[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po-zbycie się Powersa nie przebiegło gładko, a przecież Z-3 wymagało większegoprofesjonalizmu.Profesjonalizmu i bezwzględności.Profesjonalizm.To powinna być czysta robota.Runne wturlał ciało młodego internisty do dołu, który wykopał, i zaczął jezasypywać ziemią.Chryste, ale go bolała twarz.Wziąłby środki przeciwbólowe,które lekarz dał mu po zakończeniu zszywania, ale ból przypominał mu o jegoporażce.A powinien o niej pamiętać, żeby już nigdy więcej nie popełnić takiegobłędu.Błędy są niedopuszczalne.Nieostrożność jest podstawowym grzechem.Wstyd, że nie udało mu się gładko pozbyć Powersa, był prawie nie do zniesienia.Coś takiego nie może się już nigdy więcej powtórzyć i nikt nie może się o tymdowiedzieć.Całe szczęście to zabójstwo było czyste.Nikt go nie widział, jak porywał młodegointernistę ze szpitala.Nikt nie widział śmierci lekarza.Teraz należy tylkowygładzić grób i przykryć go liśćmi.Cholerny doktorzyna był za wolny.Runne zastraszył go, więc zaczęły mu siętrząść ręce i nie mógł działać szybko.Teraz było już za pózno, żeby wracać dodomu Powersa i liczyć na spotkanie z Morganem.Ale gdyby udało mu się oszukać134Betwortha, nie dopuścić, żeby dowiedział się o jego błędzie, wtedy może dostałbykolejną szansę.Zignorować ból.W końcu sobie na niego zasłużył.Zakopać głęboko ciało.Wygładzić ziemię i przykryć ją liśćmi.- Wychodzcie - powiedział Chuck Fondren, otwierając tylne drzwi ciężarówki.-Chcę się stąd jak najszybciej zmyć.- Gdzie jesteśmy? - spytała Alex, kiedy Morgan pomagał jej zejść z naczepy.- W Prescott, w Zachodniej Wirginii.Czterdzieści mil od Huntington.- Kierowcawskazał gestem rozpadający się drewniany domek przy drodze.- To wasz celpodróży.Tutaj miałem was dowiezć.- Rzucił ich torby na ziemię.- Powodzenia.Jasię odmeldowuję.- Dziękujemy - powiedziała Alex.Nie mogła go winić za to, że cieszył się, że sięich pozbywa.Bardzo wiele ryzykował, podwożąc ich tutaj.Ludzie Galenareagowali natychmiast, kiedy dostawali od niego sygnał.Spojrzała na rozsypującysię domek.- Zauważyłeś, że nasze kwatery są coraz gorsze? Musisz chybaporozmawiać z Galenem.- Ciężko znalezć dobre schronienie w tych czasach.- Morgan ruszył naprzód.-Osobiście będę szczęśliwy, jeśli nie czeka na nas żaden komitet powitalny.- Naglezamarł, chwycił ją za ramię i pchnął w krzaki.- Chyba się pospieszyłem.Kto to, ulicha.Spojrzała w stronę domku i zobaczyła mężczyznę, który wyszedł na ganek.Odetchnęła z ulgą.- To Logan.Nie poznajesz go?- Rozmawiałem z nim przez telefon, ale nigdy się nie spotkaliśmy.- Morgan nadalbył spięty.- I nie jestem wcale pewien, czy podoba mi się, że tu jest.Wygląda dośćgroznie.- Wyszedł z krzaków.- Ale i tak musimy się dowiedzieć, czego od naschce.Wątpię, żeby ściągnął tu policję.- Morgan wytrzymał spojrzenie Logana,zbliżając się do niego.- Logan, co za niespodzianka! - zawołał, podchodząc dodomku.- A ja myślałem, że porzuciłeś nas na pastwę losu.- Zrobiłbym to z największą przyjemnością.- Logan przerósł spojrzenie na Alex.-Dobrze się czujesz? Galen mi mówił, że miałaś wypadek.- Już mi lepiej.A co z Sarą?- Jest wściekła.Gotowa stoczyć wojnę z FBI i mediami.- Skrzywił się.