[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaciekawiony nieco, zażądałem numeru z owego dnia w administracji.Zapomniałem już dwie ostatnie litery S.N.Spostrzegłszy je znów, nie mogłem powstrzymaćpodziwu: Stangerson! Skoczyłem do fiakra i popędziłem do biura numer 40.Tam zapytałem:  Czymają państwo list z tym adresem: M.A.T.H.S.N.? Nie!  odpowiedział urzędnik  a że nastawałem, prosząc go, by jeszcze poszukał, rzekł mi: Ach, panie, to żarty.Tak, miałem list z literami: M.A.T.H.S.N., ale oddałem go przed trzemadniami pewnej pani, która go zażądała.Z kolei pan przychodzi, żądając tego listu.Nadtoprzedwczoraj jakiś pan z tą samą natarczywością żądał go ode mnie.Mam dość tej zabawy!Chciałem zapytać urzędnika o dwie osoby, które już zgłaszały się po list, ale czy chciał się uchylićpod pozorem obowiązującej dyskrecji  może uważał, że ze swej strony za wiele już powiedział czy też rzeczywiście był już wyprowadzony z cierpliwości przypuszczalnym żartem, dość, że mi niedał odpowiedzi.Rouletabille umilkł.Milczeliśmy też wszyscy.Każdy, jak mógł, wyciągał wnioski z tej dziwnejhistorii listu poste restante.Istotnie, wydawało się, że teraz posiadamy mocną nić, przy pomocyktórej będzie można śledzić całą  nieuchwytną sprawę.Pan Stangerson powiedział:  Jest więc prawie pewne, że moja córka zgubiła ten klucz, że nie chciała mi tego mówić, aby mioszczędzić wszelkiego niepokoju i że prosiła osobę, która go znajdzie o zawiadomienie posterestante.Obawiała się widocznie, że podanie naszego adresu mogłoby spowodować pewne kroki,które by mnie powiadomiły o utracie klucza.To bardzo logiczne i bardzo naturalne, panie.Bo byłemjuż okradziony. Gdzież to? I kiedy?  zapytał dyrektor policji. O! Wiele lat temu w Ameryce, w Filadelfii.Skradziono mi z mego laboratorium tajemnice dwóchodkryć, które mogłyby stworzyć majątek całego narodu.Nie tylko nie dowiedziałem się nigdy, ktobył złodziejem, ale nigdy też nie posłyszałem o przedmiocie kradzieży.Być może dlatego, że chcączniweczyć plany tego, który mnie tak ograbił, sam rzuciłem w dziedzinę użytku publicznego moje dwaodkrycia, czyniąc w ten sposób kradzież bezcelową.Od tego czasu jestem tak podejrzliwy, zamykamsię hermetycznie, gdy pracuję.Wszystkie te kraty w oknach, odosobnienie pawilonu, szafka, którą sam kazałem sporządzić, tenzamek specjalny, ten jedyny klucz  wszystko to jest rezultatem mych obaw zbudzonych przez smutnedoświadczenie.Pan Dax oświadczył: Bardzo zajmujące.A pan Józef Rouletabille prosił o szczegóły o woreczku.Lecz ani pan Stangerson, ani ojciec Jakub nie widzieli od kilku dni woreczka panny Stangerson.W kilka godzin pózniej dowiedzieliśmy się z ust samej panny Stangerson, że ten woreczek zostałjej skradziony lub sama go zgubiła, i że było tak istotnie, jak nam objaśniał jej ojciec, że dnia 23pazdziernika ona była w biurze pocztowym numer 40, gdzie jej doręczono list, ale przyznała, żezawierał tylko niewłaściwy żart.Dlatego spaliła go niezwłocznie.Wracając do naszego badania lub raczej  rozmowy , muszę podkreślić, że wskutek zapytania panaStangersona przez szefa policji, w jakich okolicznościach jego córka jezdziła do Paryża 20pazdziernika, kiedy zgubiła woreczek, dowiedzieliśmy się, że udała się do stolicy w towarzystwiepana Roberta Darzaca, który odtąd nie był w zamku, dopiero nazajutrz po zbrodni.Fakt, że pan Robert Darzac był obok panny Stangerson w wielkich magazynach Louvre, kiedy zniknąłworeczek, nie mógłby przejść niespostrzeżenie i muszę przyznać, że zwróciliśmy nań dość silnąuwagę.Ta rozmowa między urzędnikami sądu, oskarżonymi, świadkami i dziennikarzem miała się już kukońcowi, gdy nastąpił prawdziwie teatralny zwrot, co zawsze podobać się może panu de Marquet.Brygadier żandarmerii wszedł, oświadczając nam, że pan Fryderyk Larsan prosi o pozwoleniewejścia, czego mu też niezwłocznie udzielono. Fryderyk Larsan ukazał się, trzymając w ręku parę grubych, zabłoconych butów, które cisnął wlaboratorium. Oto  rzekł  trzewiki, w które był obuty zbrodniarz. Czy poznajecie je, ojcze Jakubie?Ojciec Jakub pochylił się nad cuchnącą skórą i oniemiały z przerażenia rozpoznał swoje staretrzewiki, które przed pewnym czasem rzucił na śmieci, w jakiś kąt na strychu; był tak strwożony, żemusiał parę razy wytrzeć nos, aby pokryć wzruszenie.Natenczas wskazując chustkę, którą się posługiwał ojciec Jakub, Fryderyk Larsan rzekł: Otóż i chustka, która zadziwiająco podobna jest do tej, jaką znaleziono w żółtym pokoju. Ach! ja wiem dobrze  wyjąkał ojciec Jakub  one są prawie jednakowe. Wreszcie  ciągnął Fryderyk Larsan  stary beret baskijski, odnaleziony również w żółtympokoju, może należał kiedyś do ojca Jakuba.Wszystko to, panie dyrektorze policji i panie sędziośledczy, dowodzi według mnie. trzymajcie się mocno ojcze!  zawołał do ojca Jakuba, który sięsłaniał  wszystko to dowodzi, według mnie, że zbrodniarz chciał ukryć swoją osobistość.Zrobił tow sposób dość prostacki, lub przynajmniej nam się takim wydaje, ponieważ wiemy, że zbrodniarzemnie jest ojciec Jakub, który nie odstępował pana Stangersona.Lecz wystawcie sobie państwo, żeprofesor nie pracował dłużej tego wieczora, że pożegnawszy córkę, odszedł do zamku, że pannaStangerson była zamordowana wtedy, gdy nie było nikogo w laboratorium, a ojciec Jakub spał naswojej górce: wówczas nie byłoby wątpliwości dla nikogo, że ojciec Jakub popełnił zbrodnię.Ojciec Jakub zawdzięcza swe zbawienie temu tylko, że dramat nastąpił za wcześnie.Zbrodniarzmyślał widocznie, z powodu ciszy panującej obok, że laboratorium zostało opuszczone, zatem chwila działania nadeszła.Człowiek, który mógł wejść tak tajemniczo tutaj i użyć takich ostrożnościprzeciw ojcu Jakubowi był bezwątpienia zaufanym tego domu.O której godzinie ściśle tu wszedł? Popołudniu? Wieczorem?.Nie umiem tego powiedzieć.Osobistość tak zżyta z rzeczami i ludzmitego pawilonu, weszła do żółtego pokoju o swojej godzinie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire