[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dodatekadopcja jest czymś bardzo rzadkim w kulturze hinduskiej, w którejwięzykrwi determinują wszystko, od planów małżeńskich po karieręzawodową.Może więc rodzicielstwo zastępcze? Całkiem chętnie widziałamsiebie jako supermodelkę Cheryl Tiegs, która mając pięćdziesiąt dwalata, zdecydowała się wraz ze swoim mężem, Rodem Strykerem, naskorzystanie z usług surogatki.David chyba nie miałby nic przeciwkotemu, żeby być Rodem Strykerem, nauczycielem jogi, który zarobiłniezłą kasę na stworzonym przez siebie systemie najwyższej"Parajogi.Moglibys'my pójść do Hinduskiego Centrum ZasobówReprodukcyjnych i za jedyne piętnaście tysięcy funtów wykupić pakietall inclusive obejmujący zapłodnienie, zakwaterowanie i biletylotnicze.Niestety, mojego problemu nie dało się rozwiązać za pomocąwynajęcia cudzej macicy.Wybraliśmy się na spacer doparku nadjezioro Fairhaven w SouthWalsham.Park wyglądał trochę jak dom spokojnej starości i właściwiepełnił taką funkcję.Szliśmy za staruszkami szukającymi ciszy wśródpierwiosnków, dzwonków i rododendronów znakomite miejsce narozmowę o tym, co zrobić z moimi prehistorycznymi komórkamijajowymi.Znów wróciliśmy do tematu skorzystania z cudzychjajeczek.Takie rozwiązanie miało znaczące zalety, między innymi taką, żedawało kobiecie w moim wieku pięciokrotnie większe szanse nazajście w ciążę niż zwykłe in vitro.Poza tym przekazywanie komórekjajowych było zerwaniem z tradycją, zejściem z utartych szlaków iwkroczeniem w nowy, wspaniały świat.Poczułam nawet pewnąekscytację na myśl, że wezmę udział w prokreacyjnej rewolucji, żezostanę Che Guevarą macic.Już widziałam siebie jako wojowniczkęwyzwalającą kobiety z pęt dyktatury wieku i tworzącą nowe zasadymacierzyństwa.Jak powiedziała przyjaciółka Gabriele: Omacierzyństwie decyduje ciąża, a nie sposób zapłodnienia".Byłampewna, że miała rację.Pielęgniarka w jednej z klinik leczenia niepłodności opowiadała mi ozjawisku zwanym wdrukowaniem embrionalnym, które polega na tym,o ile ją dobrze zrozumiałam, że zarodek przejmuje materiał genetycznyciężarnej kobiety bez względu na to, czy jest ona jego biologicznąmatką czy nie.Podobało mi się także stwierdzenie, że będę w wieku kobiety, któraprzekaże nam swoje komórki jajowe.Usiedliśmy na ławce, patrząc nałódki na jeziorze, a David zaczął rozwijać kwestię wyboruodpowiedniej dawczyni.Opowiedziałam mu o stronach internetowych,na których widziałam listę wymagań dla potencjalnych dawczyń:młoda, piękna, zdrowa i inteligentna.Skorzystanie z usługWyjątkowych Dawczyń albo Aniołków Rona kosztowało od piętnastudo stu pięćdziesięciu tysięcy dolarów, w zależności od wieku, urody,zdrowia i inteligencji dawczyni. Problem polega na tym, że stan aktualny nie daje żadnej gwarancjina przyszłość stwierdziłam. Wygląd naszej inwestycji, jejzdrowie i inteligencja mogą się zarówno okazać lepsze, jak i gorsze.David przyznał mi rację znaliśmy kilka fantastycznych matekmających zdecydowanie mniej fantastyczne dzieci. W takim razie będziemy się kierować kryterium narodowości zażartował David. Kupimy sobie żydowsko-włoskie jajeczka.Będąpiękne i mądre.Albo może szwedzkie? Albo rosyjskie? Rosjankibywają piękne.David, jak wynikało z jego własnych słów, w latach młodościzachowywał się bardzo przyzwoicie.Może więc liczył, że tym razemuda mu się bezkarnie trochę narozrabiać. W takim razie zrezygnuję z pośredniczki i ty się wszystkimzajmiesz