- I ze mną.Zwłaszcza ze mną.Po tym, jak wyszły na jaw te brednie na temat twojegouczestnictwa w organizacji terrorystycznej, musiałem ją zapewnić, że jesteś poddobrą opieką.- Ponownie spojrzał na Morgana.- Chociaż sam nie miałempewności, czy to prawda.- Poprosiłeś mnie, żebym zapewnił jej bezpieczeństwo i proszę, jest żywa.-Morgan zatrzymał się przed Loganem.- A teraz zamierzasz mi docinać czy nampomożesz? Trzeba zająć się czymś bardzo nieprzyjemnym.135- Słyszałem już o tym od Galena.A jak myślisz, po co tu przyjechałem? Należy towyjaśnić, ale nie dałoby się tego zrobić na odległość.- Obrócił się na pięcie i ruszyłdo drzwi frontowych.- Nie ucieszy was fakt, że ta psia buda w środku wyglądajeszcze gorzej niż na zewnątrz.Ale wejdzcie, to pogadamy.- Betworth? - powtórzył powoli Logan.- Powers wspomniał Betwortha?- Znasz go? - spytała Alex.- Charles Betworth to kongresmen z Teksasu.Zasiada w Kongresie od piętnastulat.- Czyli nie rzuca się zbytnio w oczy - stwierdziła Alex.- Nie przypominam sobie,żebym cokolwiek o nim słyszała.- Obecnie woli pracować za kulisami.Przepycha jakieś małe ustawy dotycząceochrony środowiska i publicznej służby zdrowia.Trzynaście lat temu był wielkąnadzieją Partii Demokratycznej, ale został przyłapany na skandalu finansowympodczas kampanii.Mówi się sporo na temat jego charyzmy i osobowości, którepomogły mu dwukrotnie przezwyciężyć piętno kanciarza i zdobyć fotelkongresmena.- Logan skrzywił się.- Ale z taką plamą na przeszłości nie maszansy, żeby partia kiedykolwiek wysunęła go w wyborach prezydenckich.Jestempewien, że ciężko mu przełknąć tę gorzką prawdę.- Na tyle ciężko, że mógłby być zdolny do zaplanowania katastrofy w ArapahoeJunction?- Tylko wtedy, gdyby zyskał na tym coś więcej niż tylko zemstę.Betworth jestpiekielnie ambitny.- A nie zachłanny na pieniądze?Logan pokręcił głową.- Wydaje mi się, że w tym skandalu, dotyczącym kampanii, bardziej chodziło omanipulację i władzę niż o pieniądze.Betworth wywodzi się z rodziny potentatównaftowych.Dzięki temu udało mu się w kolejnych wyborach zatuszować plamę nażyciorysie.- Przerwał i zamyślił się.- Nie, to musi być sprawa ambicji.- Ale w jakim celu?- Nie mam pojęcia.Ale zdaje się, że mógłbym się tego dowiedzieć.- Wstał.-Pojadę do Waszyngtonu i zobaczę, co uda mi się uzyskać.Macie rację, szykuje sięcoś paskudnego.- Zacisnął usta.- I najbardziej złości mnie fakt, że zagrożeniewypływa od naszych własnych ludzi.Nie wystarczy już, że musimy zmagać się zwariatami spoza naszych granic?- Sądzisz, że Jurgens i jacyś inni ludzie w CIA są w to zaangażowani? - spytałMorgan.- Byłem pewien, że w to nie uwierzysz.Alex nie potrafiła.- Uważam, że każdy, kto jest zaangażowany w walkę o władzę na taką skalę, musizabiegać o wsparcie agencji.Wydaje mi się, że wystarczy przeciągnąć na swojąstronę kilka kluczowych postaci, żeby móc dysponować całością.Chodzi tu o136zdobycie wpływowych ludzi i manipulowanie nimi.Niepokoi mnie fakt, że wcałym tym bagnie pojawia się nazwisko Betwortha.- Sporo o nim wiesz.- Zaciekawił mnie.Byłem przekonany, że pod towarzyską ogładą kryło się coświęcej.Widziałem go kiedyś, jak wchodził na przyjęcie i natychmiast zdobywałogólny poklask
[ Pobierz całość w formacie PDF ]