[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy dotarliśmy do klubu, tłumwyglądał równie seksownie i super jak ludzie w Skirt, tylkojeszcze ciekawiej, bo zamiast drogich, markowych ciuchówwszyscy mieli na sobie mieszankę ubrań oryginalnych ikupionych u projektantów, którzy dopiero zaczynali karierę- na przykład od współlokatorów.Wielu lokalnych artystówwłożyło oryginalne kostiumy zrobione przez innych znajomychartystów i wyglądali na scenie równie ekscytująco jak prawdziwegwiazdy rocka.Gdy światła przygasły, tłum zaryczał, a zespół pojawił się nascenie.Gabe zapiszczał z radości.Rozpoczął się niesamowitywystęp.Dałam się ponieść muzyce, tańczyłam i czułam siębardzo szczęśliwa.I o to chodzi.Byłam w Nowym Jorku nakoncercie i pracowałam w Skirt.Czy mogło być coś lepszego?Gdy zespół grał, Teagan i ja krzyczałyśmy i tańczyłyśmytak, aż myślałam, że zemdleję.I kiedy wydawało mi się, że jużnie może być lepiej, poczułam, że ktoś klepie mnie po ramieniu.- Kira? Co ty tu robisz?James! Wyglądał super.Miał czarne buty, granatowe spodnie iszałowy szary podkoszulek z długimi rękawami z nadrukiemlogo japońskiego zespołu rockowego i aż chciało się go poca-łować.- Jestem tu z Gabe'em i Teagan - wyjaśniłam, chwytając ich wpołowie tańca i przyciągając do siebie, żeby się przyłączyli.- Aty?- Poznałem Anę - gitarzystkę - jeszcze w San Francisco, kiedytam pracowałem.- %7łartujesz! - wykrzyknęliśmy wszyscy troje jednym głosem.James zaśmiał się.- Nie żartuję.Chcecie ją poznać po koncercie? Co za pytanie!Jasne!Poszliśmy za kulisy i wszystkim nam szczęki opadły.Poznaliśmycały zespół i nie szczędziliśmy im komplementów.Zwietnie siębawiliśmy.A najlepsze było to, że mogłam spędzić trochę czasu zJamesem i obserwować jego i jego przyjaciół.Wydawał się0 wiele bardziej wyluzowany niż w Skirt, co chyba nie powinnodziwić.Zwykle nie jest co prawda spięty, ale trochę formalny, jakto w pracy.Poczułam się jak Kopciuszek na balu.Oczywiście, Gabe(któremu dosłownie buzia się nie zamykała w czasie rozmowy zJackiem - wokalistą) powiedział, że nie zamierza tak wcześniewracać (była pierwsza w nocy), Teagan też chciała zostać.Wyjaśniłam Jamesowi, że chociaż to najwspanialsza noc w moimżyciu, muszę wracać, żeby się trochę zdrzemnąć przed kolejnymmęczącym dniem w Skirt.- W porządku - powiedział.- Ja też jestem wykończony.Chodz,odwiozę cię.Samochód? Super.Gabe uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, kiedywychodziłam, a James przytrzymał mi drzwi.Owionął naschłodny letni wietrzyk wzmocniony bryzą znad East River.-Wreszcie można odetchnąć po tym zaduchu w klubie! -zachwyciłam się, odgarniając włosy z twarzy.-Tak, ledwie dało się wytrzymać - przyznał Jamesi wyszczerzył zęby.- Daph prawdopodobnie by wymiękła.Ale trudno się dziwić.W tej ciasnocie chyba po prostu trzeba daćsię ponieść tłumowi.- Mówiła, że wybiera się dziś do Marquee.Czy tam nie jesttłoczno? - zapytałam.- Nie.Tam są kelnerzy, najlepsze wina, dużo miejsca.-Uśmiechnął się.Zrozumiałam, że nie zależy mu na zaszczytach,raczej sobie z nich nieco kpił.Wsiedliśmy do samochodu - forda z napędem hybrydowym(Zielonego! Wyglądał super!) - i kiedy jechaliśmy, napawałamsię widokiem miasta i jego świateł.-Jak pięknie! - westchnęłam.- Co za niesamowita chwila wNowym Jorku.- No! Szkoda, że wielu nowojorczyków nigdy nie ogląda takichwidoków - rzekł w zadumie.- Wiesz, po prostu wpadają w rutynę- nigdy nie wychodzą, choćby po to, żeby odetchnąć.Albozobaczyć taki widok.- Przez chwilę jechaliśmy w ciszy izastanawiałam się, czy ta uwaga dotyczyła też Daphne.- Super,że chcesz coś zobaczyć, że nie siedzisz w jednym miejscu - dodał,spoglądając na mnie.- No cóż.Może dla tych, co tu mieszkają, to nic wielkiego.Jachciałabym poznać wszystko.Wiem, że to brzmi banalnie, alemarzę o tym, żeby tu zamieszkać - przyznałam.- To nie jest banalne! - odparł, spoglądając na mnie z uśmiechem.- To wspaniałe.Dzięki ludziom takim jak ty Nowy Jork jestzawsze nowoczesny, świeży i ekscytujący.Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, chociaż bałam się, że zdra-dzają mnie zaczerwienione policzki.- Trochę mnie dziwi, że pracujesz w Skirt - zagaiłam wreszcie,przerywając ciszę.- Naprawdę? Dlaczego? - zapytał, spoglądając na mnie kątemoka, kiedy przejeżdżaliśmy przez most.- Wiem, że interesujesz się fotografią i masz to niemal w genach,ale wygląda na to, że pasjonujesz się także wieloma innymirzeczami.- To prawda.Kocham fotografię, a Skirt jest wspaniałymmagazynem, chociaż krytycy mówią o nim z lekceważeniem.Sam nie wiem.Po prostu tak wyszło; znam się na tym i dostałemtę pracę zaraz po studiach.Chociaż na pewno nie zostanę tu nazawsze.- To znaczy, myślisz o czymś innym? - zapytałam, zaskoczonaswobodą, z jaką wypytywałam go o takie osobiste rzeczy.- Być może - odparł i przez chwilę milczał, zanim wyznał: - Taknaprawdę to chciałbym być muzykiem.- Przysięgam, że sięzaczerwienił.- Ale nie mów nikomu - dodał pospiesznie.- Muzykiem? To wspaniale.- Wiem, to mrzonka, ale dzięki temu zaprzyjazniłem się z Aną.Mieliśmy lekcje gitary u tego samego nauczyciela w SanFrancisco.Ale nie wydaje mi się, żeby to się spełniło - powie-dział, wzruszając ramionami.- Dlaczego nie? - Przed moimi oczami pojawił się obraz Jamesagrającego na gitarze.- Ilu ludzi naprawdę odnosi sukces w tym zawodzie? - spytał.-Jeśli chodzi o fotografię, to przynajmniej mam pewność, żezarobię na życie.- Ale trzeba realizować swoje pasje.Nie jesteś pięćdziesię-cioletnim facetem z kredytem hipotecznym i czesnym za studiadzieci na karku.Teraz jest najlepsza chwila, żeby spróbować te-go, o czym zawsze marzyłeś.- Nie wiem - odparł.Wyraznie chciał zmienić temat, więc nieciągnęłam rozmowy.Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek wyznał to Daphne.Prawdopodobnie tak.I pewnie go wyśmiała.Ja bym tego nigdynie zrobiła.Wspaniale byłoby mieć chłopaka, który stałby nascenie i grał.Miałabym dreszcze.Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy, a potem powiedziałam mu,jak dojechać do mojego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]