[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem wrócił naczelnik.Razem znim wyszedł do nas młodzieniec, uderzająco pięknej postaci.Był wysoki iszczupły, miał regularne rysy twarzy i promienne oczy.Ubrany byłnastępująco: wyszywane szarawary, ładny kaftan.Jego głowę nakrywałturban, spod którego wymykały się wspaniałe loki.Za jego pasem tkwiłkindżał, o artystycznie zdobionej rękojeści.— Chosz geldin — witam was! — powiedział, podając rękę najpierw mnie,potem kolejno szejkowi i Halefowi.Pisarza zdawał się wcale nie zauważać.— Af 'bujurun, sultanum — wybacz mi, panie, że przestąpiłem próg twegodomu — odpowiedziałem.— Wieczór zapada, i chciałem cię zapytać, czyna twoim terenie znajdzie się miejsce, gdzie byśmy mogli przenocować.Bej przyjrzał mi się uważnie i odrzekł:— Nie wypada pytać podróżnego skąd i dokąd idzie.Ale mój kjajapowiedział mi, że jesteś emirem.— Nie jestem emirem.W ogóle nie jestem Arabem ani Turkiem, leczAlamanem z dalekiego Zachodu.— Jesteś Niemcem? Nie znam tego narodu i nie widziałem jeszcze żadnegoz jego synów.Słyszałem jednak o pewnym Niemcu, którego bym chętniepoznał.— Czy mogę spytać, dlaczego?— Ponieważ trzech moich wojowników zawdzięcza mu życie.Wybawił ichz okropnej niewoli i zawiózł do Haddedihnów.— Czy są tutaj w Baadri?— Tak.— I nazywają się Pali, Selek i Melaf? Ali bej, zaskoczony, cofnął się okrok.— Ty ich znasz?— Tak.Nazywam się bowiem Kara ben Nemsi i jestem tym Niemcem, októrym mówisz.Ten człowiek, to Mohammed Emin, szejk Haddedihnów, aten drugi to Hadżi Halef, mój towarzysz podróży.— Czy to możliwe? Co za niespodzianka! Seni kudszaklajim — muszę cię uścisnąć!Ali bej przyciągnął mnie do siebie i ucałował w oba policzki; tak samozachował się wobec Mohammeda.Halefa.także uścisnął, nie obdarzył gotylko pocałunkiem.Potem uchwycił moją rękę.— Czelebim, munassib geldin— panie, przybywasz w samą porą.Obchodzimy wielkie święto, w którym na ogół obcy nie biorą udziału,ciebie jednak zapraszamy, żebyś się cieszył z nami, Pozostań tu przez całyczas trwania uroczystości, a także jak najdłużej po ich zakończeniu.— Zostanę, jeśli to będzie po myśli szejka Mohammeda Ernina.Musiszwiedzieć, że gna go naprzód niepokój ojcowskiego serca, o czym ci jeszczeopowiemy.— Wiem o tym.Ale pomimo to proszą was, żebyście się u nas zatrzymali.Mój dom jest waszym domem i mój chleb jest waszym chlebem.Bądźciemi braćmi.Wchodząc do domu, posłyszałem słowa Ifry, wypowiadane do naczelnika:— Czy słyszałeś, stary, jakim sławnym emirem jest mój elendi? Zasługujęwięc również na twój szacunek!Komnata, do której nas wprowadzono, była umeblowana z prostotą.Szejkowi i mnie wskazano miejsca obok Alego beja.Trzymał mnie jeszczeciągle za rękę i przypatrywał mi się ponownie z uwagą.— Więc to ty jesteś tym człowiekiem, który pobił wrogów plemieniaHaddedihnów.!— Czy chcesz, żebym się zarumienił?—.i który nocą bez niczyjej pomocy zabił lwa? Chciałbym być do ciebiepodobny.Czy jesteś chrześcijaninem?— Tak.— Chrześcijan cechuje większa moc charakteru niż wyznawców innychreligii.Ale ja też jestem chrześcijaninem.— Czy jezydzi są chrześcijanami?