[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pojazdy mogły być zdalnie sterowane.Wysadzały pilotów na pogórzu podczas burzylub ulewy i wracały na górę zbocza.Jeśli pilot zamierzał dłużej pozostawać w danej okolicy,zakopywał w ziemi urządzenie sterujące lub chował je do swojego rogu obfitości.Wyglądemprzypomina ono jeden ze zwykłych kubków, jakie znajdują się we wszystkich pojemnikach.Nic już nie mogło powstrzymać Logi przed dotarciem do wieży.Jednak Etyk niedocenił podstępności Monata.- A przynajmniej wydaje mi się, że to właśnie on podjął kroki zaradcze.Zapewnewprowadził do komputera dane dotyczące wszystkiego, co się wydarzyło, i otrzymał listęmożliwych rozwiązań.Komputer nie zdradził mojej tożsamości; wprowadziłem blokadę,która mu tego zakazywała.Jednak zrobił wszystko, czego Monat od niego oczekiwał.Takprzypuszczam.Choć niewykluczone, że Monat sam na to wpadł.Loga zamilkł na tak długo, że Burton musiał go zachęcić.- To znaczy na co?- Na to, by zainstalować coś w moim osobistym pojezdzie latającym.Kiedy wysłałemsygnał, wszystkie osoby w wieży i na morzu padły trupem, wszystkie pozostałe pojazdy,które znajdowały się w powietrzu, uległy spaleniu, a maszyny wskrzeszające się wyłączyły.Miały ponownie ruszyć dopiero na mój sygnał.Jednak w moim pojezdzie także umieszczonopewne urządzenie.Odkryłem to, gdy straciłem kontrolę nad sterami.Włączył się autopilot ipojazd ruszył ku szczytowi górskiego pasma.Jednocześnie w kabinie rozległ się nagranygłos, który polecił mi czekać, aż zostanę przechwycony.Głos Monata! Kazał zainstalować tourządzenie, zanim udał się do Doliny, aby ci towarzyszyć, Burtonie.Oczywiście musiał jeumieścić w każdej z maszyn.Gdyby podejrzewał tylko mnie, szczegółowo by mniesprawdził.Jednak Monat nie przewidział, że żaden pojazd ani pilot nie będą mogli po mnieprzybyć.To oznaczało, że zostanę uwięziony na szczycie góry, gdzie umrę z głodu, chyba żezlokalizuję urządzenie i się go pozbędę.Chociaż Monat spodziewał się, że pojazd wysłany zwieży błyskawicznie dotrze do maszyny buntownika, zadbał także o to, by urządzenia niedało się usunąć ani wyłączyć.Na kilka minut przed lądowaniem nagrany głos poinformowałmnie, że ulegnie ono spaleniu w chwili zetknięcia się pojazdu z podłożem, podobnie jaksilnik.Loga klął i pomstował.Przez chwilę wyobraził sobie, co się stanie.Umrze i nie będziemógł wysłać fałszywych wiadomości na Planetę Ogród.Po upływie stu sześćdziesięciu latmieszkańcy Ogrodu spodziewają się automatycznie sterowanego statku, który dostarczynajnowszy raport.Jeśli ten będzie się spózniał, wyślą swoich ludzi, by zbadali sytuację.Dotrąoni do wieży ponad trzysta dwadzieścia lat po spodziewanej dacie wysłania statku.- W pewnym sensie dobrze się stało - rzekł Loga.- Chciałem, aby projekt trwał dużodłużej niż ustalone sto dwadzieścia lat, ale nie śmiałem tego zaproponować.Moi towarzyszetwierdzili, że to w zupełności wystarczy, aby odsiać ludzi, którzy nigdy nie osiągną poziomurozwoju wymaganego, aby Przejść Dalej.A teraz projekt miał potrwać znacznie dłużej niżzakładano.Być może mój ojciec i matka, siostry i bracia, wujkowie, ciotki i kuzyni nie byliskazani na zatracenie.- Co takiego? - zdziwił się Burton.Po policzkach Logi pociekły łzy.Mówił zdławionym głosem.- Wszystkich nas obowiązywał bezwzględny zakaz poszukiwania swoichzmartwychwstałych krewnych.To lud Monata sformułował to rozporządzenie.Według nichdoświadczenie pokazywało, że Etycy, którzy odnalezli wśród wskrzeszeńców swoichnajbliższych, byli załamani, jeśli ci wydawali się skazani na porażkę.Mogli wtedy próbowaćinterweniować lub odczuwać pokusę przedwczesnego wyjawienia ludziom prawdy.Podczasjednego z poprzednich projektów pewna kobieta umieściła swoich rodziców w specjalnympomieszczeniu w podziemnych komorach i usiłowała zmusić ich do etycznego rozwoju.Wpojono mi tę zasadę, gdy byłem młodzieńcem w Zwiecie Ogrodu.Wtedy święcie w niąwierzyłem.Jednak pózniej nie mogłem wytrzymać tego, że nie mogę się spotkać z rodziną, atakże potwornej świadomości, że nie będą mogli Przejść Dalej.Dlatego jeszcze na długoprzed opuszczeniem Zwiata Ogrodu opracowałem swój plan.Nie byłem pewien, czy uda misię go zrealizować.Ale namierzyłem swoich bliskich dzięki komputerowi.uwierzcie, żedługo to trwało.po czym odwiedziłem ich w Dolinie.Oczywiście byłem w przebraniu, więcnie mieli szansy mnie rozpoznać.Postarałem się, aby wszyscy zostali wskrzeszeni w tymsamym miejscu.Gdyby którekolwiek z nich się stamtąd oddaliło lub zostało zabite, od razudowiedziałbym się, dokąd trafiło.Mam niemal fotograficzną pamięć.Chociaż na Ziemiumarłem tuż przed piątymi urodzinami, dokładnie pamiętałem swoich rodziców i wszystkichpozostałych krewnych.Z wielkim trudem przychodziło mi ukrywanie tożsamości, alemusiałem to robić.Zaprzyjazniłem się z nimi, a nawet udawałem, że uczę się ich języka.Jednocześnie cały czas byłem zaangażowany w oficjalny projekt.Szczerze kochałem swojąprzybraną matkę w Zwiecie Ogrodu, jednak swoją prawdziwą matkę kochałem jeszczebardziej, chociaż była bez porównania mniej rozwinięta etycznie.Podczas swoich wizyt wkolejnych latach postarałem się, aby moi krewni zapoznali się z naukami Kościoła JeszczeJednej Szansy.Wszyscy się nawrócili, ale to nie wystarczyło.Wciąż wiele ich dzieliło odosiągnięcia etapu, na którym mogliby liczyć na dalszy rozwój.Jednak wierzyłem i nadalwierzę, że jeśli da im się wystarczająco dużo czasu, to osiągną ten cel.- Właśnie miałeś wylądować na szczycie góry - przypomniał Burton grzecznie.- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]