[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamilkł.Rozglądał się wokół błędnym wzrokiem, jakby mu się zmysły pomieszały.Pa-ni Wyllys mimo woli przysunęła się do Gertrudy, aby zasłonić ją przed atakiem szaleńca.AleKorsarz siedział spokojnie, pogrą\ony w zamyśleniu.Po długiej chwili pani Wyllys uznała zastosowne przerwać kłopotliwe milczenie.Przyjrzała się dobrze twarzy Korsarza, Poznała, \e jest to kapitan statku niewolniczego zktórym Wilder zamienił parę słów, gdy wypływali z portu.Wiele jej to wyjaśniło, ale wcią\jeszcze rozumiała mniej ni\ czytelnik tej powieści.W ka\dym razie było ju\ dla niej jasne,dlaczego Wilder mówił ogródkami o gro\ącym im niebezpieczeństwie honor nie pozwalałmu zdradzić tajemnicy.Postanowiła teraz dowiedzieć się czegoś więcej. Wzruszyli mnie ci dwaj marynarze, którzy tak dzielnie stanęli w obronie pana Wilde-ra powiedziała. Nic w tym dziwnego.Znają go od dwudziestu czterech lat.Swoją drogą jestem bar-dzo ciekaw historii \ycia tego młodzieńca. To pan nic o nim nie wie? \ywo zapytała Gertruda.Korsarz odwrócił się do niej izajrzał jej w oczy.Guwernantka niespokojnie poruszyła się na krześle. Serce ludzkie jest nieprzeniknione odparł. Mo\emy kogoś znać i nic o nim niewiedzieć.Zapadło milczenie.Przerwał je Korsarz. Czy chciałyby panie posłuchać muzyki?Nie czekając odpowiedzi uderzył trzy razy w gong. Obudzi pan cały statek powiedziała pani Wyllys. Proszę się o to nie obawiać.Marynarz śpi wśród huku dział, a budzi się na gwizdekbosmana.Gdybym uderzył w gong cztery razy, oznaczałoby to alarm po\arowy, ale trzy ude-rzenia nikogo nie ruszą.Jest to znak dla orkiestry.Noc mamy cichą, sprzyjającą muzykom,zaraz usłyszymy słodkie dzwięki ich instrumentów.Ledwie skończył, rozległy się pierwsze akordy koncertu.Widocznie Korsarz, idąc z wi-zytą do pań, kazał swej orkiestrze czekać przed kajutą.Uśmiechnął się, zadowolony, \e ma taką magiczną władzę na statku, i usiadł na kanapie.Słuchał smutnej, tęsknej muzyki ze schyloną głową, nie widać było jego twarzy, ale obu pa-niom zdawało się, \e płacze.Gertruda pomyślała sobie, \e człowiek tak wra\liwy na muzykę nie mo\e być z gruntuzły.Musiało się w jego \yciu stać coś niedobrego, co sprowadziło go na manowce.Gdy ucichły instrumenty, Korsarz wstał i podszedł do Gertrudy. Pani ma tak miły głos powiedział. Czy pani śpiewa? Nie, nie umiem śpiewać odparła ledwie dosłyszalnym głosem.Odwrócił się i lekko trącił dłonią gong.Zjawił się Roderick. Roderick, spałeś? spytał Korsarz. Nie. Ten chłopak ma głos, który potrafiłby zmiękczyć serce najbardziej zatwardziałegomorskiego rozbójnika.No, mój drogi, siądz pod drzwiami i poproś muzyków o akompania-ment.Roderick usiadł w cieniu przy drzwiach i przy akompaniamencie orkiestry pięknymkontraltem zaśpiewał smutną pieśń. A teraz usłyszą panie pieśń marynarską.Orkiestra zaczęła znów grać.Ku niemałemu zdumieniu pań Korsarz zaśpiewał marynar-ską wesołą piosenkę, chwilami mo\e nazbyt swobodną jak na delikatne uszy słuchaczek.Głosmiał pełny, barwny, melodyjny.Gdy skończył, wstał, powiedział, \e orkiestra będzie grać, jak długo panie zechcą, \e\yczy im dobrej nocy i miłych snów, po czym szybko wyszedł.Choć przez cały czas zachowywał się nienagannie, a koncert był naprawdę, doskonały,obie panie odetchnęły z ulgą, gdy Korsarz wyszedł.Szmer koło drzwi przypomniał im, \e niesą same. Czy chciałyby panie posłuchać jeszcze muzyki? spytał Roderick wychodząc zcienia. Zaśpiewam paniom do snu. Roderick powiedziała pani Wyllys. Myślałam, \e ju\ cię dzisiaj nie zobaczy-my. Słyszała pani gong.On potrafi być wesoły, ale w gniewie jest straszny. Tak\e dla ciebie? Nie, ale bardzo się go boję. Czy często wpada w gniew? Nie, stara się panować nad sobą.Ale ostatnio bardzo się zmienił.Coś go gnębi, zro-bił się ponury. Idz spać, chłopcze.Obie panie przeszły do sypialni.Na statku było cicho, tylko zegar wydzwaniał godziny.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTY Delfina tej nocy mo\na by porównać do pogrą\onego we śnie drapie\nego ptaka.Owschodzie słońca wiatr się wzmógł i statek przebudził się ze snu.Przez cały dzień pod peł-nymi \aglami płynął na południe.Noc nie przyniosła \adnych zmian.Następnego dnia z mo-rza zaczęły się wynurzać, jedna po drugiej, błękitne wyspy.Kobiety, więzione na statku przez Korsarza (nie miały ju\ wątpliwości, \e tak jest),spoglądały w milczeniu na szybko przesuwające się przed ich oczami zielone wzgórza, nagieskały i piaszczyste brzegi wysp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]