[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałam, że po zranieniudrewnem będzie musiał szybko zdobyć krew, by się uzdrowić.Tłumaczyłam się, choć tego nie znosiłam.Umilkłam.Mięśniak wrócił, zanim cisza zrobiła się niezręczna, i postawił na podłodze plastikowąmiskę.Głowa pasowała do niej idealnie.Chciało mi się śmiać.Wiedziałam, że to z powodubólu i utraty krwi.Musiałam się zmienić jak najszybciej, póki jeszcze mogłam medytować.Powinnam być spokojna podczas rytuału.Ta-ak, bardzo nie lubiłam się przemieniać bezprzygotowania.- Krwawisz - powtórzył Leo.- Owszem.A ty i Mięśniak przyjechaliście na piknik? Potrzebne mi bandaż i aspiryna.- Nieznośne z ciebie dziecko.George?Nie dostrzegłam, że ochroniarz za mną stanął.Na dzwięk swojego imienia objął mniemocno.Serce stanęło mi w gardle, szarpnęłam się.Palce mężczyzny zacisnęły się na moimpoharatanym ramieniu.Upadłam na kolana.Zgięły mnie torsje.Ból przetoczył się jak fala powodzi z ramienia do brzucha, gdzie rozlał się i zacząłkotłować niczym kłębowisko węży w bagnie.Widziałam tylko ciemność, przez zaciśniętegardło nie mogłam złapać tchu.Przełknęłam z trudem ślinę.Nie zemdleję w obecnościprzywódcy rady wampirów, mowy nie ma! Bestia wspięła się do świadomości, o włos odprzemiany.George puścił moje ramię.Wstrząsnął mną kolejny spazm, nim ból złagodniał dorwącego ćmienia.Ciążyło mi między żebrami, dodatkowa męka, równie nieznośna jak ból.Bestia zawahała się, niepewna, lecz czujna.Kiedy wzrok mi wrócił, leżałam na kwiecistejsofie Katie, a George przemywał ranę na ramieniu lodowatą wodą.Leo stał za nim bezmarynarki i krawata, z podwiniętymi rękawami jedwabnej koszuli.- Och, szlag.- wychrypiałam, jakbym w gardle miała nie piasek, a trące o siebiekamienie.Odchrząknęłam i spróbowałam ponownie: - Jestem za duża na klapsy inieszczególnie mam ochotę bronić się przed dobieraniem mi się do tyłka.Możemy to odłożyćna kiedy indziej?Leo uśmiechnął się ponuro, napięcie pogłębiło bruzdy na jego policzkach.Byłeleganckim mężczyzną, pod jedwabną koszulą lśniła oliwkowa skóra, a pośladki opinałydoskonale skrojone spodnie.Był piękny.Naprawdę piękny.Ukląkł przy mnie, poruszał się z tą wampiryczną gracją, która tak mi się podobała.- Dziękuję.- Był lekko rozbawiony i wtedy dotarło do mnie, że musiałamprzynajmniej część swoich rozmyślań powiedzieć na głos.Gdybym nie była nieprzytomna z bólu, pewnie poczułabym się niezręcznie.- Należysz do istot nadprzyrodzonych - Leo mówił tym charakterystycznym tonem spójrz mi w oczy , jakiego wampiry używają do zahipnotyzowania ofiary.- Ale jakiegorodzaju?Słowa musnęły mnie jak pióra i jedwab, jak pieszczota kochanka.Zadrżałam lekko.Ale nie odpowiedziałam.Wamp ujął moje ramię i zaczął się dokładnie przyglądać.Ból łomotał we mnie jakbębny Czirokezów.Po raz pierwszy mogłam spojrzeć na ranę w pełnym świetle.Widok byłwstrząsający.Mięśnie i ścięgna przedramienia zostały rozszarpane jak surowe mięso.Sercemi zabiło mocniej, oddech przyśpieszył - a to sprawiło, że w ranie pojawiły się kropelkiświeżej krwi.Oczy Leo nadal były czerwone, z rozszerzonymi wampirzo zrenicami.Ale nierzucił się na posiłek, podniósł wzrok z mojej ręki do twarzy.Zatopił we mnie spojrzenie.Zamarłam.Oddech zwolnił zduszony.Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały,poczułam szałwię i rozmaryn w podmuchu nocnej bryzy.Ujrzałam cienie tańczące na skalnejścianie.A potem wszystko znikło i salon domku dla gości przy burdelu U Katie wypełniałaznowu woda kolońska oraz nieco ostry zapach wampira.Leo mrugnął, przerwał kontakt wzrokowy, a ja zaczęłam się zastanawiać, czywidzieliśmy to samo.Wampir, pochyliwszy się nad moim ramieniem, powąchał nieśpiesznieranę.Skłonił głowę, na szyi wyraznie zarysowały się mięśnie - włosy związał na karku czarnąaksamitką, której koniec skręcał się na jego barku wśród ciemnych kosmyków.Chciałamdotknąć tych delikatnych pasemek, więc żeby się powstrzymać, zacisnęłam palce zdrowejręki, wbijając sobie boleśnie paznokcie.Ukryłam to, trzymając dłoń między biodrem aoparciem sofy.- Opowiedz mi o sobie - wymruczał rozkazująco Leo.Tchnienie jego słówprzemknęło po otwartej ranie niczym balsam.Bolesne pulsowanie złagodniało, zastąpionelekkim odrętwieniem.- Powiedz mi, kim jesteś.I najgorsze, że chciałam.Naprawdę chciałam mu powiedzieć.Ten wamp był dobry.Aby powstrzymać się od wypaplania wszystkich swoich tajemnic, wymamrotałam:- Chrześcijanką.Poczułam, jak nim to wstrząsnęło.Zaskoczenie poluzowało więzy, którymi próbowałmnie omotać.Zaśmiałam się trochę jak Bestia.- Powiem ci, kim jestem, jeżeli wyjaśnisz mi, skąd wzięły się wampiry.- Zmiała - mruknął.- Odważna.W spojrzeniu Leo pojawiło się ciepło, którego wcześniej tam nie było, zaraz jednakznikło.- Rzekłbym nawet, że bezczelna.Tajemniczy uśmiech zabłąkał się na jego wargach, uśmiech niemal ludzki, choćniezupełnie.Przeciągnął nosem nad raną, wciągając znowu mój zapach.Potem ruszył wyżej,do szyi.Tak blisko.Poczułam tchnienie na policzku, pieprz z odrobiną migdałowego aromatu, dziwnamieszanka, która powinna być nieprzyjemna lub odstręczająca, ale wcale nie była.W brzuchupulsowało mi gorąco, przezwyciężając nawet ból.- Nieustraszona.- Głos Leo opadł o oktawę niżej.- Grubiańska.Roześmiałam się.Zabrzmiało to bardziej jak dzwięk, który mogłaby wydać Bestia, nieja.yrenice Leo rozszerzyły się jeszcze troszkę.- Ale pachniesz tak dobrze - dokończył.Odwrócił głowę, jego rzezbiony nos w świetle lampy padającym z tyłu wydał się ostryjak kamienna siekiera.Leo przygryzł wargi, kropla krwi spłynęła po podbródku, a potemprzyłożył zakrwawione usta do mojej rany.Ból cofnął się niczym fala odpływu.Z sykiemzaczerpnęłam tchu jak po pocałunku.Wampir spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się lekko.Possał i polizał rozdarcia, mieszając naszą krew.Ból zniknął zupełnie, a ja zadrżałamkonwulsyjnie z ulgi, gdy moje mięśnie się rozluzniły.Zlina wampirów naprawdę znieczula, pomyślałam.Rozparłam się wygodniej na sofie.W brzuchu czułam przyjemne ciepło i łaskotanie.Westchnęłam niepewnie.Leo znowuzachichotał tuż przy mojej skórze, wywołane tym wibracje zapulsowały mi w ramieniu jakkrew.Wampir cofnął się nieco, rozchylił szerzej wargi, ukazując długie, cienkie kły, białejak kość.Wbił je sobie w dolną wargę ponownie, w ustach pojawiła się czerwień.A potemwbił zęby w moje rozerwane żyły na nadgarstku.Szarpnęłam się, ale Leo trzymał mocno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]