— Właściwie tak i nie.Ze wszystkich religii wybrali to, co najlepsze.— Czy.wiesz to na pewno? Ali bej ściągnął brwi.— Pozwól sobie powiedzieć, efendi, że w tych górach nie może panowaćjedna religia, bo nasz naród jest podzielony, nasze plemiona są rozbite, anasze serca rozdarte.Dobra religia musi głosić miłość bliźniego.Leczdobrowolna, z serca płynąca miłość nie może się u nas zakorzenić, gdyżgleba jest przepojona nienawiścią, żądzą zemsty, zdradą i okrucieństwem.Gdyby to było w mojej mocy, głosiłbym miłość nie słowem, lecz z mieczem w dłoni; gdyż tam, gdzie mają rosnąć szlachetne rośliny, trzebawpierw wyplenić chwasty.A może sądzisz, że słowo Boże jest w stanieprzemienić trujące ziele w piękny goździk? Ogrodnik może co prawdanadać trującej roślinie piękny kształt i barwę, lecz złośliwa truciznapozostanie ukryta we wnętrzu kwiatu i działać będzie nadal.I powiadam ci,mowa mojego miecza przekształciłaby wilki w owieczki.Kto by sobie tęmowę wziął do serca, byłby szczęśliwy; a kto by się jej przeciwstawił, tegobym unicestwił.Potem dopiero mógłbym schować miecz do pochwy iwrócić do swojego namiotu, aby się cieszyć z dokonanego dzieła.Miłość,gdy raz zatryumfuje, to zgodnie z tym, co głosi święta księga chrześcijan —nie kończy się nigdy!Oczy Alego beja błyszczały, na policzki wystąpiły mu rumieńce, a jegogłos płynął z głębi serca.Ali bej był nie tylko pięknym, lecz także,szlachetnym mężczyzną.Znał smutną sytuację swego kraju i miał być możezadatki na narodowego bohatera.— Sądzisz więc, że chrześcijańscy misjonarze, przybywający z daleka, niesą tutaj w stanie nic zdziałać? — spytałem.— Tak sądzę — odrzekł Ali bej z powagą.— My, jezydzi znamy wasząświętą księgę.Napisano w niej: „Chudanyn ssossi czekidżdir, kajalari eser— słowo Boże jest młotem, który kruszy skały".Czy możesz jednak zapomocą młota zniszczyć wodę? Czy możesz młotem rozproszyć wyziewy,unoszące się z bagna i zabijające życie? Zapytaj misjonarzy, którzy tuprzybyli z Ameryki! Nauczali i pięknie mówili; rozdawali i sprzedawaliwspaniałe rzeczy; drukowali nawet pisma i książki.Ludzie słuchali,przyjmowali podarunki, dawali się ochrzcić, a potem znów, jak poprzedniouprawiali rabunek, złodziejstwo i mord.Święta księga zostaławydrukowana w naszym języku, lecz nikt tutaj nie umie pisać ani czytać.Czy sądzisz, że pobożni mężowie powinni nas byli nauczyć pisania iczytania? Naszym piórem może być teraz tylko ostra stal.Patrzysz na mnieze zdziwieniem i jesteś przekonany, że pokój jest lepszy od wojny, a łopatalepsza od maczugi.Podzielam twoje zdanie.Czy możesz sobie jednakwyobrazić pokój, którego nie trzeba by zdobywać za pomocą miecza? Czynie musimy tu wpierw używać pałek, by móc później pracować łopatami?Przypatrz się sobie, właśnie sobie! Nosisz przy sobie wiele broni, lepszej odnaszej.Dlaczego ją nosisz? Czy w Almanii także tak się obwieszasz bronią,wyruszając w podróż po kraju?— Nie — musiałem mu przyznać rację.— No widzisz! Możesz chodzić do kościoła i bez obawy modlić się doAllaha.Możecie usiąść przy nauczycielu i spokojnie słuchać jego nauki.Możecie czcić rodziców bez strachu wychowywać dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]