[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Tokio, ztrwającego pełnych czternaście dni kiermaszu bożonarodzeniowego w Asakusa, przywiozłem małyświerk w donicy.Wprawdzie Japończycy nie traktują go jako choinki, lecz jako noworocznytalizman mający przynieść stałość i długie życie, ale ja zdjąłem w domu bambusowe kijki iczerwoną pomarańczę, pogańskie atrybuty, jakimi ją ozdobiono, i przybrałem zgodnie zamerykańską tradycją.Opanowała mnie także gorączka zakupów.Przedarłem się nawet do rojącego się od tłumówMitsukoshi i gdy po dwóch godzinach opuściłem ogromny gmach, mój samochód pękał w szwachod paczek i paczuszek.Chciałem zgotować porządne święta dla moich pracowników i robotników,a jeśli wyznawali inną religię, to przynajmniej przekazać tradycyjny upominek noworoczny.JimLesley wyjaśnił mi już, że lekceważąc ten obyczaj, utracimy twarz i szacunek.Nie bardzomogliśmy zadowolić się praktyką stosowaną przez ubogich, przesyłających sobie w Nowy Rokdługie wykazy pięknych rzeczy, które podarowaliby z serca, gdyby bogowie szczęścia obdarzyli ichwiększym bogactwem.W naszej firmie musieliśmy trzymać się rzeczywistości.Czy nie nadarzała mi się pierwsza okazja ukazania prawdziwej chrześcijańskiej radości zBożego Narodzenia? Poprosiłem Kioshiego o przygotowanie dokładnego zestawienia o każdym zpracowników oraz jego sytuacji rodzinnej, postanowiłem bowiem, że ucieszę każdego osobiście,zamiast zadowolić się zwykłą podwyżką i ogólnym podarunkiem.Gdy już dokładnie wiedziałem, w którym domu ktoś choruje, kto oczekuje dziecka, gdziektoś uległ wypadkowi lub ma finansowe kłopoty, udałem się kolejny raz do Asakusa na cały dzień,żeby wraz z Jimem wyszukać to, co najpotrzebniejsze.Ten złościł się na mnie i robił mi wyrzuty zato, że musi spędzić święta w schronisku Czerwonego Krzyża, gdyż dopadnie go chorobamenedżerska.Ale nie zważałem na jego postękiwania i zacisnąłem zęby, gdy wieczorem zbolącymi kośćmi jak po wzięciu udziału w turnieju judo opadłem wreszcie na siedzenie samochodu.To że wieczorem przed Wigilią jeszcze raz w tajemnicy udałem się do metropolii, nieobchodziło mojego partnera, który miał na głowie wyszukanie niezobowiązujących upominków dlaswoich sympatii, niezdradzających żadnych ślubnych zamiarów.Kupiłem zwój znakomitego, białego jedwabiu, delikatnego i miękkiego niczym płatkikwiatu jaśminu, gdyż przeczytałem, że biel przynależy w Japonii do posagu panny młodej, będącbarwą jednego z trzech kimon ślubnych, jakie według starego zwyczaju nosi ona w tym dniu.Dalej u korio, handlarza starzyzną, nabyłem jeszcze czarkę z karmazynowej laki prawdziwe urushi dzieło sztuki powstałe przez nałożenie czterdziestu różnych jej warstwtworzących idealnie gładką, błyszczącą powierzchnię, niepękającą ani pod wpływem ciepła, ani podwpływem zimna.Niewątpliwie była to wiekowa pamiątka rodzinna ozdobiona intarsjami ze złota imacicy perłowej.Na dnie pływały dwa zakochane karpie symbolizujące płodność, a brzeg zdobiłzłoty napis wyryty drobnymi, fantazyjnymi ideogramami.Sprzedawca zdradził mi, że tekst wyrażażyczenie wiecznej miłości.Niczym prawdziwy opiewany przez Goethego puchar z Thule!Z tymi dwoma upominkami mogłem się wreszcie pokazać Yuriko.Dla jej ciotki postarałemsię o jedwabną chustę i dwoje uroczych geta z laki i brokatu na świąteczne okazje.Te zakupy ostatecznie opróżniły mój portfel.Nie wystarczyłoby mi pieniędzy nawet na biletna metro do Jokohamy.Gdy w drodze usłyszałem, że w Nowy Rok odwołuje się zajęcia nauniwersytetach, serce zabiło mi mocniej w piersi.Spotkam się z Yuriko i po sposobie, w jakiprzyjmie podarunki, poznam, co do mnie czuje.Od tej chwili