[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Porozmawiam z.Dopilnuję, aby cię już dziś nie niepo-kojono, bardzie Stefenie. No, nie wiem odparł Stef słabiutkim głosem. Mam nadzieję, że towystarczy, ale jestem taki zmęczony.Kątem oka spostrzegł, jak Medren zagryza sobie rękę, usiłując stłumić wybuchśmiechu. Nie ma o czym mówić, bardzie rzekł uzdrowiciel, dusząc się własnymisłowami. Coś na to poradzimy.Ja.Z tymi słowami na ustach odwrócił się i czym prędzej wziął nogi za pas.Nie-my śmiech Medrena nasilił się jeszcze bardziej, a Stefen jął pysznić się, dumnyze swego zwycięstwa. Naprawdę jestem zmęczony oznajmił, szczerząc zęby, kiedy Medren jużcharczał, z trudem łapiąc oddech. Słowo daję. O Pani i Panie! wydusił wędrowiec. Wiem o tym, ale.na bogów,nadajesz się na scenę! Uderzył się dłonią w czoło i z teatralną manierą osunąłsię na oparcie swego krzesła. O tak, mój panie, zdaje się, że zaraz zem.I na jego twarzy wylądowała poduszka. No dobrze pomyślał Stefen, odkładając cytrę do futerału. Ze zwykłejuprzejmości dałem ci spokój na trzy dni, heroldzie Vanyelu.Przekonajmy się, jakzareagujesz na obojętność. Zaczął zapinać sprzączki zamykające futerał.Nigdy nie spotkałem nikogo, kto zniósłby coś takiego.74Powstrzymał uśmiech, spostrzegając Vanyela przeciskającego się przez tłum,najwyrazniej w jego kierunku. Wygląda na to, że nie staniesz się pierwszymwyjątkiem od tej reguły. Bardzie Stefenie? W niskim głosie Vanyela pobrzmiewało wahanie.Stefen spojrzał na niego i uśmiechnął się.Cień onieśmielenia, który zakradłsię do tego uśmiechu nie był udawany.Vanyel wciąż działał na niego w ten sposób. Nie mogę się do tego przyzwyczaić wyznał, sam zaskoczony swymisłowami. Mam na myśli to, że ludzie nazywają mnie teraz bardem.Ciągle sięrozglądam, żeby sprawdzić, do kogo mówisz.Vanyel uśmiechnął się, a Stef poczuł ucisk w gardle. Znam to powiedział. Gdyby nie zima spędzona u Sokolich Braci,gdzie mogłem przywyknąć do noszenia Bieli, to pewnie sam przez pierwsze mie-siące zastanawiałbym się co rano, czyje są białe szaty, które trafiły do mojej szafy. Czy ja.Nie, nie wydaje mi się.Za każdym razem, kiedy próbowałem godotknąć, zaczynał reagować, a potem się wycofywał.Zachowujmy się swobodniei sprawdzmy, jak to zadziała. Czasami żałuję, że w ogóle dostałem Szkarłaty zagadnął Stef, zamiastznów próbować dotknąć dłoni Vanyela. Teraz w ogóle nie mam dla siebie cza-su.Kiedy patrzę w lustro, sam siebie nie poznaję.Kiedyś wiedziałem, jak sięzabawić.Vanyel odrobinę się rozluznił, a Stef poczuł wzbierającą w nim satysfakcję. Nareszcie, nareszcie udało mi się go wyczuć.Tłum już się prawie rozszedł i Stefenowi przemknęło przez głowę, że ciekawjest, jaką transakcję udało się przeprowadzić tym razem.Tego nigdy nie wiedział,chyba że ktoś go o tym poinformował. Spisałeś się dziś na medal, bardzie Stefenie rzekł Vanyel, jak gdybyczytał w jego myślach. Randi mógł rozstrzygnąć aż trzy spory rodowe, którejątrzyły się od ponad roku.Coś ci zaproponuję, Stefenie.jeśli tylko mi przy-rzekniesz, iż nie spoisz się do tego stopnia, żeby nie móc przejść o własnychsiłach przez ogród. Vanyel uśmiechnął się kąśliwie. Zjemy u mnie kolację,a ty pokażesz mi te akordy bardów, które obiecałeś mi zademonstrować tamtegowieczoru, kiedy poharatałeś sobie palce. Naprawdę? Nie przypominam sobie, żebym obiecywał mu coś takiego.Stefen zdębiał na moment, wszak wydawało mu się, że pamięta wszystko z tam-tego wieczoru.Po chwili stłumił zakradający się już na usta uśmiech. Spryciarzz ciebie, heroldzie Vanyelu.Niewinny pretekścik.Może nawet sam w niego wie-rzysz.No cóż, przyjmuję. Nie mam w zwyczaju upijać się do nieprzytomności, heroldzie odrzekł,uśmiechem osładzając jad w słowach. Ponieważ w pałacu jest dużo lepszejedzenie, przyjmuję tę propozycję.75 Chcesz powiedzieć, że interesuje cię tylko jedzenie? zaśmiał się Vanyel. Domyślam się, że rozmowa ze mną niewielkie zrobiła na tobie wrażenie. Jest znacznie bardziej swobodny.Medren miał rację.Muszę albo się do niegoprzymilać, albo zastawić pułapkę.Ale cokolwiek zrobię, przede wszystkim muszęzachowywać się bez skrępowania, bo inaczej znów go spłoszę.A niech to.Stefen wstał i nim odpowiedział, zarzucił sobie futerał na ramię. W gruncie rzeczy bardziej zależy mi na kimś, kto będzie do mnie mówił powiedział. Nie jestem teraz zbyt popularny w Kolegium.Vanyel skrzywił się. Z powodu tego szybkiego awansu?Stefen skinął głową i wziął do ręki swą teczkę z nutami. Dopiero co zostałem wędrowcem i wielu bardów oburza się, że tak szybkoskoczyłem w górę.To samo czuje spora część wędrowców i czeladników.Niepowiem, żebym ich za to winił, ale zaczynam mieć już dość traktowania mnie jaktrędowatego.Zrównał krok z Vanyelem i razem opuścili komnatę bocznymi drzwiami. Dobrze, że przynajmniej Rada rozpuściła pogłoskę, jakoby promocja od-była się na życzenie Shavri ciągnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]