[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmierdział jak skunks. Pachy! Trzasnęłam palcami, zmuszając go do poddania się.Niechętniewyciągnął ręce do nieba.Zanurzyłam nos w jego pachy i obwąchałam je.Spociłeś się?Aussi ściągnął podkoszulek przez głowę. Pieprzę twoją koszulkę, ty podmiejska dziwko. Zabębnił wściekle napakach po owocach.Spojrzałam na niego ze złością.Był typowym australijskimsamcem opalony na brąz, blondyn o niebieskich oczach, z nabitymi bicepsami.Nagle zrozumiałam, co w nim widzę.Taka postura nie bierze się z niczego.Musiałbrać lekcje przystojniactwa.Przerwał, by zgasić papierosa na resztkachpozostawionych na talerzu.Obejrzałam jego dłoń. Wiesz, długo tu nie zabawisz.Mouche jest seksualną kleptomanką.Chwyciłam go za przegub. Czy wiesz, \e potrafi określić długość penisa faceta napodstawie jego palca wskazującego?Zwinął palce w środek dłoni. Na tym polega problem z dziewczynami z Zachodu.Nie macie za groszwdzięku. Wpatrzył się w moją twarz. Małe mał\owiny uszne prychnął zpogardą. Małe cipki.To był początek pięknej przyjazni.Mouche wyłoniła się z kuchni, by zebrać talerze.Max zwisał jej z ramienia,niczym torebka, błagając, by zrobiła pra\oną kukurydzę. To rzadkie świństwo zapewnił Aussiego i mnie. Jak byście prze\yli beze mnie? zaśmiała się Mouche.Aussie zaskoczył ją w drodze z powrotem do kuchni.Pocałował, jego językśmigał jak u jaszczurki, a\ do jej nozdrzy.Ten widok nie był rewelacyjny.Prawdęmówiąc, ocierał się o pornografię. Pierdol tę kukurydzę.To dobre dla dzieciaków. Miał sataniczny wygląd.Mouche musiała całą noc ścierać mu szóstkę z czoła. Chodz.Zamieszkamy umnie.Od tej pory Aussie był jedynym mę\czyzną w menu Mouche.I nie jadła gonormalnie.Zjadała go na wynos.Całymi dniami siedziałam przed lustrem, wyciągając mał\owiny uszne, potempatrzyłam, jak wracają na swoje miejsce.Z mojego ciała podobały mi się tylkostopy.Ale nawet je wolałam obute.Co jest takiego niemo\liwego w celibacie?Praktykowałam go bez kłopotu.W istocie, moja strefa erogenna znajdowała się nadrugiej półce w kredensie, gdzie trzymaliśmy batony Mars.Wyciągnęłam się namateracu i wypróbowywałam nową piosenkę dla Sushi.Po co przejmować się facetami są \onaci lub gejami.A jeśli nie, zawsze coś stoi na przeszkodzie.Chłop upiera się przy celibacie albo jest makrobiotykiem.I mo\e to robić tylko pod hipnozą, bo jest neurotykiem.To choroba społeczna lat osiemdziesiątych.Bardziej zarazliwa ni\ znienawidzona opryszczka.Wszyscy to łapią.Teraz ty te\ się tym zara\asz.Skepticemia! !Gdy dostaniemy się do Nowego Jorku, będę jadła całe góry pastrami z ry\em iprzekłuję sobie uszy w zakładzie w Village, gdzie poszła Roxanne.Widniał tamnapis: Przekłuwamy uszy, z bólem albo bez bólu. Byłeś kiedyś zakochany? Max przyszedł po\yczyć tusz do rzęs. Nie \ycz mi tego zaskrzeczał. Nie chcę AIDS. Max, przecie\ u\ywasz prezerwatywy, no nie? Nie chciałam, \eby tozabrzmiało zbyt powa\nie. Teraz nie.Jeśli ich nie kochasz wyjaśniał po prostu ssiesz, całujesz ipieścisz.Pieprzę się wtedy, kiedy jestem zakochany. Wykrzywił się do swegoodzianego w drelich odbicia w lustrze. Czy w tych d\insach wyglądam grubo?. Max, nie mógłbyś.nie lubisz mnie ani trochę?. Jo, gram w innej dru\ynie! Ale wyglądam jak chłopak.Spójrz! Jednym skokiem znalazłam się obokniego i popatrzyłam na siebie w lustrze. Mam płaskie piersi, jestem chuda,zobacz, jakie mam owłosione ręce.Nie mógłbyś trochę.poudawać?Otoczył mnie ramieniem. Zaraz wróci stara. Ja te\ robię fatalną pra\oną kukurydzę.Chodz, prze\yjemy bez niej, wiesz?Tej nocy usłyszałam pukanie.W komunach nikt nie puka.Nie ma tam zamków.Dzięki temu dostaliśmy się do środka.Więc kto to mo\e być? Dzień dobry, tato. Tata miał na sobie robocze buty, zakończone stalowymczubkiem i najlepsze ubranie.Mama trzymała w ręce wycinek z gazety Mirror.Był tam ustęp o Siostrach Sushi, jakaś bzdura o nastoletnich trubadurkach, które naulicy śpiewają o kłopotach tego świata. W takiej norze będziesz dalej mieszkała, kiedy się zestarzejesz. Mama nieogoliła nóg.Kępka włosów wystawała przez jej be\owe pończochy. Nikt się tobąnie zajmie.Nie chcesz uwić sobie miłego gniazdka? Być kimś?Osobiście lubię czarne owce.Gdybym miała dzieci, poradziłabym sobie zpunkowym poetą albo anarchistycznym grafficiarzem.Jeśli kogoś nie chcę mieć wrodzinie, to sprzedawcy ubezpieczeń albo urzędnika bankowego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]