[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Gdzie ty jesteś, Hildo?— W mieście.Dzwonię z budki przy stacji Lime Street.— Możesz do mnie przyjechać? — spytałam szybko.Ja nie mogłam pojechać doniej.Z bardzo prostego powodu — wypiłam już za dużo wina.— Wiesz, gdzie miesz-kam, prawda?— Tak, byłam już kiedyś u ciebie, po jakieś rzeczy na szkolną aukcję^ Pamiętam,że nie udało mi się ich upchnąć do twojego bagażnika.— Racja.— Denerwujące w moim volkswagenie było to, że miał silnik z tyłu, abagażnik z przodu, więc prawie nic się tam nie mieściło.Co najwyżej siatka z zaku-pami.— Będę za dwadzieścia minut, najdalej za pół godziny.Strona 286 z 3682013-05-04 08:04:20Ciekawa byłam, o co chodzi, a potem pomyślałam, że to na pewno ma jakiś zwią-zek z jej Cliffordem.Nastawiłam czajnik, żeby podać herbatę, kiedy przyjedzie Hilda, i wróciłam doogrodu, gdzie wszyscy śpiewali Roll Out the Barrel — na mój gust okropną piosenkę.Uznałam, że tym razem się nie przyłączę.* * *Kiedy Hilda przyjechała, zrobiłam herbatę i zaprosiłam ją do — jak to nazywałaMarion — pokoju śniadaniowego, który był właściwie alkową ze stolikiem i wbudo-wanymi drewnianymi ławkami.Mieścił się pomiędzy kuchnią a korytarzem.— Co się stało? — spytałam, kiedy już usiadłyśmy.Hilda miała czerwone oczy, na jej upudrowanej twarzy widniały ślady łez.— To.Clifford — wyjąkała.— Co on takiego zrobił?— Poprosił mnie o rękę — odrzekła ponuro Hilda.Nic z tego nie rozumiałam.— A.czy to coś złego?TLRHilda pociągnęła nosem, po czym wytarła go wierzchem dłoni.Pognałam do kuchni i przyniosłam pół tuzina papierowych chusteczek.Wyglądałona to, że ten wieczór będzie dla Hildy bardzo „mokry".— Wszystko dlatego, jak się okazało, że to mieszkanie, w którym mieszkaClifford, wcale do niego nie należy i on chce się przeprowadzić do mnie.— Znowupociągnęła nosem, tym razem jednak bardziej ze złością niż żałośnie.— Nic na to nieporadzę, ale po prostu myślę, że on chce się ze mną ożenić tylko po to, żeby miećgdzie mieszkać i nawet nie płacić za wynajem!— Sądziłam, że to mieszkanie na Norris Green jest jego własnością — powiedzia-łam, nie kryjąc zdziwienia.— I ja tak samo, ale teraz już wiem, że tylko je wynajął.Nie podobało mu się tam.Pamiętasz, jak to mówił, kiedy pokazywał nam tamto mieszkanie na sprzedaż? Cho-ciaż naprawdę sprawiał wrażenie, że jest właścicielem.Och, Pearl! — Znów zaczęłapłakać.Wielkie jak grochy łzy spływały jej po policzkach, biegnąc śladami poprzed-Strona 287 z 3682013-05-04 08:04:21nich łez.— Myślałam, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe, że mu się spodoba-łam.a on jest w dodatku taki przystojny.— Nie bądź niemądra — poklepałam ją lekko po ramieniu, chociaż też byłam za-skoczona.— Zgodziłaś się za niego wyjść?— Tak — jęknęła rozdzierająco.— Czuję się jak skończona idiotka.Poprosił mnieo to przy obiedzie i kiedy powiedziałam „tak", zaraz zaczęliśmy mówić o przyszłości.Ja zaproponowałam, żeby sprzedał swoje mieszkanie i część pieniędzy przeznaczył namodernizację kuchni w moim.A on.on dopiero wtedy się przyznał, że nie ma żad-nego mieszkania, które mógłby sprzedać.Wyobrażasz sobie, jaką musiałam mieć mi-nę?W tym momencie do kuchni weszła Amy, podśpiewując Yours Till The Stars LoseTheir Glory, a Hilda wyglądała tak, jakby miała się znowu rozpłakać.Zerwała się narówne nogi i chciała wychodzić.