zachowywałem się jak mały chłopiec niemogący się doczekać dzwonka wprzystrojonej jadalni.Zwiętowanie w kręgu mojego personelu miało bardzo intymny charakter, arodzina Sato-san czuła się zaszczycona.Gdybym wtedy poprosił jego żonę o poradę w sprawieupominków.Ale nawet o tym nie pomyślałem.Jak się wydawało, w ich przypadku trafiłem z podarunkami.Kłaniali mi się nieustannie,zapewniając, że nigdy przedtem nie mieli hojniejszego i bardziej wspaniałomyślnego pracodawcy.Koshiego Tanakę ucieszyłem ośmiotomowym leksykonem, który mógł się mu przydać na studiach iw pózniejszej pracy zawodowej.Udało mi się go znalezć w antykwariacie.Przed Nowym Rokiemw Asakusa znajdowało się po prostu wszystko.Jimowi Lesleyowi podarowałem czarne kimono,gdyż wieczorami lubił zachowywać się jak prawdziwy Japończyk, korzystając nawet zdobrodziejstw gorącej kąpieli o-furo, której żółta rasa zwykła zażywać przed spożyciem kolacji.Ponieważ co prawda dawno temu przeszedłem ciężką operację nerek, nie mogłem przyswajaćsobie podobnych ekstrawagancji.Również i ja zostałem obdarowany, co mnie tak wzruszyło, że nastawiłem na cały głosgramofon odtwarzający płyty z kolędami.Najpierw zakosztowałem kuchni japońskiej, potemamerykańskiej i wreszcie udałem się na spotkanie z pracownikami do naszego baraku-herbaciarniprzystrojonego świerkami i przynoszącymi szczęście sznurami z konopi.Musiałem wysłuchać seriimów dziękczynnych, które dotarły do mnie w postaci fragmentarycznego tłumaczenia Kioshiego.W wielu oczach dostrzegłem prawdziwe przejęcie i, jak mi się wydawało, otwarte pytanie: dlaczegoobcy pracodawca troszczy się o sprawy osobiste swoich pracowników, jak gdyby był ojcemwszystkich?Radość osiągnęła swego rodzaju kulminację, gdy wspomniałem o właśnie podjętej decyzji,aby jeszcze w tym roku rozebrać stare baraki, oczywiście, jeśli obroty handlowe nadal będąwzrastać, i wznieść dla załogi praktyczne, jasne hale.Niewiedzący jeszcze nic na ten temat JimLesyley gapił się na mnie zdumiony.Na jego czole mogłem wyczytać, co myśli.Coś takiegoniezbędne jest w kraju znajdującym się na etapie odbudowy i potrzebującym pod każdymwzględem różnorakiej pomocy.Czy nie mógłbym zainwestować tych pieniędzy gdzie indziej,zgodnie z moimi prywatnymi interesami?Kontynuowałem przemówienie, widząc po zwróconych ku mnie twarzach, że zdobyłemzaufanie pracujących dla mnie ludzi, którzy czuli, że chodzi mi o ich dobro, a nie w pierwszymrzędzie jedynie o własną korzyść.To zdawało się być dla nich czymś zupełnie nowym.Wodpowiedzi rozbrzmiały głośne wiwaty, oklaski i chaotyczne komentarze.Nie potrzebowałemKioshiego, sam słyszałem pobrzmiewające w nich podziw i prawdziwe zaskoczenie.Gdyzakończyłem wystąpienie, miałem poczucie, że zadziałałem po myśli ojca Tomasza.Zastanawiałemsię tylko, jak przedstawić ten plan własnemu ojcu, bo przecież nie byłem jedynym właścicielemGrane Motors.Wiedziałem jednak, że okaże zrozumienie, wszak chodziło o pilne sprawy socjalne.Poza tym nie orientował się w tutejszych realiach.Taki stworzyłem sobie plan na nadchodzący rok.Mogłem więc spokojnie i z radością wsercu świętować jego rozpoczęcie, żywiłem bowiem przekonanie, że kroczę właściwą drogą. *W Nowy Rok po południu, ubrany w świąteczny, czarny garnitur, mniej więcej w porzeherbaty kaiseki, odpowiadającej naszej five o clock tea, czyli o godzinie odpowiedniej na złożenieżyczeń, wybrałem się z planowaną wizytą.Jeśli nie spotkam Yuriko u ciotki, udam się prosto do mieszkania Mori-san.Nic nie staniemi na przeszkodzie w zobaczeniu się z nią.Ale miałem więcej szczęścia, niż odważyłem sięspodziewać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]