[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnie­nia i oddechy coraz szybsze.Gdy przywarÅ‚ wargami do jej pier­si, poczuÅ‚a, że nogi pod niÄ… drżą.Jakby w przewidywaniu takiejreakcji pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w dół, na pokÅ‚ad, na koc.ZwiatÅ‚o księżyca igraÅ‚o po ciele Ambrozji, nadajÄ…c jej skórzeodcieÅ„ zÅ‚ota.WÅ‚osy mieniÅ‚y siÄ™ w ciemnoÅ›ciach barwÄ… czernii granatu.Oczy - szeroko rozwarte i Å›wietliste - wpatrywaÅ‚y siÄ™w niego z napiÄ™ciem.PachniaÅ‚a czysto i Å›wieżo, jak morze.GdzieÅ› w pobliżu odezwaÅ‚ siÄ™ ptak.Po chwili z oddali odpowie­dziaÅ‚ mu gÅ‚os innego nocnego wÄ™drowcy.Ale ani Riordan, aniAmbrozja nie sÅ‚yszeli tych gÅ‚osów.Widzieli tylko siebie.SÅ‚y­szeli tylko swoje pÅ‚ytkie oddechy oraz oszalaÅ‚e bicie wÅ‚asnychserc, gdy pogrążeni w rozkoszy, odkrywali najczulsze zakamar­ki swych obnażonych ciaÅ‚.Riordan usiÅ‚owaÅ‚ powÅ›ciÄ…gnąć pokusÄ™ wziÄ™cia jej od razu,jak barbarzyÅ„ca.Od tak dawna jej pragnÄ…Å‚, marzyÅ‚ o niej i Å›niÅ‚.Ale daÅ‚ sobie sÅ‚owo, że nie bÄ™dzie siÄ™ Å›pieszyÅ‚.Nie chodziÅ‚o muo wÅ‚asnÄ… przyjemność - miaÅ‚ na wzglÄ™dzie AmbrozjÄ™.To byÅ‚ojedyne, co mógÅ‚ jej dać w tym momencie, wiÄ™c chciaÅ‚ zrobićwszystko co możliwe, aby ich pierwsze fizyczne zbliżenie staÅ‚o siÄ™ dla niej niezapomnianym przeżyciem.Na ile mógÅ‚, przeciÄ…­gaÅ‚ pieszczotÄ™ ust.ChciaÅ‚ jak najdÅ‚użej napawać siÄ™ ich smakiemi zapachem.Ambrozja tajaÅ‚a w ramionach Riordana.Na jego czuÅ‚ość od­powiadaÅ‚a równÄ… tkliwoÅ›ciÄ….Delikatnie wodziÅ‚a palcem po kra­wÄ™dzi jego warg.WyciskaÅ‚a wilgotne pocaÅ‚unki na jego szyi,wywoÅ‚ujÄ…c jÄ™k rozkoszy.OÅ›mielona, zniżyÅ‚a usta do pokrytegogÄ™stym wÅ‚osem torsu.W odpowiedzi podciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do góry, aby przesunąć ustami popoliczku, do podbródka, a nastÄ™pnie w dół, do szyi.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™,sÅ‚yszÄ…c jej zachwycony pomruk i pochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ niżej, do piersi.W jednej sekundzie AmbrozjÄ™ zalaÅ‚a fala gorÄ…ca.DrzemiÄ…caw niej od dawna tÅ‚umiona namiÄ™tność uwolniÅ‚a siÄ™ teraz z wiÄ™­zów.Pożądanie, tak dÅ‚ugo trzymane pod kontrolÄ…, domagaÅ‚o siÄ™teraz swoich praw.UjÄ…Å‚ jej twarz w swe wielkie dÅ‚onie i zajrzaÅ‚ gÅ‚Ä™boko w oczy.SpodobaÅ‚o mu siÄ™ to, co w nich ujrzaÅ‚.W przepastnej gÅ‚Ä™bi pÅ‚o­nęła nieukrywana namiÄ™tność.