[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz nagle doznała wrażenia, że jest znaczniemłodszy, potrzebuje ochrony przed jak zdała sobie sprawę własną chwiejnością.To fakt i nie da się nie brać tego pod uwagę, rozmyślała.David, może o tysiąc mil oddalony wjakimś obozie koncentracyjnym, jednak był tutaj w de Trouvere, w zamku, którego nigdy w życiunie widział był w jej sercu i w zgorzkniałej duszy Laurenta.Powoli, cierpliwie, z ręką zdrętwiałą od ciężaru męża, Krisztina zaczęła wysuwać się z jegonużącego uścisku. Tu t en uas? wymamrotał. Tylko do łazienki uspokoiła go.Już zupełnie spokojny, znów podniósł jej rękę do ust, pocałował i puścił. Za dużo wzruszeń powiedział cicho. Tak. Zamknięte były za długo.Pocałowała go w policzek.W łazience ochlapała twarz letnią wodą, otarła ręcznikiem i ociężale usiadła na pokrytym frotetaborecie.Nogi jej się trzęsły, w głowie miała chaos, jak gdyby cyklon wyrwał ją z korzeniami,powykręcał jej uczucia, poprzewracał myśli.Nigdy dotąd nie była tak wyczerpana.I zziębnięta.Objęła się rękami dla rozgrzewki, skuliła się w tej wspaniałej marmurowej łazience i usiłowałaodzyskać równowagę. Krisztina? Usłyszała jego głos zza drzwi. Już idę! zawołała.I nagle z przerażeniem pomyślała po raz pierwszy: Co będzie, jeżeli zaszłam w ciążę? Laurentpowiedział, że chce mieć dzieci, ale na tym etapie to byłby straszny błąd, bo nie ma stałości.Trzebastałość osiągnąć, zanim przyjdzie na świat niewinne dziecko.Błagam Cię, Boże, nie dopuść, żebym zaszła w ciążę.Odetchnęła głęboko.Postanowiła znalezćjakiegoś doktora, dyskretnego i życzliwego, by poprosić go o pomoc.Mignął jej przed oczami obraz matki klęczącej w kościele i pomyślała ze smutkiem, jak bardzoten pomysł by zabolał Ilonę.I w ogóle to musi być starannie ukrytym sekretem, weszła przecież dostarej rodziny, zdecydowanie katolickiej.Antykoncepcja jest grzechem potępiliby mnie i wezwali pere Perigota.Ale dziecko urodzone do nieszczęścia byłoby grzechem jeszcze większym pomyślaławyzywająco, i w lustrze, które zajmowało całą jedną ścianę łazienki, popatrzyła sobie w oczyczyste i stanowcze.%7ładnych dzieci.Jeszcze nie.Transakcja została przypieczętowana.12Sytuacja w Alzacji pogarszała się.Gdy zima stopniała w śliczną wiosnę i wczesne lato,Krisztina, wdrażając się chwilami z trudem, chwilami z łatwością w swoją nową rolę, zaczęłazdawać sobie sprawę, że zbliża się miarowo, nieubłaganie wojna, która wessie wszystkich.Do Alzacji napływały posiłki wojskowe, był pobór rezerwistów, z banków w Strasburgu klienciwycofywali pieniądze.Pod koniec sierpnia zachęcano ludność do wyjazdu, dopóki jeszczemożna , ale Genevieve mówiła o tym z pogardą. Laches.Tchórze! Nasza rodzina od tysiąc osiemset siedemnastego roku mieszka tu w czasachpokoju i wojny, i inwazji.%7łebyśmy się stąd ruszyli, trzeba czegoś więcej niż banda Niemców!Międzynarodowe linie telefoniczne odcięto, więc Krisztina utraciła luksus rozmawiania cotydzień z matką.Zarządzono zaciemnienie, rozdawano maski gazowe i karty ewakuacyjne.Strużkaniepokoju zmieniła się w strumień.Pierwszego września Niemcy uderzyli na Polskę.Nazajutrz w Alzacji zmobilizowano wojsko,zarządzono powszechną ewakuację.Ponad trzy czwarte sił roboczych opuściło de Trouvere, alepaństwo w zamku pozostali ze starszym pokoleniem swych podwładnych.Laurenta zwolniono zesłużby wojskowej, ponieważ produkcję rolną de Trouvere uznano za niezbędny wkład w wysiłkiwojenne.Wojsko było wszędzie, a przecież dopiero w maju 1940 roku wojna zaczęła się poważnie, także nawet w sercu Haut-Rhin słychać było dalekie bombardowania.Linia Maginota utrzymała się dopołowy czerwca, kiedy to ku konsternacji stoicko nastawionych Alzatczyków armia francuskazaczęła się wycofywać. Traitresl żaliła się Genevieve oburzona. Opuszczają nas bez walki.Mogę tylko sięcieszyć, że Armand nie doczekał takiej okropności.O świcie osiemnastego czerwca Strasburg był właściwie miastem-widmem, bezbronny, otwartyprzed nieprzyjacielem.Następnej nocy Niemcy przekroczyli Ren i doszli do Benfeld, oddalonegotylko o trzydzieści kilometrów od de Trouvere
[ Pobierz całość w formacie PDF ]