X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnął rękę, podrapał ją za uchem, aż zaczęła mruczeć. Chyba jestem twoim dłużnikiem  powiedział.Zerknął w stronę drzwi i dodał:  Mamtylko nadzieję, że one wszystkie nie chcą jeść. ��Wykąpany, ogolony, w czystym ubraniu i opity ilością kawy zdolną obudzić umarłego,McLean przekręcił klucz w zamku i wyruszył w drogę, kątem oka zerkając na koty, które nadaltrzymały wartę wokół domu.Nie miał daleko, zresztą w tym momencie własne nogi i tak byłyjedynym dostępnym środkiem transportu.Słońce dotarło do punktu na południu, którego o tej porze roku raczej nie miało zwyczajuprzekraczać.Zwieciło słabo na bladoniebieskim niebie, ale pięknie rozjaśniało ośnieżonewzgórza Pentland oraz Blackford Hill, Salisbury Crags i Arthur s Seat.Zimne powietrzestarało się być rześkie, a nie jak zwykle duszne i miejskie.Jego płucom, wymęczonymoparami gazu, dymem i siarką, tak czy inaczej, wydawało się najsłodsze na świecie.Po krótkim czasie dotarł na miejsce.Rolls-royce stał koło schodków prowadzących dowejścia.Drzwi były otwarte na oścież, żar buchał z korytarza jak uciekające zwierzę.McLeanzapukał we framugę i wetknął głowę do środka. Jest tu kto?Odpowiedziała mu cisza, więc wszedł.Próbował sobie przypomnieć poprzednią wizytę,podszedł do drzwi, za którymi chyba znajdował się salon. Tony.Jaka miła niespodzianka.Wynurzyła się z cieni na końcu korytarza.Plamy światła na twarzy sprawiły, że w pierwszejchwili wydawała się stara i zniszczona, a jej włosy posiwiałe.Ale obraz się zmieniłi McLean ujrzał tę samą idealną kobietę, z którą zaledwie kilkanaście godzin wcześniejodwiedził modną i drogą restaurację. Pani Saifre. Och, tak bym chciała, żebyś mi mówił po imieniu.Wszyscy moi przyjaciele zwracają siędo mnie w ten sposób. Czasem każdy z nas pragnie rzeczy, których nie może dostać.Jest Karl? Karl?  Pani Saifre zrobiła zdezorientowaną minę. A, Karl.Nie, odszedł. Odszedł? Wyrzuciła go pani? Coś w tym stylu. Słyszała pani o Rosskettle? Tak, owszem.Potworne.John Brooks był u mnie z rana.Nikt nie został ranny, naszczęście.John, nie nadinspektor.McLean zastanawiał się, czy jego przełożony wie, w co sięwpakował. Pani range rover był na miejscu. Mój& ?  Teatralnym gestem przycisnęła dłoń do piersi.A potem zaśmiała się krótko.I sądzisz& Och, Tony.Mówiono mi, że masz bogatą wyobraznię.  Niczego nie sądzę, pani Saifre.Najpierw ustalam fakty, a potem próbuję ułożyć jew sensowną całość.Nie zawsze jest to takie proste, jak się może wydawać.W takim raziemoże zechce pani wyjaśnić, co robił pani range rover w Rosskettle tuż przed wybuchempożaru.I dlaczego w bagażniku leżały zabłocona łopata i worek na zwłoki.Pani Saifre uśmiechnęła się, ale bez cienia wesołości.Był to raczej uśmiech drapieżnika,który wie, że zaraz naje się do syta. Zostawiliśmy go tam wczoraj rano, ponieważ się popsuł.Pojechałam sprawdzić, jak sięsprawują twoi koledzy technicy.Musiałam czekać prawie godzinę, nim przyjechał po mniesamochód.Jeden z powodów, dla których Karl już dla mnie nie pracuje. A worek na zwłoki? O to musisz spytać Karla.To on odpowiadał za samochody. Twierdzi pani, że właśnie go zwolniła.I zapewne nie ma pani pojęcia, gdzie może byćw tej chwili. Mieszkał tutaj w części przeznaczonej dla służby.Nie wiem, co teraz robi. Pani Saifrepodeszła do stolika, na którym stało kilka kryształowych karafek, powoli zaczęła otwieraćjedną po drugiej i wąchać zawartość, aż wreszcie nalała do szklanki porządną porcję czegośdrogiego w kolorze bursztynu. Drinka? Dziękuję, ale jestem w pracy. Naprawdę? Po takiej nocy? Chyba mogliby ci dać trochę wolnego. Upiła łyk, opierającsię o stolik. Co zamierza pani zrobić z Rosskettle? Czy to jest przesłuchanie?Powoli ruszyła w stronę McLeana, prowokująco kołysząc biodrami.Odruchowo włożyłrękę do kieszeni, poczuł pod palcami kawałek sztywnego papieru.Pocztówka od Emmy.Wychodząc, zabrał ją ze stołu kuchennego.Kotwica łącząca go z rzeczywistością.Alboprzynajmniej pewnego rodzaju rzeczywistością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.