[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieloryb przyjechał przed dwoma latyhałaśliwym samochodem George'a.Siedział na tylnym siedzeniu, tylko on, bo nikogo więcej tamnie było.I właśnie tam zobaczyły go pierwszy raz, młodego, pulchnego barana, który wyglądałoszołomiony przez okno, zjadając mapę drogową swego nowego pasterza.George po stawił goprzed nimi i wygłosił krótką przemowę.Wieloryb jest baranem tucznym, powiedział, ale spokojnie,nikt tu nie pójdzie pod nóż, trzeba nam tylko trochę świeżej krwi.Owce tego nie zrozumiały ipoczątkowo bardzo się Wieloryba bały.Ale on był całkiem przyjacielski i chyba trochęzakłopotany.A kiedy Sir Ritchfield wyzwał go na pojedynek, okazało się, że jest też zupełnie niegrozny.Natomiast Otella Sir Ritchfield nie wyzwał ani razu i nikt nie dziwił się dlaczego.Bardziejzaskakujące było to, że Otello nigdy nie wyzwał Sir Ritchfielda.Zdawało się, że darzy goszacunkiem, chociaż im Ritchfield gorzej słyszał i miał słabszą pamięć, tym mniej owce torozumiały.%7ładna z nich nie widziała, jak przyjechał na łąkę.Po prostu zjawił się tam pewnego ranka, wpełni dorosły baran z czterema groznie zakręconymi rogami.Aż z czterema rogami! %7ładna z nichnigdy w życiu nie widziała takiej owcy.Jarki były pod wrażeniem, barany mu w duchu zazdrościły.Zora bardzo dobrze to wszystko pamiętała, bo od tamtej chwili nie minęło wcale tak dużo czasu.George go nie przedstawił.Zamiast tego, zaczął śpiewać, gwizdać i tańczyć.Nigdy dotąd niewidziały, żeby był taki podekscytowany.Zpiewał w dziwnych językach i na wąskiej, leczimponującej ranie na czole Otella rozsmarował to cuchnące mazidło, którego tak bardzo się bały.One aż zadrżały, ale Otello stał nieruchomo jak posąg.A George przeskakiwał z nogi na nogę takdługo, że w końcu musiał zdjąć wełniany sweter.Zora potruchtała do pozostałych owiec.Chciałaspytać, czy Otello naprawdę pokonał tego wielkiego, szarego psa.Wydawało się, że tonieprawdopodobne.Spotkała Matyldę, która pasła się tak blisko Miejsca George'a, że Zoramusiała ugryzć się w język, żeby jej nie zganić.Matylda w zamyśleniu coś przeżuwała.- Posłuchaj - zaczęła Zora.- Widziałaś, jak Otello walczył z tym psem?Matylda spojrzała na nią tępym wzrokiem.- Otello to baran - odparła.- Znakomita trawa - dodała zachęcająco.Zora zawróciła.Postanowiłaspytać panny Maple albo jeszcze lepiejWieloryba.Kto jak kto, ale Biały Wieloryb miał świetną pamięć.Podniósłszy głowę, żeby wychwycić jego zapach, zauważyła, że Otello dołączył już dopozostałych i że się z nimi pasie.Wyglądał tak jak zwykłe.Zora pochyliła głowę i też zaczęła siępaść.Tak, o rzeczach mylących i zagmatwanych najlepiej było jak najszybciej zapomnieć, boinaczej ziemia mogła zapaść się pod kopytkami.Owce nie należą do stworzeń gadatliwych.A to dlatego, że pyszczki mają często pełne trawy, aczasem trawę mają i w głowie.Ale wszystkie uwielbiają dobre opowieści.A już najbardziej lubiąsłuchać i się zachwycać; między innymi dlatego, że łatwo jest przy tym żuć.Od śmierci George'aczegoś im w życiu brakowało.Ponieważ już im nie czytał, zdarzało się, że któraś z owiecopowiadała coś pozostałym.Owcą tą był często Biały Wieloryb, od czasu do czasu Otello, bardzorzadko któraś z jarek.Matki opowiadały głównie o jagniętach, ale pozostałych to nie interesowało.Oczywiścieniektóre jagnięta były legendarne - jak choćby Sir Ritchfield w dzieciństwie - lecz matki tychjagniątcelowo trzymały buzię na kłódkę.Ale ilekroć opowiadał Otello, wszystkie owce zamieniały się w słuch, chociaż tak naprawdę niebardzo go rozumiały.Opowiadał o lwach, tygrysach i żyrafach, o dziwnych zwierzętach z krajów,gdzie panował palący skwar.Często się wtedy kłóciły, ponieważ każda wyobrażała je sobieinaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]