[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie wsionce pojawiło się migotliwie światło, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Millie.Była tylkow nocnej koszuli.Trzymała w ręku lampę naftową.- Rubin?- Wiem, że jest już bardzo pózno - powiedziała Rubin przepraszającym tonem.-Przyszłam zapytać, czy masz jeszcze jakiś wolny pokój.- Dla ciebie zawsze coś się znajdzie - odparła z uśmiechem Millie.- Tyle że zostałjedynie najmniejszy.Wszystkie pozostałe są zajęte.Ale łóżko w nim jest bardzo wygodne.- To wszystko, czego mi potrzeba.Dzięki, Millie.- Wejdz.Mam kawę.I upiekłam trochę cynamonowych ciasteczek na jutrzejsześniadanie.- Jesteś kochana, Millie, ale naprawdę nie chciałabym sprawiać ci kłopotu.- Ależ co ty opowiadasz! Wejdz do saloniku.Za chwilę tam będę - powiedziała Millie,śpiesząc w kierunku kuchni.Jedynym światłem w saloniku był odblask dogasających na kominku polan.Rubinzadrżała i zarzuciła sobie szal na ramiona.- Już jestem - oznajmiła Millie Potter, wchodząc do pokoju z tacką, którą z brzękiempostawiła na stole.- Kawa jest gorąca, ciasteczka jeszcze ciepłe.Dlaczego przyszłaś takpózno?Rubin spróbowała gorącej aromatycznej kawy.- Zatrudniłam pomocnicę.Młodą kobietę.Niejaką Patience Carter.Znasz ją?Millie skinęła głową.- Krótko rozmawiałyśmy.Dziś w południe przyszła zapytać, czy nie mam dla niejjakiejś pracy.Musiałam odpowiedzieć, że nikogo nie potrzebuję.Co o niej wiesz?- Bardzo mało - przyznała Rubin.- Tylko tyle, że nie ma rodziny i potrzebujepieniędzy.- A co zdecydowało o tym, że ją zatrudniłaś?- Ona.Miałam dziś ciężki dzień, dostatecznie ciężki, bym sobie uświadomiła, żesama nie dam rady.- I przyjęłaś kogoś całkiem obcego, bez referencji? Rubin czuła potrzebęwytłumaczenia się ze swej śmiałej decyzji.- To po prostu biedna dziewczyna, której trzeba dać szansę.- Obyś się nie myliła.- Millie zacisnęła usta.- Możliwe, że powinnaś poprosić QuentaRegana, kiedy już wróci do miasta, o sprawdzenie jej przeszłości.- To zbyteczne -pośpiesznie powiedziała Rubin.Millie uniosła brwi.W jej oczach pojawił się błyskzaciekawienia.- Nie chcę.sprawiać szeryfowi dodatkowego kłopotu.- Przecież to jego praca.Przynajmniej pozwól mu z nią porozmawiać.Dowie się, skądpochodzi, i będzie mógł zapytać szeryfa z jej miejscowości, czy nie sprawiała tam jakichśkłopotów.Gorący Rubin przymknęła oczy.Całodzienna praca owocowała teraz ogromnymznużeniem.- Wybacz, Millie, że kapryszę i zawracam ci głowę.Jeśli nie masz nic przeciwkotemu, to pójdę już do mego pokoju.- Oczywiście, idz spać.Wstały i Millie poprowadziła gościa do małej sypialni tuż przy kuchni.Równocześniezastanawiała się nad tym, co dzisiaj widziała i słyszała.Wszyscy mówili, że Quent Regan opuścił miasto, zły i ponury.Podobno szalał niczymranny bizon.Wszystko wskazywało na to, że powodem takiego zachowania była kobietapodążająca teraz za nią.Kobieta, której blada twarz i posmutniałe oczy mogły świadczyć za-równo o przemęczeniu, jak i o rozterkach duchowych.Możliwe, że Quent Regan wreszcie spotkał kobietę, z którą chciałby dzielić życie.I żebyła nią Rubin Jewel.Jeśli ci dwoje kiedykolwiek zetrą się ze sobą, ona.Millie Potter, postawi wszystkieswoje pieniądze na córkę Onyxa Jewela.Gorący Rubin umyła się i ubrała, a następnie przyjrzała swemu odbiciu w pękniętymlusterku wiszącym na ścianie małej, wąskiej sypialni.Zwiatło poranka wpadało do pokojuprzez okno, bezlitośnie ukazując zmęczenie malujące się na jej twarzy, zaczerwienione ipodkrążone oczy.To wszystko była wina Quenta Regana.Nie potrafiła przed nim uciec nawet we śnie.Prześladował ją przez wszystkie te godziny niczym nocny koszmar.Spędziła noc,przewracając się na łóżku i zasypiając jedynie na krótkie chwile.Na korytarzu usłyszała, że zastępca szeryfa rozmawia w kuchni z Millie Potter.Weszła i przywitała się.- Dzień dobry, Rubinie - rzekła Millie.- Zobacz, kto będzie jadł z nami śniadanie.- Miło mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]