powiedziałam oschle. Przecież mogę włożyć sobie domacicy cudzy materiał genetyczny i na dodatek wymieszać go zgenami swojego przyszłego męża.Jaki w tym problem? Skrzyżowałam ręce na piersi i gapiłam się na jezioro.Z uszuwydobywał mi się niewidzialny dym. Daj spokój, skarbie, żartowałem. David objął mnie iprzyciągnął do siebie. Całe życie na ciebie czekałem.Chcę tylkotwoich genów.Koniec, kropka.Anonimowy materiał genetyczny też stanowił dla mnie pewienproblem chociaż widziałam w tym rozwiązaniu pewne zalety.Szczerze mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby naszedziecko miało wystający podbródek.No i ciągle wracała do mnie myśl, że skorzystanie z jajeczkadawczyni wyzwala całą masę pytań związanych z kwestią: mówić nie mówić.Znałam jedną osobę, która mówiła o tym otwarcie, apozostali raczej niechętnie dzielili się prawdą ze światem.Co wcalemnie nie dziwiło.Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez jedenze szkockich szpitali, zaledwie piętnaście procent płodnych kobiet akceptuje" dzieci urodzone z komórek jajowych pochodzących oddawczyni.No ale jeśli nikomu o tym nie powiemy, a pojawi się jakaśchoroba genetyczna, to co? A jeśli dziecko będzie potrzebowało trans-fuzji? Jak byśmy wytłumaczyli fakt, że nie możemy dać dziecku swojejkrwi albo organu do przeszczepu? Mielibyśmy udawać, że jesteśmyświadkami Jehowy? Niezły materiał na scenariusz do kolejnegoodcinka Ostrego dyżuru, tylko że nami raczej nie zająłby się GeorgeClooney.No i nadszedł wreszcie ten ponury dzień, kiedy musiałamzaakceptować fakt, że nigdy nie będę matką, biologiczną albo nie.Zenie będę wiedziała, jak to jest karmić swoje dziecko, patrzeć na jegopierwsze kroki, słuchać jego zwierzeń o pierwszej miłości.Straciłamswoje dziecko i straciłam siebie jako matkę, a ta strata mogła siępołożyć cieniem na całym moim życiu, znacząc smutkiem kolejneurodziny, śluby i pogrzeby.Próbowałam się z tym pogodzić ipłakałam, a te łzy, ku mojemu zdziwieniu, przynosiły mi ulgę.Kiedydosięgasz dna, to znaczy,że już bardziej nie możesz się osunąć.W końcu przestałam też płakać,bo nawet na dnie głębokiej studni zobaczyłam nad sobą błysk światła.Zdałam sobie sprawę, że to poczucie straty nie musi kształtować mojejprzyszłości.Ze pomimo braku dzieci też mam powody do szczęścia iże to doświadczenie, jak powiedział David, może mnie wiele nauczyć.Po pierwsze akceptacji dla tego, co życie przynosi.Czego jeszcze nie wiedziałam, ale byłam pewna, że dowiem się tego prędzej czypózniej.Jak się okazało, nie musiałam długo czekać.Pozostała jeszcze jedna trudna rzecz: powiedzieć rodzinom, że niebędziemy mieli dzieci.Ale jak to zrobić? Jak mam im oświadczyć, że zmojego powodu nie zostaną dziadkami? Czułam taki wstyd, żewypowiedzenie tych słów wydawało mi się wręcz fizycznieniemożliwe.Nie miałam jednak wyjścia.Moje dwie mamy rozpłakały się ipowtarzały: Byłabyś wspaniałą matką".Moi ojcowie mieli dla nasmnóstwo praktycznych rad.Wzięliśmy pod uwagę wszystkiemożliwości? Z kim rozmawialiśmy? Zgłosiliśmy się do najlepszychklinik? Powiedziałam Yvonne, mamie Davida, jak bardzo jest miprzykro, że nie przyczynię się do przedłużenia ich rodu, będąc w duchuwdzięczna za pięciu wnuków, których dali jej bracia Davida.Yvonnezaparzyła herbatę, dała mi świeżo upieczone przez Cynthię samosy, apotem przytuliła mnie.Od jej uścisku zrobiło mi się bardziej gorąco niżod naszego kominka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]