- TakÄ… wÅ‚aÅ›nie ciÄ™ pragnÄ…Å‚em, Ambrozjo.NagÄ… i zdecydo­wanÄ… na wszystko.I mojÄ….Tylko mojÄ….Jego wargi, jÄ™zyk i koniuszki palców peÅ‚zaÅ‚y po jej ciele, do­tykajÄ…c go i smakujÄ…c.Ambrozja znalazÅ‚a siÄ™ prawie na krawÄ™­dzi ekstazy.W koÅ„cu nie wytrzymaÅ‚a i poprosiÅ‚a, by zaprzestaÅ‚sÅ‚odkiej tortury - chciaÅ‚a wytchnąć od upajajÄ…cych pieszczot.Ale on nie usÅ‚uchaÅ‚ wezwania, tylko zdwoiÅ‚ ich intensywność,tak że prawie zaÅ‚kaÅ‚a z niezaspokojonego pragnienia.Riordan obiecaÅ‚ sobie, że nie bÄ™dzie siÄ™ Å›pieszyÅ‚.ChciaÅ‚, abyta noc ciÄ…gnęła siÄ™ w nieskoÅ„czoność, żeby oboje zapamiÄ™talijÄ… na caÅ‚e życie.Ale teraz, balansujÄ…c na krawÄ™dzi miÅ‚osnegoszaleÅ„stwa, nie byÅ‚ w stanie dÅ‚użej czekać.PrzesunÄ…Å‚ siÄ™ w dół jej ciaÅ‚a, każdym dotkniÄ™ciem palcówi jÄ™zyka wprawiajÄ…c jÄ… w coraz wiÄ™ksze podniecenie. Ambrozja leżaÅ‚a bezwolna, napiÄ™ta jak struna, z Å‚omoczÄ…­cym sercem, bÅ‚agajÄ…c o chwilÄ™ ulgi w miÅ‚osnych pieszczotach.CaÅ‚kowicie zapomniaÅ‚a o otaczajÄ…cym jÄ… Å›wiecie.LiczyÅ‚ siÄ™ tyl­ko ten mężczyzna; jego szorstkie od pracy dÅ‚onie, gorÄ…ce usta;czuÅ‚ość i namiÄ™tność, jakie jej okazywaÅ‚.UsÅ‚yszaÅ‚, jak krzyknęła cicho przy pierwszym spazmie roz­koszy.Nie pozwoliÅ‚ jej ochÅ‚onąć, tylko pieÅ›ciÅ‚ jÄ… w dalszym ciÄ…­gu, by po raz drugi wzniecić w niej pÅ‚omieÅ„ pożądania,W gÅ‚owie jej wirowaÅ‚o, a oczy zachodziÅ‚y mgÅ‚Ä… upojenia.SiÄ™gnęła po niego, ogarniÄ™ta potrzebÄ… możliwie najwiÄ™kszej bli­skoÅ›ci.- Riordanie.ProszÄ™.PragnÄ™ ciÄ™.Tylko ciebie.Te sÅ‚owa przeważyÅ‚y szalÄ™.PrzekroczyÅ‚ granicÄ™ wytrzyma­Å‚oÅ›ci.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że ma na oczach mgÅ‚Ä™, która przeszka­dza mu widzieć.ChciaÅ‚ wziąć jÄ… czule i delikatnie, ale to okazaÅ‚o siÄ™ ponadjego siÅ‚y.MyÅ›laÅ‚ tylko o jednym - posiąść jÄ… jak najszybciej.Posiąść jej ciaÅ‚o, serce i duszÄ™.WszedÅ‚ w niÄ… gwaÅ‚townie, aleona nie zaprotestowaÅ‚a, tylko wtuliÅ‚a siÄ™ w niego jeszcze bar­dziej.Nie do wiary, ale jej ciaÅ‚o od razu dostosowaÅ‚o siÄ™ do ryt­mu jego poruszeÅ„, razem z nim wznoszÄ…c siÄ™ i opadajÄ…c.Wspól­nie zaczÄ™li siÄ™ piąć na szczyt najwyższego uniesienia.Nawetw miÅ‚oÅ›ci staraÅ‚a siÄ™ iść razem z nim, krok w krok.- Czy wiesz, jak bardzo ciÄ™ kocham, moja Å›liczna Ambro­zjo? - WyszeptaÅ‚ jej imiÄ™ jak modlitwÄ™.Po chwili nie byÅ‚o jużmiejsca na sÅ‚owa, bowiem zbudzone z uÅ›pienia demony znala­zÅ‚y już drogÄ™ i pÄ™dziÅ‚y jak oszalaÅ‚e do wyjÅ›cia.I nagle Ambrozja i Riordan poszybowali w przestworza mi­Å‚osnego uniesienia, roztrzÄ™sieni i rozedrgani, by nastÄ™pnie z po­czuciem nieskoÅ„czonej bÅ‚ogoÅ›ci spÅ‚ynąć powoli w dół, w realnÄ…rzeczywistość. - Czy.bardzo ciÄ™ bolaÅ‚o? - Riordan leżaÅ‚ z twarzÄ… ukrytÄ…w zagÅ‚Ä™bieniu szyi Ambrozji.