[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było gorąco.Julia czuła, \e się dusi.Ale w końcu zobaczyli przed sobą słabe światło, tunelpowiększył się i wylezli z niego, zgrzani, brudni i dygocący ze strachu, do jaskini tak wielkiej, \etrudno było w ogóle nazwać ją jaskinią.Była pełna mglistej, sennej poświaty, tak \e dziwna latarnia Ziemistych przestała być potrzebna.Miękki grunt pokrywało coś w rodzaju mchu, z którego wyrastały dziwne kształty, wysokie irozgałęzione jak drzewa, lecz blade i zwiotczałe jak grzyby.Rosły zbyt daleko od siebie, bytworzyć las przypominało to raczej park.To właśnie z nich i z mchu wydawało się sączyćowo zielonkawoszare światło, nie dość jednak silne, aby oświetlić sklepienie jaskini, zapewnebardzo wysokiej.Było to bardzo smutne miejsce, lecz ów smutek przesycał dziwny spokój, jakcicha muzyka.Czekała ich teraz wędrówka przez ten łagodny i uśpiony podziemny kraj.Mijali całe tuzinydziwnych zwierząt nieruchomo le\ących na mchu; trudno było powiedzieć, czy są martwe, czytylko uśpione.Większość przypominała smoki lub nietoperze.Nawet Błotosmętek nie potrafił ichnazwać. Czy one tu \yją? zapytał Eustachy Stra\nika.Gnom wydawał się zaskoczony, \e ktoś doniego mówi, ale odpowiedział: Nie.Wszystkie znalazły tu drogę przez rozpadliny i jaskinie.Z Nadziemia w Królestwo Otchła-ni.Wielu przychodzi, lecz tylko nieliczni powracają do krajów oświetlonych słońcem.Mówią, \ewszystkie obudzą się na koniec świata.Kiedy to powiedział, zacisnął usta jak wieko kufra.Dzieci szły dalej w przejmującej ciszy wielkiejjaskini i czuły, \e nie ośmielą się ju\ wypowiedzieć ani słowa.Bose stopy gnomów, stąpające pogłębokim mchu, nie czyniły najl\ejszego hałasu.Nie było wiatru, nie było ptaków, nie było szmeruwody.Nie słychać było nawet oddechów Ziemistych.Po przejściu dobrych kilku mil dotarli do skalnej ściany, przez którą nisko sklepiony korytarzprowadził do innej jaskini.Nie był jednak tak niski i ciasny jak poprzedni i Julia przeszła go bezschylania głowy.Znalezli się teraz w mniejszej jaskini, długiej i wąskiej, kształtu i rozmiarówkatedry.Prawie całą jej przestrzeń zajmowało ciało olbrzymiego śpiącego mę\czyzny.Był o wielewiększy ni\ jakikolwiek olbrzym, a jego twarz była naprawdę szlachetna i piękna.Jego pierśwznosiła się i opadała łagodnie pod śnie\ną brodą sięgającą pasa.Skąpany był w czystym,srebrnym świetle (nikt nie zauwa\ył, skąd ono pochodziło). Kto to jest? zapytał Błotosmętek.Ju\ tak długo nikt nic nie mówił, \e Julię zdumiała jego od-waga i opanowanie. To stary Ojciec Czas, który był kiedyś królem w Nadziemiu odrzekł Stra\nik. A terazzapadł się w Królestwo Otchłani i le\y tutaj, śniąc o wszystkim, co dzieje się w górnym świecie.Wielu się zapada, lecz tylko nieliczni wracają do krajów oświetlonych słońcem.Mówią, \e obudzisię na koniec świata.Z tej jaskini przeszli do innej, a potem do jeszcze innej, znowu do następnej, i tak to trwało, a\ Juliapogubiła się w ich liczeniu, a oni wcią\ szli coraz głębiej, a ka\da jaskinia była ni\sza odpoprzedniej.Na samą myśl o cię\arze i grubości ziemi nad głową robiło się duszno.W końcu doszlido miejsca, w którym Stra\nik rozkazał znowu zapalić ową ponurą latarnię.Znalezli się teraz wjaskini tak szerokiej i ciemnej, \e nie widzieli w niej nic, prócz wąskiego pasma bladego piaskubiegnącego wzdłu\ nieruchomej wody.A tam, przy niewielkim nabrze\u, stała barka bez masztu i\agli, lecz z wieloma wiosłami.Wprowadzono ich na pokład i kazano usiąść na ławeczce biegnącejwzdłu\ wysokiej burty na dziobie. Chciałbym wiedzieć tylko jedno odezwał się Błotosmętek czy kiedykolwiek ktoś znaszego świata, znaczy się z góry, odbywał ju\ przed nami taką podró\? Wielu wsiadało na barkę z bladego wybrze\a zaczął Stra\nik lecz. Tak, wiem przerwał mu Błotosmętek lecz tylko nieliczni powrócili do krajówoświetlonych słońcem." Nie musisz tego wcią\ powtarzać.Czy nale\ysz do takich, co mają wgłowie tylko jedną myśl?Dzieci przytuliły się do Błotosmętka.Tam, na powierzchni ziemi, uwa\ały go za czarnowidza ijęczyduszę, lecz tutaj okazał się jedyną ostoją i pociechą.Teraz zawieszono pośrodku bladąlatarnię, Ziemiści chwycili za wiosła i barka ruszyła.Zwiatło latarni nie padało daleko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]