[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To cudowne.i przerażające zarazem.Wiedz jednak, że odkiedy dowiedziałeś się o Hope, już nigdy nie będziesz taki sam.Zwiatnie będzie taki sam.Nigdzie się przed tym nie skryjesz.Justin, jedz domatki.121R S- Tylko ty wiesz, co się we mnie dzieje, tylko ty znasz mojesłabości.I jesteś jedyną osobą, której całkowicie ufam.Jesteśwszystkim czego pragnę, nic innego się nie liczy.Chcę spędzić z tobążycie.Z czułością dotknęła jego twarzy.- Cudownie, że mi to mówisz.Kocham cię, Justin.Ale to, cowydarzy się jutro, jest najważniejsze na świecie.Będę przy tobie całyczas.Nie możemy się teraz wycofać.- Masz rację.Wszystko zniosę, tylko nie opuszczaj mnie.- Możesz być tego pewien, najdroższy.Przycisnął ją do siebie jak bezcenny skarb.Potem kochali siędługo i namiętnie, a ona poczuła w sobie wielką moc i pragnienie, bygo chronić.Ale gdzieś na dnie jej serca pojawił się maleńki cień.Justin powiedział, że chce spędzić z nią resztę życia i chociaż nie byłato jeszcze oficjalna propozycja, dobrze wiedziała, do czego zmierzał.Wczesnym popołudniem zbliżali się do willi Rinuccich.Evie nie posiadała się wprost z zachwytu.Tak bardzo marzyła,by zwiedzić kiedyś tę okolicę, że teraz niemal zapomniała, jaki był celich podróży.Podziwiali cudowną panoramę Zatoki Neapolitańskiej, agdy dojechali już na miejsce, pomyślała, że dom Rinuccichprzypomina mały, baśniowy pałacyk.Był z kamienia w kolorzemiodu, a dookoła niego znajdował się zadaszony taras podpartyarkadami.Samochód zatrzymał się na podjezdzie przed domem, na którymczekał starszy mężczyzna.122R S- To jest Toni - wyjaśnił Primo.Toni od razu rozpoznał w Justinie rysy swojej żony.Po krótkimpowitaniu zaprosił ich do środka.- Primo zapewniał mnie, że jesteś tym, kogo szukamy, i terazwidzę, że się nie mylił - powiedział Toni. Gdybym nie był tegopewien, możesz mi wierzyć, że nie dopuściłbym do spotkania z Hope.Ona to bardzo przeżywa.Już nie może się ciebie doczekać.Prosiła,żebyś wszedł do niej, jak tylko przyjedziesz.Justin spojrzał niepewnie na Evie.- Idz.Teraz liczycie się tylko ty i ona - szepnęła.Toni otworzył drzwi.W głębi pokoju przy wielkim okniesiedziała kobieta.Gdy Justin wszedł do środka, wstała.Powolizmierzali naprzeciw siebie - aż padli sobie w objęcia.Toni zamknął drzwi.- Proszę mi wybaczyć, że nie powitałem pani jak należy -zwrócił się do Evie.- Jest pani gorąco oczekiwanym gościem.Pokojówka pokaże pani pokój, a kiedy już będzie pani gotowa, proszęzejść na dół.Wtedy przedstawię nieokrzesańców zamieszkujących tendom.Maria wskazała jej drogę na górę.Evie była pod wielkimwrażeniem wspaniałej, przestronnej willi, której podłogi wyłożonokamieniem w odcieniu ciepłej czerwieni i brązu.Pokoje urządzonebyły w rustykalnym stylu.Drewniane meble świadczyły o dobrymguście i zamożności.123R SEvie szybko się rozgościła i wiedziona ciekawością zeszła nadół.- Primo wszystko nam o pani opowiedział.- Toni uściskał ją razjeszcze.- Właściwie pani zawdzięczamy odnalezienie syna.Mojażona bardzo pragnie panią poznać, ale najpierw proszę coś zjeść inapić się z nami wina.Wyszli na taras, gdzie czekali na nią pozostali synowie państwaRinuccich: adoptowany Luke, dziecko miłości Francesco orazblizniacy Ruggiero i Carlo.Wszyscy zasypali ją pytaniami, aRuggiero na jej widok wykrzyknął po włosku dość bezpośrednie, choćna szczęście nie aż nazbyt bezpośrednie zachwyty nad jej urodą.Toninatychmiast go upomniał, również po włosku, a gdy Evie w tymsamym języku zapewniła go, że nie powinien się denerwować, bokobiecie zawsze miło usłyszeć komplementy, Ruggiero najpierwlekko się skonfundował, a potem wszyscy wybuchnęli śmiechem.Odtąd rozmawiali już tylko po włosku.