- Nie.CzujÄ™ siÄ™ wspaniale - odpowiedziaÅ‚a Ambrozja leni­wie, pozostajÄ…c w stanie niezwykÅ‚ej bÅ‚ogoÅ›ci.MiaÅ‚a wrażenie,że staÅ‚a siÄ™ zupeÅ‚nie kimÅ› innym, lepszym, piÄ™kniejszym.A wszystko z powodu miÅ‚oÅ›ci, którÄ… czuÅ‚a do tego cudownegomężczyzny.MiÅ‚ość.To wÅ‚aÅ›ciwe sÅ‚owo.KochaÅ‚a go.Do szaleÅ„stwa.A on również jÄ… kochaÅ‚.WyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™, aby odgarnąć mokry kosmyk wÅ‚osów, któ­ry opadaÅ‚ mu na oczy.- PowiedziaÅ‚eÅ›, że mnie kochasz.- Czyżby?- Nie pamiÄ™tasz?- CoÅ› sobie przypominam.Wydaje mi siÄ™ jednak, że by­Å‚em.zajÄ™ty czymÅ› innym.RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™, a potem spróbowaÅ‚a gÅ‚Ä™biej odetchnąć.- Jestem za ciężki.- ZsunÄ…Å‚ siÄ™ na bok i otoczyÅ‚ jÄ… ramio­nami.- Czy już lepiej?- O tak.Znacznie lepiej.- PrzytuliÅ‚a siÄ™ do niego, a on na­ciÄ…gnÄ…Å‚ na nich koc.- A ty, czy również powiedziaÅ‚aÅ›, że mnie kochasz?PokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….- Nie przypominam sobie.- Odpowiedz.- ZajrzaÅ‚ jej w oczy.- Co? - PoweselaÅ‚a raptownie.DrzemiÄ…cy w niej diabeÅ‚ekpodniósÅ‚ zuchwale gÅ‚owÄ™.Nie mogÅ‚a oprzeć siÄ™ pokusie, aby siÄ™trochÄ™ nie podroczyć z Riordanem.- Przyznaj siÄ™.Kochasz mnie?- Nie uÅ‚atwiasz mi tego.- UsiadÅ‚a, zapominajÄ…c o tym, żejest naga.DÅ‚ugie kÄ™dzierzawe wÅ‚osy opadaÅ‚y jej na ramiona ni­czym czarny welon. - Co masz na myÅ›li? - PociÄ…gnÄ…Å‚ ja za kosmyk wÅ‚osów.- JesteÅ› bardzo wybuchowy, Riordanie.Aatwo wpadaszw gniew.- %7Å‚artujesz chyba.- UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- UchodzÄ™ za jednegoz najbardziej wielkodusznych i Å‚agodnych wilków morskich.Zapytaj, kogo chcesz, z zaÅ‚ogi.PotwierdzÄ… moje sÅ‚owa.- W takim razie może moja obecność wpÅ‚ywa na ciebie takniekorzystnie.Przy mnie wielokrotnie bywasz agresywny i na­pastliwy.- Niewykluczone.- OdsÅ‚oniÅ‚ zÄ™by w szerokim uÅ›miechu.-Potrafisz wyzwolić tÄ™ gwaÅ‚towniejszÄ… stronÄ™ mojej natury.i tona różne sposoby.Przesunęła palcem po ciemnych kÄ™dzierzawych wÅ‚oskach natorsie Riordana.- Intryguje mnie ta gwaÅ‚towniejsza strona twojej natury.- Uważaj.- ZÅ‚apaÅ‚ jÄ… za palec, by powstrzymać pieszczotÄ™.- Czy wiesz, jak dziaÅ‚a na mnie twój dotyk?- MyÅ›laÅ‚am.- ZajrzaÅ‚a mu w oczy.- MyÅ›laÅ‚am, że skorosiÄ™ już pokochaliÅ›my, to pożądanie wiÄ™cej nie wróci.ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ krótko.Ten Å›miech ukoiÅ‚ jej zmysÅ‚y i napeÅ‚niÅ‚duszÄ™ niewymownÄ… sÅ‚odyczÄ….- Och, Ambrozjo.Pożądanie nie minęło [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire