[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po zachodzie słońca Charlotte opuściła dom Michaela.Nie chciała patrzeć, jak zapada w nim absolutnaciemność.Wiedziała, że nigdy tu nie wróci, że zapomni jak tu było już czuła, że zapomina.Wyprowadziła rower naRLTulicę i usadowiła się na siodełku, ale nie odjechała.Wahała się, stojąc naprzeciwko drzwi i czując, że zostawia coś zasobą.Delikatnie oparła rower o krawężnik i wróciła na tyły posesji.Zatrzymała się pod oknem sypialni i przykucnęła wtrawie.Nie, myślała, rozchylając długie zdzbła.Nie rób tego.Ale nie przestawała szukać, tknięta złym przeczuciem.Iwreszcie znalazła je: dwie z trzech.Ryby składały się głównie z wody i wysychały na powietrzu tak bardzo, że niewiele znich zostawało.Maleńkie łupiny.Charlotte ostrożnie podniosła je z ziemi, trzymając za błoniaste ogony, suche i delikatnejak skrzydła motyli.Zdumiewało ją to, jak małe były te stworzenia otoczone wachlarzami płetw małe jak nasiona zpierzastymi ogonkami, które spadały z drzew każdej jesieni.Usiadła na trawie, trzymając w dłoniach martwe ryby iczując, jak szybko kurczą się w niej wspomnienia o Michaelu Weście, jak wysychają, zostawiając po sobie jedynie chłódi pustkę, z nieśmiałym jeszcze śladem ulgi.Miała wrażenie, że wreszcie znalazła chwilę wytchnienia w niewiarygodnymwysiłku.Wrzuciła zasuszone szczątki do kieszeni koszuli i odjechała.Pięć tygodni po przybyciu do Stanów Zjednoczonych Aziz skorzystał z budki telefonicznej w Jersey City, byskontaktować się z jednym z lalkarzy", którym się zdawało, że zdalnie kierują jego poczynaniami.Skoro celem jegomisji było pokazanie się, a ściślej nasycenie przekazów medialnych obrazami zniszczeń, które miały być lekcją iostrzeżeniem dla Ameryki, to dlaczego nie miałby wraz z towarzyszami uderzyć wprost w sławnych ludzi? Czyż nie onibyli sercem spisku i jego najpotężniejszymi instrumentami? Skoro atak miał być symbolem, to czy zburzenie mostu,tunelu albo i samego pieprzonego Białego Domu (tak, coraz lepiej poznawał angielski) mogło choćby zbliżyć się doperfekcyjnej symetrii tego nowego planu? Aziz przemawiał z naciskiem; zniżył głos dopiero wtedy, gdy za szklaną ścia-ną budki zobaczył zbliżającego się człowieka, którego jego towarzysze uważali za informatora FBI.Lalkarz uznał, że pomysł jest dobry.Powtarzał jedynie, że nie należy działać pochopnie.Aziz rozumiał jegoobawy Amerykanie byli coraz ostrożniejsi.Próba wysadzenia Zwiatowego Centrum Handlu zakończyła się fiaskiem;zginęło tylko siedem osób spośród tysięcy pracujących w dwóch olbrzymich wieżach; siedem licząc z nienarodzonymdzieckiem w łonie matki! Uszkodzenia strukturalne nastąpiły jedynie na kondygnacjach podziemnych.Innymi słowy, niebyło na co patrzeć! Kilkaset osób kaszlało i szlochało, nic poza tym.Tak, Aziz zdawał sobie sprawę z miernych skutkówpodejmowania takiego ryzyka.Zdobywał punkty u lalkarza, popisując się nowo poznanymi akcentami (z Jersey,Brooklynu, Queens, dzielnic murzyńskich i Haiti) oraz powiedzonkami ( gęba jak sto mil fatalnej drogi" oraz dam cipopalić, skurwielu").Zmieniał głosy i slangi jak śmieszne kapelusze, aż wreszcie lalkarz parsknął, a potem wybuchnąłśmiechem.A kiedy już Aziz poczuł ból w bębenkach, delikatnie zagaił temat podróży do Kanady, a ściślej tego, ktopojedzie po pieniądze.Charlotte zadzwoniła do wuja, żeby przeprosić za nieobecność.yle się czuję, powiedziała, nie umiejąc oczyścićgłosu z rozpaczy, którą czuła.Co dziwne, jej smutek zdawał się działać na Moose'a ożywczo.Jego głos drżał lekko, gdymówił: Doskonale rozumiem.Naprawdę doskonale.Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa.W domu nikt nie zauważył zmiany.W tym momencie liczyło się przede wszystkim badanie szpiku Ricky'ego, naktóre miał jechać pod koniec tygodnia.Zajęcia w szkole już się skończyły.Charlotte spędzała na rowerze długie godziny,próbując odnalezć się jakoś w tym dziwnym, pustym świecie, w którym przyszło jej żyć.Jezdziła w poszukiwaniu ludzi,najlepiej obcych, ale niełatwo było ich spotkać.Większość podróżowała samochodami, korzystając z dobrodziejstwaklimatyzacji.Przejechała na drugą stronę rzeki, w okolice dawnej elektrowni wodnej, owej niezwykłej ruiny, którązaledwie kilka tygodni wcześniej penetrowała z Moose'em.Teraz znalazła tam jedynie pustkę w rozmaitych odmianach:parkingi, garaże, rampy i samotnych pijaków drzemiących na ławkach.Minęła dwukrotnie bar Teetera, ale nie odważyłasię wejść do środka.RLTNadrzeczny park nadal był najtłumniej odwiedzanym miejscem w mieście.Kiedyś lubiła tu bywać; obserwowaładzieciaki szalejące na karuzelach i tłustawych facetów grających w siatkówkę na prostokątach pomarańczowego piasku.Nurt Rock River pocięty był bruzdami piany śladami rozpędzonych motorówek i skuterów wodnych.Charlottepojechała na północ, do parku Shorewood, w pobliże skoczni dla narciarzy wodnych, a potem na południe, do siedzibyYMCA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]