[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce nadal wiernie świeciło, ale przy śniadaniu pe-wien chłód i pewna szarość powietrza przypominały o porze roku i wzrok szybciejdostrzegał oznaki jesiennego zamierania.Toby spędził pierwsze godziny poranka wtowarzystwie Patchwaya, który koniecznie chciał go nauczyć, jak posługiwać się kul-tywatorem.Toby okazał tej zabawce zaskakująco małe zainteresowanie i obchodził sięz nią niezdarnie.O jedenastej wysłano go jak zwykle do pakowni, ale dowiedział się,że nie ma tu dla niego roboty.Pani Markowa, sama śpiesząca do pałacu, żeby zająć siępraniem, kazała mu wrócić na farmę.Toby wyniósł się chyłkiem.Chciał pomyśleć.131 Postanowił posiedzieć chwilę w kaplicy Opactwa, przeszedł więc groblą na drugibrzeg, obojętny na to, czy go ktoś wypatrzy.Do kaplicy chodził tylko na msze i gdy jąteraz zobaczył, cichą i pustą, wydała mu się miejscem budzącym grozę.Zasłony byłyodsunięte i przez kratę widać było ołtarz i mdłe światełko przed tabernakulum.Kapli-cę gości oświetlały dwa małe okna o zielonkawych szybach i było tu dość ciemno.Kaplica zakonnic, czy też widoczny jej fragment, wydawała się jeszcze ciemniejsza,światło wpływało do> niej prawdopodobnie przez póznowiktoriań-skie witraże.Byłotam przerazliwie cicho i zarazem jakoś czujnie.Toby stał chwilę w drzwiach i nasłuchiwał.Powiedziano mu, że między porami na-bożeństwa, dniem i nocą, zawsze jest w kaplicy klasztornej modląca się zakonnica.Nic nie usłyszał.Podszedł na palcach do kraty i stanął przed niską poręczą, przy którejudzielano komunii, umieszczoną w odległości mniej więcej trzech stóp przed kratą.Było coś niesłychanie dziwnego w takim patrzeniu na ołtarz z boku, bez możności zo-baczenia nawy przed ołtarzem.Zabrakło mu odwagi, żeby wejść za barierkę; ale, zer-kając nerwowo za siebie, podsunął się najdalej, jak mógł, pod lewą ścianę kaplicy izajrzał przez kratę do środka.Zobaczył niewiele więcej; tylko stopnie ołtarza, jakieśkolorowe kafle podłogi i kawałek przeciwległej ściany.Nawa pozostawała nieubłaga-nie ukryta przed jego wzrokiem.Wpatrując się w ten głębszy mrok Toby przypomniał sobie nagle ciemność jeziora,w którym odtworzony jest świat w odmiennych barwach; i zapragnął usilnie przejśćna drugą stronę kraty.Ta myśl, zaledwie ją sobie uświadomił, zgorszyła go i przestra-szyła.Stoi tu i w pewnym sensie nic nie może go powstrzymać od otworzenia małychdrzwiczek w kracie wejścia do kaplicy, gdzie pobyłby może chwilę i spojrzał w głąbnawy.Zastanawiał się, co by tam zobaczył.Rzędy za rzędami pustych ławek i samot-na zakonnica klęcząca gdzieś z tyłu, przyglądająca mu się posępnie; lub też, i na samąmyśl o tym dostał gęsiej skórki, jest tam teraz całe zgromadzenie, w odległości kilkujardów od niego, siedzące w martwym milczeniu.W pewnym sensie nic nie mogło gopowstrzymać od przejścia na drugą stronę.W innym sensie była to rzecz absolutnieniemożliwa i Toby nie odważył się nawet przejść przez barierkę.Wycofał się szybko na koniec kaplicy, pełen wstydu na samą myśl, że ktoś mógłbygo przyłapać na podglądaniu.Czuł się rozdrażniony, zdezorientowany i zdenerwowa-ny.Wczoraj był świeżo po doznanym wstrząsie i odczuwał coś w rodzaju zgrozy, apotem tę gorączkową potrzebę porozmawiania z Michałem.Ale przynajmniej wczorajczuł się niezaangażowany, był widzem.Dzisiaj czuł się już uwikłany.Zastosowanowobec niego przemoc i potem jakoś dopuszczono go do uczestnictwa; nie był już ofia-rą, był wspólnikiem.Rozumiał, że w pewnym sensie jest niesprawiedliwy wobec Mi-chała.To, co Michał mówił wczoraj, było całkiem rozsądne i spokojne; a po tej bardzo krótkiej rozmowie w alei szli do domu gawędząc z przezorną obojętnością o zwykłychsprawach.Ale inna rzecz drążyła umysł Toby'ego  sposób, w jaki Michał chwyciłgo za rękę, i ta długa chwila, kiedy stali z dłońmi mocno splecionymi.Gdyby się tylkoto nie zdarzyło; bo wiedział, że pragnął tego kontaktu nie mniej niż Michał.Nim teżowładnęło wzruszenie.Mimo wypowiedzianych słów przypominało to.scenę miłosnąmiędzy kochankami; i gdy teraz Toby wrócił do niej myślą, wydało mu się, że słowabyły jedynie kawałkami słomy wyrzucanymi w górę i niszczejącymi w gwałtownymżarze tego spotkania.Toby miał uczucie, że został wplątany w coś emocjonalnego ibrudnego, a tego nienawidził.Nie czuł jednak do Michała niechęci.Nawet wstręt fizyczny, jakim napełniła go taprzygoda, zwracał się teraz przeciwko niemu samemu.To, co Michał zrobił, było dlaToby'ego nieprawdopodobną rewelacją.Jego cała koncepcja ludzkiego istnienia stałasię w ciągu chwili nieporównanie bardziej zawiła i dalej podlegała zmianom.Toby byłjuż mniej skłonny przylepiać Michałowi etykietkę czy jakoś wyraznie go określać.Odczuwał raczej palącą ciekawość.Jak to jest, kiedy jest się prawie duchownym, ajednak obcałowuje się chłopców? Zastanawiał się, czy mimo zapewnień Michał robito często.Może budzą się w nim takie nagłe i nieodparte impulsy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire