpowiedz mu chodziło.Ale gdyby zdecydowała się powiedziećprawdę, musiałaby się przyznać, że bardzo szybko odkryła możliwość wskrzeszenia uczucia.Przeraziła się.Nigdy by już sobie na to nie pozwoliła.Ken potarł się po szczęce.- Posiwiała mi broda.A ja jestem za kultem młodości.Nie podobam ci się ogolony, prawda?- Ależ skąd - zaprzeczyła, przyglądając mu się.- Wyglądasz wspaniale.- Jego wzrok zatrzymał się na jejtwarzy, a potem znalazł jej oczy.Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę.- Czas się dla ciebie zatrzymał, Carol.- Pracuję nad tym.-Dałem się zwieść pozorom.Sądziłem już, że mam przywidzenia.- Poczuła na sobie jego spojrzenie, tymrazem bardzo wnikliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]