- Skoro nie jesteś jeszcze żoną Justina - powiedział Ruggiero,rzucając okiem na jej dłoń - to może, póki czas, mamy u ciebie jakieśszanse?- Zachowuj się przyzwoicie - znów upomniał go ojciec.Umilkłwięc, ale cały czas zerkał na nią z fascynacją.A gdy rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, pomyślałarozbawiona, że jest uroczym kobieciarzem.- Primo powiedział nam, że jesteś naszą bratową - odezwał sięFrancesco.124R S- Znamy się dopiero od kilku tygodni.- Ale to pani pomogła mu znalezć drogę do tego domu i paniąwybrał, aby mu w tej drodze towarzyszyła.Znaczy to tyle, że traktujepanią jak swoją żonę i tak będzie pani traktowana przez wszystkichmężczyzn w tym domu - powiedział Toni, spoglądając spod oka naRuggiera.- Jeśli któryś z nich ośmieli się sprawić pani przykrość,proszę mnie o tym poinformować, a stłukę go na kwaśne jabłko.- Z pewnością nie będzie takiej konieczności - odparła zuśmiechem.W ciągu niespełna godziny zaprzyjazniła się ze wszystkimibraćmi Justina i dobrze się poczuła w ich towarzystwie.Gdyby tylkoJustin również zaprzyjaznił się z nimi.Właśnie rozmawiał z matką.Jak sobie radzi? - myślała z niepokojem.W chwilę pózniej matka i syn pojawili się wśród nich.- On do mnie wrócił - powiedziała Hope przez łzy, gdy podeszlido Toniego.- Tak jak się zawsze tego spodziewałam.- Tak, najdroższa.Justin nie odrywał od matki oczu.Był wyraznie oszołomiony.Evie nawet nie starała się sobie wyobrazić, co teraz czuje.Na jegotwarzy malowało się skupienie, jednak prawdziwe emocje swoimzwyczajem skrywał w sobie.Nie potrafił ich okazać, nawet w takniezwykłej chwili.Uśmiechnęła się, pragnąc dodać mu odwagi,skłonić, by zrzucił z siebie obronną maskę.Szkoda, że nawet w takiejchwili był tak bardzo zamknięty w sobie.Bracia kolejno przywitali się z Justinem.125R S- Teraz - powiedziała z uśmiechem Hope - mam wszystkichmoich synów przy sobie.- Poznaj Evie, moja droga - odezwał się na to Toni.Hope uścisnęła ją serdecznie, przeszywając przenikliwymspojrzeniem.Było w nim wszystko: wnikliwa analiza, zapytanie ozamiary i podziękowanie.Evie zastanawiała się, co Justin opowiedziało niej matce i nie mogła się już doczekać chwili, kiedy będą mogliporozmawiać bez świadków.Wiedziała jednak, że nie nastąpi toszybko.Hope pokazała Justinowi jego pokój.Sposób, w jaki trzymała gopod ramię, również dawał wiele do myślenia.Ten pełen akceptacjiuścisk był dla niego prawdziwym dobrodziejstwem.Resztę popołudnia Evie spędziła z blizniakami, ucząc sięneapolitańskiego dialektu.Potem Toni pokazał jej swoją bibliotekę,gdzie zachwyciła go jej zdolność do tłumaczenia starych tekstów.- Naprawdę doskonale posługuje się pani włoskim - powiedziałoczarowany.- Mam nadzieję, bo w ten sposób zarabiam na życie.Plus jeszczefrancuski.- Z francuskiego też pani tłumaczy? Naprawdę jestem podwrażeniem.Nawet pani nie wie, jak się cieszę, że już wkrótceoficjalnie wejdzie pani do naszej rodziny.- Proszę, nie.- Rozumiem, sprawa jest delikatna.Obiecuję, że nie będę do niejwracał.126R SWieczorem cała rodzina zasiadła do kolacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]