— Aha, tu jesteś, Pearl — rzekła moja matka.— Zastanawiałam się, gdzie się po-działaś.— Spojrzała na nas z czarującym uśmiechem.— Dobry wieczór — zwróciłasię do Hildy.— Jestem Amy.Wyglądała dziś naprawdę wspaniale w czerwonej sukni z prostą spódnicą, krótkimirękawami i białą falbaneczką przy dekolcie.Na nogach miała białe sandałki z rze-myczków, nie szerszych od sznurowadeł.TLR— Przedstawiam ci Hildę — powiedziałam.— Jest nauczycielką w naszej szkoleSt.Kentigern.Byłam ciekawa, czy Hilda rozpozna kobietę, którą widywała na mszy wiele lat te-mu, mimo iż jej długie blond włosy były teraz krótkie i ciemne.Było mi zresztą wszystko jedno, czy ją „zdemaskuje", czy nie.Już nigdy więcejnikomu nie powiem, że moja matka nie żyje.Od tej chwili będę wszystkim mówiłaprawdę i tylko prawdę.Amy siadła przy stole obok mnie i trąciła mnie biodrem.Wzięła duże, czerwoneręce Hildy w swoje małe białe dłonie.Moja matka spędziła ostatnie dwadzieścia lat wwięzieniu, ale to ręce Hildy wyglądały tak, jakby przez dwie dekady rozbijała kamie-nie w grupie więźniów, skutych łańcuchami.— Co ci jest, kochanie? — spytała Amy.— Najwyraźniej jest ci przykro z jakie-goś powodu.Strona 288 z 3682013-05-04 08:04:22Hilda milczała.Domyślałam się, że nie ma ochoty opowiadać tego wszystkiegojeszcze raz, wobec tego bez namysłu przejęłam inicjatywę i wyjaśniłam, co to zazmartwienie.— A teraz czuje się nabita w butelkę — zakończyłam.— Może jesteś, a może nie.— powiedziała Amy enigmatycznie.— Na twoimmiejscu zakomunikowałabym Cliffordowi, że zmieniłam zdanie, że po prostu nie chcęza niego wychodzić, w każdym razie nie teraz.Jeśli naprawdę cię kocha, poczeka.Ajeśli nie, zwinie żagle i bye, bye, baby.— Rzecz w tym, Amy — wyszeptała Hilda — że ja wcale nie chcę, żeby zwijałżagle.To pierwszy mężczyzna, który chce się ze mną ożenić, i.i dlatego wolałabymgo zatrzymać.— Co byś wolała, Hildo? Być panią Clifford Jak-Mu-Tam, nie mając pewności,czy twój mąż cię rzeczywiście kocha, czy samotną, niezależną kobietą, z dobrą pracą iwłasnym mieszkaniem?Przez kilka sekund Hilda wyglądała na zdezorientowaną.Potem kilka razy kiwnęłagłową, wreszcie rzekła, trochę zawstydzona:— Na pewno się zdziwisz, ale wolę być mężatką niż starą panną, niezależnie odtego, czy Clifford mnie kocha, czy nie.Poza tym zawsze chciałam mieć dzieci.Mamdopiero trzydzieści siedem lat, więc jeszcze jest czas.TLRAmy nie była ani trochę zdziwiona.— Wobec tego, kiedy następnym razem spotkasz się z Cliffordem, powiedz muotwarcie, że chcesz mieć dzieci.A w takim przypadku nie możecie przecież mieszkaćw jednoosobowym mieszkanku! Musiałabyś kupić dom, a on powinien załatwić hipo-tekę.Sprawdź, co on o tym sądzi.— Ścisnęła dłonie Hildy.— Przyszłam tu po na-stępną butelkę wina — powiedziała.— Cathy pomyśli, że pojechałam po nią do Hisz-panii.— Bardzo miła.I jaka ładna.— powiedziała z uznaniem Hilda, kiedy moja matkazniknęła za drzwiami.— To twoja krewna?— To moja matka — odparłam.— Nazywa się Amy Patterson i niedawno wyszłaz więzienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]