[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okłamał ich nie mówiąc prawdy o tym, gdzie był ani co robił.Wiedział, żeskłamałby, gdyby ktoś zapytał, czego tak naprawdę się obawia.Odczuwał ulgę widząc,że obie dziewczynki są pochłonięte swoimi sprawami z pewnego rodzaju obsesją zwykłąu wielu dzieci.Obserwował je, wysłuchując skarg jedynie połowicznie, i równocześniemiał przed oczami zdjęcie Dawn Perry, które wciąż trzymał w kieszeni płaszcza.Czym one się różnią? zastanawiał się.Skarcił samego siebie.Nie można być dobrym policjantem i przeżyć, jeśli dopewnych wydarzeń podchodzi się jak do numerów w kartotece.Postarał sięskoncentrować na tym, co wiedział i co mógł udowodnić.Powstrzymywał na wodzyswoje odruchy, ponieważ instynkt podpowiadał mu, że za tą sprawą kryło się coś bardziejpotwornego, niż mógł przypuszczać. No i jesteśmy powiedział Wilcox.Szybko zbliżali się do chaty i kamienie wyskakujące spod kół stukały głośnoo podwozie.Wilcox zatrzymał gwałtownie wóz i odezwał się: Zobaczymy, jak sobie poradzisz z wejściem. Powiedziawszy to, odwrócił się doswego towarzysza. Spokojnie, Bruce mruknął Brown.Cowart nie odpowiedział.Wysiadł z samochodu i szybkim krokiem przemierzyłzakurzone podwórze.Obejrzał się na dwóch detektywów, którzy opierając się o wózobserwowali uważnie jego poczynania.Odwrócił się do nich plecami i wszedł poschodach na małą werandę, zmierzając w stronę drzwi wejściowych. Pani Ferguson! Jest pani w domu?! zawołał.Po przejściu z rozświetlonego słońcem podwórza na zacienioną werandę musiałzasłonić oczy przyzwyczajone do blasku słońca.Nadaremnie starał się dostrzec wewnątrzpomieszczenia jakiś ruch. Pani Ferguson? Tu Matthew Cowart z Journala !Wewnątrz panowała niczym nie zmącona cisza.Zapukał energicznie we framugę drzwi, czując jak drewniana konstrukcja zatrzęsłasię pod uderzeniem pięści.Zauważył, że biała farba odpada w wielu miejscach. Pani Ferguson? Bardzo panią proszę.W końcu z ciemności doleciał do niego odgłos podobny do drapania, a w chwilępózniej usłyszał przedostający się poprzez cienie chaty głos, który nie stracił nic zeswojej zwykłej chrapliwej barwy i podenerwowanego gniewnego tonu. Wiem, kim jesteś.Czego tu znowu szukasz? Musimy jeszcze raz porozmawiać o Bobbym Earlu. Gadaliśmy już dużo, Panie Biały Dziennikarzu.Brakuje mi już słów od tegogadania, a wam jeszcze nie dosyć? Nie do końca.Mogę wejść? Co? Jakieś osobiste pytania? Pani Ferguson, proszę.To naprawdę ważne. Dla kogo ważne, Panie Biały Dziennikarzu? Dla mnie i dla pani wnuka. Nie wierzę ci odparła ostro.Zapanowało kłopotliwe milczenie.Oczy Cowarta powoli przyzwyczajały się dopółmroku i zaczął rozpoznawać kształty przedmiotów widocznych przez drzwi zrobionez siateczki, która chroniła lokatorów przed natrętnymi owadami.Ujrzał stary stółz kwiecistym dzbanem stojącym na środku oraz laskę i strzelbę oparte o ścianę w rogupomieszczenia.Po chwili usłyszał odgłos kroków i w końcu pojawiła się drobna, staraczarna kobieta.Kolor jej skóry zlewał się z mrokiem panującym wewnątrz pokoju,a blask światła odbijał się od siwych włosów.Poruszała się wolno, spoglądając groznie,jak gdyby artretyzm z bioder i pleców zagniezdził się również w jej sercu. Gadałam z tobą już wystarczająco długo.Co chcesz jeszcze wiedzieć? Chcę poznać prawdę odparł oschle.Grozne spojrzenie starej kobiety ustąpiło miejsca rozbawieniu. Myślisz, że możesz tutaj znalezć jakieś prawdy, Biały Chłopcze? Może myślisz, żetrzymam prawdę w słoiku przy drzwiach czy coś takiego? %7łe wyciągam ją, gdypotrzebuję? Mniej więcej odpowiedział.Zarechotała nieprzyjemnie.Jej wzrok przeskoczył z niego na dwóch czekających napodwórku detektywów.Przyjrzała się uważnie policjantom i dopiero po jakimś czasiespojrzała ponownie na Cowarta. Tym razem nie jesteś sam.Kiwnął głową potakująco. Teraz trzymasz z nimi, Panie Biały Dziennikarzu? Nie. Zmusił się do kłamstwa. Zatem po czyjej jesteś stronie? Po niczyjej. Ostatnim razem, jak przyszedłeś, byłeś po stronie mojego chłopaka.Coś sięzmieniło?Z trudem znalazł odpowiednie słowa. Pani Ferguson, kiedy rozmawiałem w więzieniu z człowiekiem, który, jak wszyscysądzą, zabił tę małą dziewczynkę, opowiedział mi pewną historię przesyconą mordemi kłamstwem, ale powiedział również, że gdybym się tutaj rozejrzał, to na pewnoznalazłbym jakiś dowód. Jaki dowód? Dowód, że Bobby Earl popełnił zbrodnię. Skąd ten człowiek mógł o tym wiedzieć? Podobno Bobby Earl wygadał się przed nim.Stara kobieta potrząsnęła głową, a jej suchy trzeszczący śmiech rozdarł dusznepowietrze pomiędzy nimi. A niby z jakiej racji miałabym pozwolić ci tu węszyć i znalezć coś, co mogłobyskrzywdzić mego chłopaka? Czemu nie zostawicie Bobby ego Earla w spokoju i niepozwolicie mu wyjść na dobrych ludzi o własnych siłach? Sprawa jest skończona.Niechumarli odpoczywają w pokoju, a żywi niech dalej ciągną swoje wózki. Nie tak to działa powiedział. Wie pani o tym. Wiem tylko, że przyszedłeś tu węszyć i sprawić jakieś nowe kłopoty mojemuchłopakowi.On tego nie chce.Cowart wziął głęboki oddech. Oto przyczyna.Pani Ferguson, pozwoli mi pani wejść i rozejrzeć się, a ja nieznajdę niczego i będzie po wszystkim.Opowiadanie faceta potraktujemy jako kłamstwoi po sprawie.%7łycie potoczy się dalej.Bobby Earl nigdy więcej nas nie ujrzy.Ci dwajdetektywi nigdy więcej nie pojawią się w pani ani w jego życiu.Jeśli jednak nie wpuścimnie pani do środka, oni pozostaną nie usatysfakcjonowani.Ani ja.I to nigdy się nieskończy.Zawsze będą jakieś pytania, a oni nigdy się od was nie odczepią.Będzie się tociągnęło za nim w nieskończoność.Rozumie pani, o czym mówię?Stara kobieta zamyśliła się, trzymając rękę na klamce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]